Rozdział 10

38 4 3
                                    

Siedzieli w ciszy od dłuższego czasu. A raczej Sączysmark od dłuższego czasu siedział. Viggo od dłuższego czasu leżał i pusto patrzył się w zasnute chmurami niebo.

Sączysmark aż się wzdrygnął na dźwięk jego głosu;

- Nie masz przy sobie żadnego alkoholu, prawda?

- Nope.

- Czyli nawet nie mogę ten jeden raz w życiu zapić problemu.

Sączysmark westchnął ciężko;

- Przykro mi. To musiało zaboleć, stracić coś, czego szukałeś całe życie... ważną pamiątkę.

- I ten jeden raz w życiu wolałbym, żebyś jednak był tym przygłupim osiłkiem, którego zawsze udajesz. - zasłonił oczy przedramieniem.

- Co?

- Chciałbym, żebyś mi jeszcze dowalił jakimś komentarzem.

- Wiesz, że tego nie zrobię.

- Ale to moja wina! Nie rozumiesz?! Całe poświęcenie, czas, te stracone lata poszły na marne, bo zachciało mi się być dobrą osobą! - podniósł się do siadu - Mogłem nie bawić się w dystyngowanego bohatera, tylko robić to, co mi najlepiej wychodzi: być przebiegłym, znienawidzonym przez smoki i ludzi skurwysynem, który widzi w życiu tylko pieniądze! Ale nie. Nie, bo nie byłem w stanie zabić tego chłopaczka, który odbiera nam pieniądze i oswaja smoki. Był sparaliżowany mgłą Marazmora, tuż przede mną, co za problem wbić mu nóż w serce? Tak, "bo tego wymaga gra", a guzik prawda! Nie byłem w stanie zabić żadnego z was! Dobrze wiedziałem, że Dagur prędzej czy później uratuje siostrę, dobrze wiedziałem, że zdążycie wyciągnąć bliźniaki ze stoczni, od początku planowałem oddać wam lekarstwo na Plagę Odyna... dobrze wiedziałem, że... że to wszystko... a mogłem was po prostu pozabijać, ale tego nie zrobiłem, i co mi z tego przyszło?!

- Czemu miałbyś...

- Bo jestem idiotą, okej?! Bo myślałem, że odpuścicie! Że to, co zbudowaliście, wasza więź ze smokami nie pójdzie na marne, bo zginiecie. Chciałem was po prostu wyrzucić z naszych terenów łowieckich. Podziwiałem was od samego początku. Nie tylko Czkawkę, chociaż jego najbardziej. Odkąd dowiedziałem się, że Ryker widział dziewczynę na Zębaczu, że przylecieli po nią inni na smokach... Dla mnie to było nie do pomyślenia. A wam się udało. Oswajaliście smoki. - zapadła cisza, głównie dlatego, że Viggo musiał wziąć kilka głębszych oddechów, znów opadając na plecy. Nawet nie zauważył, że uderzył głową w ziemię mocniej, niż przewidywał - Nieważne. Teraz już po wszystkim. Mamy żagiel, przywiążę go pi razy oko żeby się trzymał do ogona i polecimy na Koniec Świata. Powiesz, że mnie przechytrzyłeś i podstępem tam ściągnąłeś, bo zrobiłem się za mało uważny i zbyt na tobie polegałem. A że będę ranny, nawet nie spróbuję uciec. Trudno, przegrałem. Chciałem remisu to mam kurwa. Ta, mam, nic nie mam! Nieważne.

- Mówisz to już drugi raz. Ja uważam, że właśnie ważne.

- Wcale nie. - znów podniósł się na łokieć - I znowu mi wierzysz we wszystko co mówię?! Na kilometr widać, że to najtańsze kłamstwa! Bo tak, to są kłamstwa, młotku! Powinieneś się już nauczyć, że mi się nie ufa nigdy, a już na pewno kiedy próbuję zrobić wszystko, żeby się jakkolwiek usprawiedliwić i zrobić z siebie ofiarę!

- Najwyraźniej jesteś miernym nauczycielem. - wzruszył ramionami.

- Po prostu zawleczesz mnie do swoich i powiesz, komu oddałeś Śnieżynka. Dam ci namiary na mój skarbiec, jeszcze sporo powinno tam być. To tyle. Wybacz, że musiałeś tyle czekać na taki tego finał. - znów wrócił na plecy, zasłaniając oczy - Przepraszam.

I będą mogli mi skoczyć... - Jeźdźcy Smoków: Na Końcu Świata, AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz