04.11.1939 ~Warszawa~POV RÓŻA:
O Jezu Chryste, moja głowa. Rano obudziły mnie głupie podśmiechiwania Rudego i Alka. Otworzyłam zaspane oczy, w drzwiach stoją Rudy i Alek. Jestem w łóżku Alka, ale nie sama. Podniosłam głowę lekko do góry...był to Tadeusz, który też dopiero ogarniał co się dzieje. Natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej zasłaniając się skrawkiem kołdry
- Czy ja przespałam się ze swoim dowódcą? - pomyślałam
- Wszystko dobrze ale dlaczego w moim łóżku? - zapytał roześmiany Alek, no mi nie było do śmiechu
Po chwili chłopaki wyszli a pomiędzy mną a Tadeuszem nastąpiła niezręczna cisza. Nie wiedziałam co mam się odezwać i czy wogóle mam się odezwać. Gdy chłopak ogarnął się i wyszedł z pokoju, ja wstałam z łóżka, kątem oka spojrzałam na lustro które stało w pokoju Alka.
-Brzydka, głupia i egoistyczna atencjuszka - pomyślałam
Ubrałam się i wyszłam z pokoju chłopaka, nie zwracając uwagi na całe otoczenie, chwyciałam buty i płaszcz i wyszłam z jego mieszkania. Po wyjściu z kamienicy szłam przed siebie, nie obchodziło mnie to co się ze mną stanie. Boże co za wstyd. On jeszcze kogoś ma. Jezu dlaczego ja? Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Czułam się winna, winna wszystkiemu. Nie poszłam do domu, zresztą nie miałam tam po co wracać. Dom gdzie na porządku dziennym jest alkohol to nie dom. Szłam do szpitala, będę pracować w szpitalu. Tego o mnie nie wiecie ale mam wykształcenie medyczne. Dlaczego to robię? Z dwóch powodów: Pierwszy, chce pomagać ludziom. Drugi, chce jak najmniej czasu siedzieć w domu.
Weszłam do budynku szpitala, wszędzie był harmider. Ranni leżeli nawet na korytarzu bo w salach już nie było miejsca. Z wielu sal wydobywał się jęk poszkodowanych.
- Pani co tu robi? - zaczepiła mnie jedna z pielęgniarek
- Dzień dobry, ja mam wykształcenie medyczne i mogłabym pomagać przy rannych - odezwałam się
- Alleluja dobry Boże, z nieba nam Pani spadła - rzekła pielęgniarka, która nie kryła radości - Rannych coraz więcej z frontu, a lekarzy nie ma
- Maria Kraszkiewicz ale wolę Róża - przedstawiłam się podając kobiecie dłoń
- Kazimiera Winna, mów mi Kazia, dziecko drogie - kobieta uścisnęła moją dłoń - Chodź zaprowadzę Cię
Szłam za kobietą, a im głębiej szłam w szpital tym bardziej przerażał mnie widok rannych i trupów na korytarzach.
- Masz dziecko tu masz ubranie, jak się ubierzesz to przyjdź do sali numer 243 - powiedziała kobieta podając mi biały fartuch
Gdy wyszła, naciągnęłam materiał na ubrania. Po chwili zrobiło mi się nie dobrze. Podeszłam do umywalki która znajdowała się w pomieszczeniu, oparłam się o nią rękami, pochyliłam się i zwymiotowałam. Gdy podniosłam głowę, spojrzałam w lustro. Położyłam swoją rękę na brzuchu
- Wszystko tylko nie to - powiedziałam szeptem sama do siebie i potem ruszyłam do sali do której kazano mi przyjść
Miałam zmienić choremu opatrunek, wszystko było by dobrze gdyby nie fakt że po chwili zaczęło mi się kręcić w głowie. Jedną ręką złapałam się za oparcie łóżka na którym leżał pacjent. Po chwili słyszałam tylko jak Kazia mnie wołała. Słyszałam to jakby za szybą. Po chwili urwał mi się film...
-----------------------------------
Serwus!
Jak oceniacie nowy rozdział? Myślicie że Mania może być w ciąży?
Kotwicka, Czuwaj!
CZYTASZ
𝐙𝐝𝐨𝐛𝐲𝐭𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐞 𝐝𝐨𝐰ó𝐝𝐜𝐲 [𝐓.𝐙𝐚𝐰𝐚𝐝𝐳𝐤𝐢]
Historical Fiction"𝐌𝐢ł𝐨ść 𝐜𝐢𝐞𝐫𝐩𝐥𝐢𝐰𝐚 𝐣𝐞𝐬𝐭, ł𝐚𝐬𝐤𝐚𝐰𝐚 𝐣𝐞𝐬𝐭. 𝐍𝐢𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚 𝐩𝐨𝐤𝐥𝐚𝐬𝐤𝐮, 𝐧𝐢𝐞 𝐮𝐧𝐨𝐬𝐢 𝐬𝐢ę 𝐩𝐲𝐜𝐡ą" 𝐀 𝐜𝐳𝐲 𝐦𝐢ł𝐨ść 𝐦𝐨ż𝐞 𝐛𝐲ć 𝐥𝐞𝐤𝐚𝐫𝐬𝐭𝐰𝐞𝐦? 𝐂𝐳𝐲 𝐨𝐛𝐞𝐜𝐧𝐨ść 𝐧𝐚𝐣𝐝𝐫𝐨ż𝐬𝐳𝐞𝐣 𝐨𝐬𝐨𝐛𝐲 𝐦...