Rozdział 7

12 1 1
                                    

Krótki update: koniec cotygodniowej regularności, życie jest trudne. Oby nie zdarzyła mi się więcej miesięczna przerwa, ale no... mAtUrAlNa...

~~~~

Viggo obudził się gdzieś nad ranem. Wyspany.

Usiadł i rozejrzał się ze zdziwieniem. Nie bolała go głowa, zero piasku pod powiekami.

Co jest.

- Dobry dzionek, królewiczu, żebym ja spał krócej od ciebie to się jeszcze nie zdarzyło! - przywitał go Sączysmark, podając mu kromkę podeschniętego chleba i dwa paski suszonej wołowiny.

- Racja... czuję się dziwnie. Ale tak... dziwnie. To tak się da...?

- Najwyraźniej. A i drewno jest mokre, więc nawet nie wychodź spod tego koca. - zaanonsował, kopiąc w ich górce gałęzi, żeby znaleźć coś suchego.

- Nic, czego Szczerbatek nie obejdzie. - odparł. Usiadł i rozejrzał się w poszukiwaniu czegoś do zrobienia, ale po zastanowieniu trwającym tyle, ile zajęło, żeby zawiał pierwszy powiew wiatru, z powrotem skulił się w ciepłej kulce pod nagrzanym kocem.

- Mówiłem coś, czemu ty mnie nigdy nie- a zresztą. - Sączysmark wrócił do drewna - Idzie zima, nawet tu na południu. Pewnie na Berk zdążył już spaść śnieg. Będę musiał wybrać się na Rynki jeszcze raz, po jakieś ciepłe ubrania.

- Nie wiem, czy będziesz musiał specjalnie się wysilać, zostało mi kilka zimowych rzeczy w bazie w rozbitym statku. - odparł, próbując tak spokojnie jak umiał odwieść go od wydawania jego pieniędzy.

- Twoich rzeczy. - zauważył lakonicznie, obrzucając go spojrzeniem.

- I Johanna. - przypomniał, ździebko urażony - Czyli wiesz, świecidełka, drogie materiały, specyficzne futra... - zauważył, jak Sączysmarkowi oczy się zaświeciły na samo wspomnienie o garderobie Johanna - Wprawdzie jest od ciebie wyższy, ale akurat skrócenie rękawów nie jest dla ciebie problemem. - koc zsunął mu się z ramion, więc co prędzej naciągnął go z powrotem - Tylko może najpierw zajmijmy się kwestią doraźnego ciepła.

Szczerbatek wilgotnego drewna nie obszedł. Ognisko jak mokre i nieogniste było, tak mokre i nieogniste pozostało.

- Trza się modlić do Frei. - Sączysmark westchnął, rozglądając się w poszukiwaniu czegoś jeszcze do rozpalenia.

- Czemu miałbyś modlić się do Frei? - spytał Viggo.

- Bo nam ognia potrzeba?

- Freja jest boginią miłości. - odparł, rozbawiony.*

- Ognia!

- My na pewno mówimy o tej samej postaci?

- Siostra Frejra, jeździ na rydwanie zaprzężonym w koty.

- I potrafi zmieniać się w sokoła.

- Dokładnie!

- Jest boginią miłości, magii i urodzaju, na amen!

- Na co?

- Nawyk. Powiedzenie związane z religią ludzi z kontynentu. - machnął zbywająco ręką - Chodzi o to że jak się modlą to na koniec zawsze-

- Robisz wykład. - przerwał mu.

- Przepraszam.

- Nadal, Freja to bogini ognia! Wojna, sokoły... no to i ogień!

- Nie ma nawet opcji! - parsknął śmiechem - Wy na Berk to nawet wierzenia macie skrzywione!

- INNE! - wytknął go palcem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 2 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I będą mogli mi skoczyć... - Jeźdźcy Smoków: Na Końcu Świata, AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz