𝐍𝐢𝐞 𝐭𝐞𝐫𝐚𝐳

538 15 5
                                    

14.11.1939 ~Warszawa~

Kolejny dzień kiedy Maria została zamknięta w pokoju przez ojca. Bez jedzenia, picia, zdana sama na siebie. Od kilku dni nie kontaktowała się z przyjaciółmi. Może o niej zapomnieli? Te kilka dni spędziła na próbach otworzenia drzwi z naprzemiennym myśleniem o wszystkim.

Tego jakże chłodnego jesiennego dnia miała zamiar skontaktować się z Orszą. Spojrzała przez okno, było tam kilku małych chłopców spokojnie się bawiących. Dzieci które za słodycze i pieniądze zrobią wszystko. Miała zamiar napisać list do Orszy a następnie zgarnąć jakiegoś śmiałka który za dziesięć złoty i lizaka zaniesie ten list do odpowiedniej osoby na odpowiedni adres. Usiadła przy biurku z szuflady wyciągnęła kartkę i pióro i zaczęła pisać

- Trzeba to załatwić samemu - stwierdziła pod koniec pisania, zmięła kartkę i wyrzuciła ją do kosza a pióro odłożyła na swoje miejsce

Wstała od biurka i zaczęła się ogarniać żeby nie wyglądać jak siedem nieszczęść. Nie miała możliwości wykąpania się ani oczyszczenia ran więc po prostu postanowiła się przebrać i ogarnąć włosy. Ściągnęła brudną, poszarpaną sukienkę z zamiarem zmienienia jej na czystą i nieco cieplejszą, Spojrzała na lustro a jej brzuszek był już nieco większy

- A więc tam jesteś - powiedziała patrząc w lustro i głaszcząc brzuszek, spojrzała również na swoje ciało, pocięte, poobijane i wychudzone

- Dobrze Ci tam? - spytała teoretycznie swojego dziecka które nosiła pod sercem

Po chwili wróciła na ziemię, ubrała sukienkę, na to naciągnęła cienki sweterek. Na głowę nałożyła swoją ulubioną czapkę kroju "listonoszka", a na stopy ubrała przymaławe buty na małym obcasie. Miała kozaki, ale one znajdowały się w przedpokoju. Wzięła jeszcze tylko torebkę z kenkartą i była gotowa

Otworzyła okno i wspięła się na parapet i na nim usiadła. Nie miała możliwości zejścia na dół bo było dość wysoko. Niedaleko stała beczka a mali chłopacy nadal się tam bawili

- Ej, chłopaki, mam dla Was bojowe zadanie - zawołała a po chwili patrzyło na nią pięć chłopięcych twarzyczek

- Podsuniecie te beczkę żebym mogła zejść ? - zapytała dziewczyna, a chłopcy bez namysłu wstali i nie tylko podsunęli jej beczkę ale też pomogli zejść

- Dziękuje chłopcy - powiedziała dziewczyna i zmierzała w kierunku miejsca zbiórki

***

Po piętnastu minutach dotarła na miejsce, pierw zamierzała pogadać z Orszą a potem z Zośką, bo jemu chyba należało się najwięcej wyjaśnień.

- Róża, Ty żyjesz! Jezus Maria co z Tobą? - krzyknął Wesoły po zobaczeniu dziewczyny, jej wygląd go przeraził. Wyglądała jak żywy trup

Po kilku sekundach zebrali się wokół niej Zośka, Rudy, Alek, Słoń, Buzdygan, Anoda i Wesoły i zaczęli ją wypytywać. Przez zebrany wokół niej tłum zrobiło się jej duszno

- Dosyć tego - powiedziała stanowczo Róża a cały tłum odskoczył od niej jak za dotknięciem magicznej różdżki - Chce porozmawiać z Orszą

- Marysia ale.. - zaczął Rudy ale nie skończył bo dziewczyna mu przerwała

- Zaprowadź mnie do Orszy - rzekła znów stanowczym głosem dziewczyna

- Czy ktoś o mnie wspomniał? - zapytał czyiś głos, był to nie kto inny jak Orsza. Gdy mężczyzna się pojawił chłopaki odsunęli się tak aby widział Tośkę

- Róża, co Ci się stało? - zapytał mężczyzna, który naprawdę był zmartwiony o dziewczynę. Od kilku dni nie pojawiała się na zbiórkach, zniknęła bez słowa a teraz przychodzi w takim stanie

- Możemy porozmawiać ? - zapytała dziewczyna już była tym wszystkim zmęczona, mężczyzna pokiwał tylko głową i dał jej znak żeby odeszli od tłumu. Dziewczyna ruszyła za nim i gdy w końcu byli na tyle daleko żeby nikt ich nie słyszał zaczęła mówić:

- Kilka dni temu był u mnie Zośka, nie wpuściłam go do mieszkania tylko rozmawialiśmy na klatce schodowej, wtedy wyszedł mój ojciec. Był pijany jak zwykle. Zaczął szarpać Tadeusza, chciałam go od niego odciągnąć. Wtedy ojciec popchnął mnie na schody. Potem zaczął mnie szarpać i dosłownie wrzucił do domu. Bił mnie, kopał i zamknął mnie w pokoju. Byłam przez cztery dni bez picia, bez toalety, bez żadnego kontaktu ze światem

-Strasznie Ci współczuje, nie wiem co mam powiedzieć, bo pierwszy raz słyszę coś takiego - odparł Orsza, zatkało go, było to widać - Daje Ci zwolnienie do lutego, wydobrzej i nie wiem poszukaj pomocy. Bo naprawdę chciałbym Ci pomóc ale nie wiem jak

Róża pokiwała tylko głową. W pewnym momencie poczuła ból w brzuchu który zgiął ją wpół. Oparła się o drzewo i osunęła się na ziemie. Orsza kucnął przy niej i zaczął mówić

- Róża, nie mam zwyczaju wtrącania się w cudze życie ale...

- To się kurwa nie wtrącaj - burknęła dziewczyna, bała się o dziecko. Dziecko swoje i Tadeusza

- Wiem że jesteś w ciąży ale nie pytam z ki... - dalej kontynułował a dziewczyna znów mu przerwała

- Kurwa mać z Zawadzkim, nic mu nie mów - rzuciła dziewczyna, wszystko ją wkurwiało ah te hormony

Po jakimś czasie ból ustąpił a dziewczyna czuła się jakby ktoś zdjął z niej głaz. Orsza pomógł jej wstać i dziewczyna zaczęła iść do domu nie miała siły rozmawiać z Zośką. Gdy chłopaki zaczęli się jej o coś wypytywać dziewczyna rzuciła tylko "Kurwa mać dajcie mi spokój" i poszła do domu. Też weszła oknem, opadła na łóżko nie miała już na nic siły. Po chwili podniosła się wyjęła spod poduszki żyletkę i znów zadała sobie kilka cięć na skórze.

- Przepraszam kochanie - powiedziała głaszcząc się po brzuchu

-Dlaczego musiałaś się pojawić akurat teraz ? - pomyślała Róża

----------------------------------------------------------------------------------
Serwus!

Tego nikt się nie spodziewał! Tosia w ciąży, jak myślicie powie Tadeuszowi że będzie ojcem?

Kotwicka, Czuwaj!

𝐙𝐝𝐨𝐛𝐲𝐭𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐞 𝐝𝐨𝐰ó𝐝𝐜𝐲 [𝐓.𝐙𝐚𝐰𝐚𝐝𝐳𝐤𝐢]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz