Rozdział 7

40 5 2
                                    

Lars II znów siedział poza swoim namiotem, wpatrując się w ogień. Cóż, czarnowłosy dzieciak był bezpośrednim pionkiem kuzynka Viggo, co miał zrobić? Sprzeciwić się?

Powinien się i tak cieszyć, że kuzynek z bratem nie postanowili go zabić w jakiś śmieszny - dla nich oczywiście - i pokrętny sposób za próbę dezercji, a jedyną konsekwencją była blizna w kształcie symbolu Łowców, wypalona na wierzchu jego prawej dłoni, własnoręcznie przez Rykera. Znając pomysłowość Viggo i bezduszność jego brata... zlitowali się. A nawet znak zaczął po kilku miesiącach powoli zanikać, co znaczy tylko tyle, że Ryker jednak jakieś serce dla rodziny miał, i wiedział, jak się przypala ludzi, żeby nie było to na zawsze. A dobitnie uświadomiło, jak bardzo Lars nie chciał znów uciekać.

Nie był idiotą, żeby po raz trzeci liczyć na zmiłowanie osoby z rodu Czarcioustych. Zwłaszcza, kiedy ta osoba zachowywała się jak były wódz, aka jego dziadek. Bał się, że Viggo zapamiętał sobie to, jak Lars traktował go w dzieciństwie. Wtedy było liczenie na odpuszczenie po raz pierwszy, choć niewypowiedziane.

Niby był między nimi tylko rok różnicy, ale kuzynek był zawsze dużo słabszy. Śmiesznie się go popychało i wyśmiewało to, jak próbował dorównać tym, którzy bez problemu dźwigali miecz jedną ręką. Oczywiście, kiedy Ryker nie patrzył. Jeśli patrzył, nie jadło się potem nic twardego, żeby przypadkiem nie wyrwać już chwiejących się zębów... hipokryta jeden, jeśli to on kopał młodego, to było mu wolno, ale jeśli robił to ktoś inny...

Wszystko fajnie, dopóki nie znaleźli go otoczonego postrzeloną zgrają Szybkich Szpiców i kilkoma sparaliżowanymi, starszymi od niego chłopakami, z łukiem w ręce i kołczanem strzał z Korzeniem na ramieniu. W kontraście do sparaliżowanych, on bez najmniejszego zadrapania, ledwo z ubłoconymi kolanami. Z tym jego... parszywym, przebiegłym uśmieszkiem na ustach.

"Uratowałem kilku imbecyli. Na przyszłość radziłbym nauczyć ich, że nie na wszystkie gatunki smoków działa krzyk i błyśnięcie mieczem. A teraz wybaczcie, dziadek poprosił mnie o grę wieczorem. Szkoda odmówić, a robi się późno." I lekko się skłonił, zakładając łuk na ramię, a potem sobie poszedł.

I ta zaczepka w nocy potem... "Hej, kuzynku, mam nadzieję, że nie gniewasz się, że nie byłeś częścią mojego planu, prawda? Wiesz, rodzina to rodzina i nie chciałem, żeby te Szpice ci coś zrobiły. Chociaż... jeśli twoja banda nadal będzie czepiać się tych, którzy ponoć nie nadają się na łowców... ck, kto wie, jakie smoki sprowadzą sobie na głowy, co nie?" Brr, dalej ciarki przechodzą!

- Dokąd idziesz? - spytał Lars, widząc, że czarnowłosy chłopak opuszcza namiot.

- O- nie śpisz. - wyprostował się jak struna - Muszę się napić. Tyle. Hehe...

- A... jasne. I tak nie moja warta. - westchnął i nasunął sobie hełm na oczy. Usłyszał, że chłopak gdzieś się zmył. Musi potrenować skradanie się, to na pewno.

...

Sączysmark był tego samego zdania. Bo deski pokładu trzeszczały jak siedem nieszczęść. Przeszedł w miarę spokojnie koło pokoju Johanna. Wiedział, że kupiec ma mocny sen. Koło pokoju Krogana przeszedł ze wstrzymanym oddechem, a przed drzwiami pokoju Viggo w ogóle stanął. Przecież on prawdopodobnie nawet nie śpi, a światło pod drzwiami tylko go w tym utwierdziło. A mógł udawać po prostu patrolującego strażnika...

Jeden krok. Bez skrzypnięcia. Drugi... cisza. Trze- SKRZYYYYYYP. Aj. Nikt nie wyszedł. Dobra. Dalej. Cicho, cicho, skrzypnięcie, cicho, znośne skrzypnięcie, spokój, spokój i jest w stajni.

Tam okazało się, że brakowało Paszczogona. No dobra, może nikt go nie nakryje.

Przechodząc koło jednej z krat, mimowolnie się zatrzymał. Szczerbatek leżał w zupełnie innej pozie, niż zazwyczaj śpi, bo ogon przyszpilony miał do ziemi klamrą. Jego uszy same się podniosły, kiedy okazało się, że ten ktoś w stajni się zatrzymał. Smok uchylił oko, jednak rozpoznając człowieka zamknął je i obrócił łeb do burty, machając ogonem na tyle, na ile umiał.

I będą mogli mi skoczyć... - Jeźdźcy Smoków: Na Końcu Świata, AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz