𝐍𝐚𝐰𝐞 𝐳̇𝐲𝐜𝐢𝐞

287 9 6
                                    

12.04.1942 ~Warszawa~

Czas płynął niesamowicie szybko, dopiero co młode małżeństwo dowiedziało się że będą rodzicami a teraz termin był tuż tuż. Młodzi rodzice coraz bardziej wierzyli w to że pod sercem Marysi bije więcej niż jedno serduszko.

Był to pierwszy rok, kiedy u państwa Zawadzkich było po prostu dobrze. Pokochali swoją przybraną córkę jak swoją. Nic złego się nie działo, byli szczęśliwą rodziną która za niedługo miała się powiększyć.

Dzień dwunastego kwietnia minął tak jak wszystkie poprzednie. Spokojnie. Może poza jednym małym aspektem. Tadeusz robił dosłownie remont mieszkania. Hałas był ogromny.

Tego wieczora Mania jak zawsze rozczesywała Zosi włosy i splatała je na noc w warkocz. Stojąc przed lustrem i czesząc córkę poczuła niesamowity ból brzucha. Zgięła się w pół, złapawszy się za brzuch.

- Tato, z mamą coś się dzieje! - krzyknęła Zosia a Tadeusz przybiegł w pół sekundy

- Mania, co się dzieje? - zapytał zaniepokojony chłopak

- To chyba już - odparła dziewczyna po czym nastąpił skurcz, a ta krzyknęła z bólu

Tadeusz wziął żonę na ręce w stylu panny młodej i skierował się z nią do sypialni, a córce nakazał iść do kuchni, zamknąć drzwi i siedzieć cicho. Nie chciał by ktoś się o niej dowiedział. Sąsiedzi wiedzieli że małżeństwo nie miało wcześniej dzieci a obecność dziewczynki mogła by wzbudzić podejrzenia.

Sąsiadka która mieszkała nad nimi była położną, Tadeusz bez dłuższego namysłu wystrzelił do jej mieszkania po pomoc. Dotarłwszy pod drzwi zaczął w nie ostro pukać, a raczej walić.

- Chłopcze co się dzieje? - zapytała zaspana kobieta otworzywszy drzwi

- Pani kochana, pani złota, żona mi rodzi, niech pani jej pomoże - błagał ją chłopak

Kobieta jak stała, tak wyszła i popędziła za nim do mieszkania Zawadzkich.

- Zawadzki, idź po prześcieradło bo się dziecko zaziębi jak na świat przyjdzie - rozkazała chłopakowi kobieta, podchodząc do Mani

(Pomijamy szczegóły bo nie umiem porodu opisać xd ~autorka~)

- No kochanieńka, masz śliczną córeczkę - rzekła podając dziewczynie płaczącego noworodka owiniętego w prześcieradło

- Cześć kochanie - powiedziała czule młoda mama

- Jak ją nazwiemy? - zapytał Tadeusz któremu kamień spadł z serca

- Aleksandra Anastazja Zawadzka - rzekła Mania spojrzawszy na męża wiedząc że i tak on nie ma nic do gadania

- Kochanieńka musisz się jeszcze trochę pomęczyć masz też drugie dziecko - oznajmiła starsza kobieta

- Co ? - zapytała zdezorientowana Marysia a Tadeusz delikatnie zabrał od niej córkę

***

Kilka godzin później młodzi rodzice siedzieli z trójką nowonarodzonych dzieci. Sami byli w szoku i nie spodziewali się tego. Młodzi doczekali się: Aleksandry Anastazji Zawadzkiej, Stanisława Macieja Zawadzkiego i Antoniny Zuzanny Zawadzkiej. Wiedzieli że oznacza to wiele zmian w ich życiu ale także wiele szczęścia. Nigdy nie byli bardziej szczęśliwi, mieli siebie i czwórkę wspaniałych dzieci...

Serwus!

Moi drodzy, mamy to. Rodzina Zawadzkich powiększyła się o TRZY osoby. Osobiście niezbyt podoba mi się ten rozdział. Nie mam też pomysłów co dalej mogło by się u nich ciekawego dziać, więc teraz płynnie przejdziemy do roku 1943, a oznacza to śmierć Zośki, Alka i Rudego..

Ale za to gwarantuje Wam że na Powstanie i czas przed nim przygotowałam PETARDĘ. Obiecuję nie zawiedziecie się.

Dla wszystkich zawiedzionych fanek Neumanna (w tym mnie) że nie było go w tym rozdziale, mówię Wam teraz zobaczycie go jeszcze nie raz. A nawet bardzo często...

Nie zdradzam nic więcej, do jutra

Kotwickaa, Czuwaj!

𝐙𝐝𝐚𝐛𝐲𝐭𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐞 𝐝𝐚𝐰ó𝐝𝐜𝐲 [𝐓.𝐙𝐚𝐰𝐚𝐝𝐳𝐀𝐢]Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz