Rozdział 4

26 2 2
                                    

Królowa usiadła koło planszy; spodziewał się eleganckiego, kociego zakręcenia ogona wokół łap, jednak się nie doczekał.

Usiadł naprzeciw niej, oglądając planszę jeszcze raz; miała tylko jedną wyspę na środku, stworzoną na podobieństwo tej, na której się znajdowali. Od razu zauważył... a raczej nie zauważył, bo brakowało drugiego kawałka lądu, na którym można by postawić wodza łowców na początku gry. Góra była zaznaczona przez trzy zmniejszające się, grube plastry drewna przyklejone jeden na drugim. Zaznaczona była rzeka, wodopój, wejście do jaskini Królowej, polanka, na której się znajdowali, oraz ich obozowisko. Wszystko na tyle duże, żeby można było postawić tam co najmniej po jednym pionku. Dodatkowo płytkim, wyrytym w drewnie rowkiem zaznaczony był gęsty kawałek lasu, do którego smoki nie chciały ich wpuścić.

Pionki były duże, marmurowe i pełne detali... poza twarzami, których po prostu nie było. Drogi zestaw, stworzony, żeby być ozdobny.

I w istocie, zdrajca wyglądał inaczej, niż zwykły; nie trzymał miecza i tarczy, tą drugą miał zaledwie przewieszoną na plecach. Ręce miał z przodu, trzymając coś, co wyglądało jak smocze jajo. Łódź białych miała jeden duży maszt, burty zdobione na kształt łusek Zbiczatrzasła, a sam łeb i przednia część podobizny smoka znajdowały się na dziobie jako galion. Postaci zwykłych pionków po białej stronie miały Nocne Koszmary siedzące im na ramionach, a smok, mimo siedzenia w zwyczajnej pozie, był podobizną Koszmara Ponocnika. Zwiadowca, pionek szczerze przez Viggo pogardzany był za to podobizną Zmiennoskrzydłego. Wspólnik był człowiekiem o raczej kobiecej posturze i długich włosach, mający koło nóg lisa.

- Cudny zestaw pionków. Zrobił go ten, kto nauczył cię grać, prawda? - obejrzał wodza czarnych i zmrużył oczy: figurka miała zbroję z misternie wyrzeźbionych łusek, a na prawym naramienniku znajdowały się trzy zagięte w górę kolce. W lewej ręce trzymał jakiś zwój, ale kiedy Viggo przyjrzał się jeszcze dokładniej, przyszło mu na myśl, że zwój mógł być tak naprawdę... lunetą? - Ile ty masz lat, jeszcze raz?

Wzruszyła obiema parami ramion.

- No tak, raczej nie znasz pojęcia kalendarza. Mniejsza o to, kto cię nauczył. - odstawił pionek, czując, że jeszcze chwila patrzenia się na niego, i zacznie toczyć się po schodach domysłów, aż doszedłby do tego, że wódz był zrobiony na podobiznę jego dziadka - Dlaczego nie pozwoliłaś nam odejść? Tego chciałaś, prawda? Obiecałem, że jeśli mi pomożesz, nigdy więcej ludzie nie pojawią się na twojej wyspie.

Królowa pokręciła głową i stuknęła pazurem w planszę. Nie czekając na odpowiedź wskazała zakazaną dla nich część lasu i dopiero wtedy podniosła wyczekujący wzrok. Szybko zreflektował się i wyciągnął notes, robiąc notatki prozą, bo wiedział, jak skończyłoby się jego przerysowywanie mapy.

- Jak zrozumiałem z zębatego przekazu ostatnim razem, tam wchodzić nie wolno pod żadnym pozorem? - dostał skinienie głową. Poczekała, aż skończy pisać i wróciła do planszy. Zrobiła znak iksa nad wejściem do swojej jaskini, nad ich obozowiskiem i nad polanką, na której się znajdowali.

- Jak rozumiem, tu nie wolno nam się atakować.

Skinęła głową.

- Aaale? - oparł palec na Zwiadowcy. W odpowiedzi lekko pociągnęła się za ucho i wskazała na siebie, a potem w górę. Oboje spojrzeli na Zmiennoskrzydłego, który zrobił się przeźroczysty i wisiał nad nimi jak duch - Zwiadowca, którego nie widać... ma sens.

Spuściła głowę z powrotem do planszy.

- A gra z tobą to zapłata za... - klepnął się w bok.

Uśmiechnęła się i skinęła głową w manierze przypominającą nauczycielkę mówiącą "brawo, udało ci się" do wyjątkowo zaspanego w ten dzień ucznia.

I będą mogli mi skoczyć... - Jeźdźcy Smoków: Na Końcu Świata, AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz