𝐁𝐨𝐦𝐛𝐨𝐰𝐢𝐞𝐜

458 14 27
                                    

24.12.1939 ~Warszawa~

Pierwsze Boże Narodzenie w czasie krwawej wojny. W głowach Polaków krążyło tylko jedno pytanie "Ile jeszcze świąt będzie im dane spędzić podczas wojny?'. Nikt nie znał odpowiedzi na to pytanie. Był typ ludzi który chciał aby to się zakończyło jak najszybciej i podjęli się wali czy to w konspiracji czy to w regularnym wojsku. Był również typ który wolał siedzieć cicho i przeżyć, czy to ze strachu czy z pewnych względów. Oczywiście pojawili się też zdrajcy którzy za brudne pieniądze od szkopów potrafili wydać swoich rodaków.

W te święta nie zabrakło śniegu. Na ulicach beztrosko bawiły się dzieci, w każdej nawet najciemniejszej alejce było słychać ich śmiech. Oczywiście nie zabrakło również tych nieco większych dzieci bawiących się w śniegu, na przykład takiego Janka Bytnara i Aleksego Dawidowskiego.

Tego jakże mroźnego dnia Mania zmierzała w kierunku cmentarza. Chciała odwiedzić jej grób, uwielbiała do niej przychodzić i mówić do miejsca jej wiecznego spoczynku tak jakby jej matka tam była. Gdy dotarła na cmentarz, spostrzegła że przy grobie jej matki stoi jakiś mężczyzna. Po chwili namysłu zorientowała się że jest to Tadeusz.

- Pieprzony Zawadzki - pomyślała Róża

- Czego chcesz? - prawie wykrzyczała Mania podchodząc do niego

- Marysia, przepraszam. Wybacz mi - powiedział Zawadzki, w jego głosie było czuć skruchę, mimo tego jak bardzo za nim tęskniła nie chciała być uległa. Bo o Marię Wiktorię Aleksandrę Leśniak pseudonim Róża się walczy

- Słucham? - zapytała Mania z niedowierzaniem

- Przepraszam. To jest przeszłość, zacznijmy wszystko od nowa- powiedział chłopak spuszczając głowę

- Mam zapomnieć że mnie wyrzuciłeś z domu? A może Ty chcesz zapomnieć że pozwoliłeś mi mieszkać u obcych ludzi ? - wyrzuciła pretensjonalnie dziewczyna, doskonale wiedziała że wina też leży po jej stronie

- Czemu każda rozmowa z Tobą musi tak wyglądać? - burknął Zawadzki podnoszcząc głowę

- Jak chcesz łatwą lalę to idź poszukaj gdzie indziej- dogryzała Mania

- Nie ułatwiasz - warknął Zośka który już miał ochotę stamtąd iść

- Ty sam sobie nie uł... - już miała mu wyrzucić pretensje Róża gdy nagle usłyszeli warkot.

Ktoś z ludzi znajdujących się na cmentarzu krzyknął "Padnij!" a po chwili można było ujrzeć niemiecki bombowiec. Tadeusz wręcz pchnął dziewczynę na ziemię przy okazji prawie łamiąc jej rękę. Chłopak sam opadł na dziewczynę by w razie co uchronić ją.

Nie minęło zbyt wiele czasu gdy bombowiec odleciał i rozległy się donośne szlochy kobiet i płacze małych dzieci. To wszystko wyglądało jak z horroru. Róża próbowała się wygramolić spod Tadeusza ale ten ani drgnął. Po chwili Róża spostrzegła że Zawadzki jest ranny. Jakimś cudem wygramoliła się spod niego, gdy już była obok niego, usiłowała go podnieść lecz nie była w stanie ze względu że była strasznie chuda i nadal trochę osłabiona. Nie pomagał też fakt że chłopak był jednak dobrze zbudowany i też trochę ważył.

- Proszę Pana, proszę pana, niech mi Pan pomoże! - krzyknęła Mania do jednego z mężczyzn który znajdował się na cmentarzu

- Nie mogę, brata szukam - odkrzyknął facet nawet nie patrząc na dziewczyne i po chwili zniknął

- Świetnie - mruknęła sama do siebie

- Tadeusz proszę, ułatw mi to choć trochę, współpracuj ze mną! - wykrzyczała Marysia nie wiedząc co ma robić

W końcu po większym trudzie udało się jej podnieść chłopaka. Był trochę ranny. Róża założyła ramię Kotwickiego na swoją szyję. Jedną ręką go chwyciła w pasie i zaczęła iść. Postanowiła że pójdzie do mieszkania chłopaka bo ono znajdowało się najbliżej. Prowadzenie Zawadzkiego sprawiało jej nie lada trudność. Przez całą drogę modliła się żeby udało się im jak najszybciej dojść do mieszkania.

Miała pretensje do ludzi którzy gapili się na nich jakby zobaczyli Winstona Churcilla w towarzystwie Hitlera a nic nie zrobili.

Gdy w końcu dotarli pod mieszkanie, Róża zaczęła obmacywać wszystkie kieszenie Tadeusza w poszukiwaniu kluczy. W końcu je znalazła. Wyciągnęła je z kieszeni i usiłowała wsadzić do zamka. Gdy to się jej wreszcie udało przekręciła klucz i nacisnęła klamkę. Po wejściu do mieszkania zaprowadziła chłopaka do jego pokoju i usadowiła go na łóżku, po czym pobiegła szybko do łazienki w poszukiwaniu czystych ręczników i apteczki. Po drodze zahaczyła o kuchnię i wzięła z niej wódkę. Gdy znalazła się w pokoju chłopaka, szybko zrzuciła z siebie płaszcz, szalik i czapkę. Po czym przystąpiła do opatrywania rany.

Rana była wielka ale nie poważna, dziewczyna odsłoniła jego brzuch i sięgnęła po gazy z apteczki i butelkę wódki. Odkręciła korek i wzięła spory łyk, następnie przystawiła ją chłopakowi do ust.

- Pij - wydyszała Maria - Ej, ej nie za dużo bo nie będzie miała Ci czym odkazić rany - po czym wzięła butelkę, podstawiła gazik i nasączyła go alkoholem

Odsrawiła butelkę i zaczęła oczyszczać ranę na co Zawadzki syknął z bólu

- Wiem kochanie, wiem że boli ale musisz być silny tak jak zawsze. Możesz ścisnąć mi drugą rękę jeśli ma Ci to choć trochę pomóc- powiedziała łagodnie Marysia, dokańczając odkażanie rany.

Skończyła po jakiś piętnastu minutach. Wstała od łóżka na którym leżał chłopak i zaczęła sprzątać ten rozoierdol. Po tym jak skończyła to wszystko sprzątać, ściągnęła Zawadzkiemu buty i ostrożnie zdjęła mu płaszcz. Przykryła go kocem j skierowała się w kierunku telefonu, wykręciła numer do Alka.

- Halo Alek to ja Mania, Tadeusz jest ranny ale już jest lepiej- powiedziała na jednym wdechu i odłożyła słuchawkę.

Wróciła do pokoju chłopaka, po czym położyła się na podłodze i zasnęła...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Serwus!

Wiem że długo musieliście czekać na nowy rozdział ale o to i on. Do końca sierpnia rozdziały tej książki jak i "(Nie) pozwól mi Ciebie kochać" będą się pojawiały codziennie. Co sądzicie o nowym rozdziale?

Kotwicka, Czuwaj!

𝐙𝐝𝐨𝐛𝐲𝐭𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐞 𝐝𝐨𝐰ó𝐝𝐜𝐲 [𝐓.𝐙𝐚𝐰𝐚𝐝𝐳𝐤𝐢]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz