𝐌𝐚𝐥𝐮𝐜𝐡𝐮

750 16 26
                                    


18.09.1939 ~Warszawa~

POV RÓŻA:

Kolejny słoneczny dzień września, a naokoło krwawa i bezlitosna wojna. Czy to się kiedyś skończy? Chciałabym móc zatrzymać te wojnę. Ale się nie da.

Tego dnia nie było zaplanowanej żadnej akcji Małego Sabotażu. Szłam sobie spokojnie ulicą Warszawy gdy nagle zaczepił mnie jakiś szkop.

- Spierdalaj szkopie - pomyślałam

- Hende hoh (Ręce do góry)- walnął gruby Niemiecki żołnierz, na co uniosłam ręce

- Kenkarte- odezwał się po chwili, opuściłam ręce, i zaczęłam szukać kenkarty w torebce, w końcu podałam ją Niemcowi

- Polnische Hündin (Polska suka) - rzekł, bawiąc się moją kenkartą,

Po chwili zaczął się do mnie przystawiać. Zaczął mnie obmacywać. Zaczął się do mnie dobierać. Zaciągnął mnie do jakiejś szopy. Łzy cisnęły mi się do oczu. Boże Święty, ratuj.

POV ZAWADZKI:

Siedziałem sam w swoim mieszkaniu, planując kolejną akcję Maełego Sabotażu. Po chwili do drzwi rozległo się głośne pukanie. Wręcz walenie do drzwi

- Gestapo?- pomyślałem

Wyciągnąłem spod materaca łóżka pistolet, i odbezpieczyłem go. Ostrożnie podeszłem do drzwi. Gdy je otworzyłem nie było tam gestapo, tylko Róża. Dziewczyna była cała roztrzęsiona. Natychmiast się do mnie przytuliła gorzko szlochając. Upuściłem broń i odwzajemniłem uścisk dziewczyny. Nogą kopnąłem drzwi tak aby się zamknęły

- Róża, spokojnie, cichutko - powiedziałem delikatnie, cały czas nami kołysając, to zawsze uspokajało dziewczynę - Nic się nie dzieje, jestem obok

Zastanawiałem się co mogło się stać. Jej ojciec zginął? Została zgwałcona? Nie, nie. Nie mogę tak myśleć. Odoychałem od siebie te myśl tak jak się tylko dało. Chociaż intuicja cały czas podpowiadała mi że to właśnie to się stało. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Zaprowadziłem dziewczyne do kuchni. Tośka usiadła na krześle. Ja kucnąłem przed nią, chwyciłem jej dłonie w swoje.

- Marysia, co się stało ? - zapytałam delikatnie, po twarzy dziewczyny spływały stróżki łez, które obtarłem opuszkami swoich kciuków

- Jak wracałam do domh, zaczepił mnie jakiś szkop, wziął moją kenkartę, zaczął się do mnie przystawiać, zaciągnął mnie do jakiejś szopy- mówiła roztrzęsionym głosem, już wiedziałem co działo się potem

-Niech tylko ten szkop pojawi się w moim zasięgu to kurwa nie wiem co mu zrobie - pomyślałem

Przytuliłem dziewczynę, chciałem okazać jej wsparcie. Moja ukochana... Tak kochałem ją, kochałem ją całym sercem. Szalałem za nią... Chciałem żeby była kimś więcej niż tylko moją przyjaciółką.

- Spokojnie Mania, jestem obok - powiedziałem do dziewczyny, żeby się uspokoiła, każde wspomnienie przywoływało jej cierpienie - Hej, jestem. Cichutko, spokojnie maluchu

Siedziałem z dziewczyną kilka godzin, po jakimś czasie dziewczyna zasnęła wtulona we mnie. Bawiłem się jej pięknymi rudymi włosami. Po chwili oparłem swoją brodę na czubku jej głowy. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Tak bardzo chciałem ją uchronić przed całym złem. Chciałem żeby była bezpieczna. Tak bardzo ją kochałem...
Po jakimś czasie, ja też zasnąłem

-----------------------------------

Serwus

Mamy kolejny rozdział. Uprzedzam że teraz będzie się działo bardzo dużo

Kotwicka, Czuwaj!

𝐙𝐝𝐚𝐛𝐲𝐭𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐞 𝐝𝐚𝐰ó𝐝𝐜𝐲 [𝐓.𝐙𝐚𝐰𝐚𝐝𝐳𝐀𝐢]Opowieści tętniące ÅŒyciem. Odkryj je teraz