Księga I, rozdział 1

248 13 53
                                    

Ile może spaść na łeb jednej osobie jednego dnia?!

Najpierw ojciec i jego list, potem Czkawka, a na koniec przedrzeźniające go bliźniaki! Śledzik, który wkurzył się za ledwo dotknięcie Smoczego Oka Dwa (Cóż za lamerska nazwa!!!) I Astrid, co to robi do Czkawki tak maślane oczy, że można na nich smażyć naleśniki, a w dodatku kto został wysłany na zakupy ryb?! Najmniej zawiniony spośród ich wszystkich! Czarna owca, popychadło, Sączysmark oczywiście!

Ryby... sprawa oczywista, gdyby kazali mu się po prostu odczepić to w życiu by ich nie zostawił. A tak przez pierwsze pięć minut naprawdę się nie skapnął... a teraz nie wrócił na Koniec Świata dla zasady. Pewnie się teraz śmieją. Jak zwykle za jego plecami.

Hakokieł zmrużył ślepia i obrócił głowę, patrząc z ukosa na jeźdźca.

- No i czego się gapisz, gadzie? - prychnął, opierając łokcie na rogach smoka i wpatrując się w horyzont - Wcale mnie to nie dotknęło, wcale a wcale!

Hakokieł westchnął i wrócił wzrokiem przed siebie, machając kilka razy skrzydłami dla wyrównania lotu.

- Ty, a jak myślisz, co musiałbym odwalić, żeby w końcu mnie docenili? - spytał jakby od niechcenia, po czym wrzasnął na cały głos i oparł się o łeb smoka - Pewnie się teraz beze mnie świetnie bawią! Jak zawsze, jak wrócę to wydarzy się najmniej pińćset rzeczy, a ja nie będę ich częścią! Jakby Czkawka nie mógł poczekać z wielkimi i niepowtarzalnymi przygodami na swojego najlepszego skrzydłowego!

Smok burknął pytająco.

- Jasne, że mam jakiś tam udział, ale za mały, gadzie, ZA MAŁY! I poza tym, ile razy nie chciałbym odstawić jakiejś kozackiej akcji, coś musi pójść źle i Czkawka na tej swojej Nocnej Furii musi mnie ratować! Jedyna Królowa Ognioglizd nas docenia, ale ile z nią kontaktu mieliśmy?! Null!

Na niebiesko-niebieskiej - ale w innym odcieniu - linii horyzontu pojawił się ciemny zarys wyspy, na której mieściły się Północne Rynki. Genialnie...

- Ej a może kupmy sobie coś super fajnego i zachowajmy to tylko dla siebie, co? - pochylił się tak, żeby smok go widział. Po stwierdzającym fuknięciu ogarnął, w czym problem - Taaa, faktycznie, będzie nas stać tylko na ryby i jakiś pierścień, a zdecydowanie nie sprzedam znowu swoich ciuchów! Nieważne, może coś się znajdzie za resztkę kasy, Czkawka i tak nie zauważy różnicy! Kto wie, może ten dzień nie jest jeszcze tak bardzo stracony...

***

- Fatalny pomysł!

- Z całym szacunkiem, Kroganie, ale czy cokolwiek, co kiedykolwiek zaproponowałem spotkało się z twoją aprobatą?

- Może nie spotkało się, bo wszystko jest głupie i niepotrzebne?

W ścianę między nimi po połowę ostrza wbił się nóż.

- Spokój, wasza dwójka! - Johann wyprostował się i wysunął z rękawa kolejny, po czym pokazał go do światła - Pierwszemu, który zwyzywa drugiego wydłubię tym oko, jasne?!

- Jemu to różnicy nie zrobi. - fuknął Krogan. Zadowolił się faktem, że Viggo na ułamek sekundy pozwolił swojej twarzy uformować się w wyraz zdenerwowania.

- Och, dajesz mi w takim razie przyzwolenie na obrażanie cię? - wzruszył ramionami. To nie tak, że nie zrobiłoby różnicy. Poza oczywistym faktem, że dalej miał w nim czucie, to lewym okiem dalej widział ruch i czarne rozmazane sylwetki na jasnym tle. I w tym właśnie momencie dostrzegł ruch Johanna, który zbyt przypominał zamach nożem, żeby można było mówić o pomyłce - Nieistotne. Nadal podtrzymuję, że potrzebujemy kogoś, kto zna się na Jeźdźcach.

I będą mogli mi skoczyć... - Jeźdźcy Smoków: Na Końcu Świata, AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz