Rozdział 6

88 2 9
                                    

Bip bip bip, ostrzegam od razu że przy tym rozdziale wywaliłam za okno wszelkie limity słów jakie ustalam sobie na jeden rozdział. Ale ja bawiłam się wyjątkowo dobrze pisząc ten, więc zachęcam do przebrnięcia XD (obawiam się że jeśli wydarzy się kilka jeśli to ten rozdział będzie musiał starczyć na 2 tygodnie)

- Pa, tato! - i drzwi zatrzasnęły się za Czkawką, prawie przycinając jego protezę.

Stoick tylko patrzył przez okno, jak niebieski Zębacz i zielony Koślawy Mruk ruszają na wschód.

...

Mruk przywykł i nawet polubił już długie, cało- lub też kilku- dniowe eskapady swojego jeźdźca. Zwłaszcza dobrze dogadywał się z Wichurką, więc wspólne latanie stało się przyjemnością.

- To dokąd dzisiaj? - spytała Astrid, przeciągając się.

- Za Cieśninę, na pewno. - odparł - Pamiętasz? Niedaleko Północnych Rynków było kilka małych wysepek, może znajdziemy tam coś ciekawego. A jak nie, to możemy podskoczyć do Mali albo do tamtego portu na wschodzie, dowiedzieć się, czy coś ustalili.

- Jasna sprawa, ty tu dowodzisz!

...

Wysepki przy Rynkach były puste, a Mala nie miała żadnych wiadomości. Przespali się na wyspie Obrońców, wysłali Straszliwca o swoich poczynaniach na Berk i z samego rana ruszyli dalej na południowy wschód, obierając kurs na Harrenhaul.

Dotarli tam późnym popołudniem. Pierwsze, co wyłoniło się zza horyzontu to sięgający nieba szczyt szarego masywu górskiego. Potem, dużo bliżej nich, wystająca z morza samotna skała z ogromnym paleniskiem i trąbą burzową na szczycie. Kiedy przelatywali nad nią, latarnik wychylił głowę ze swojej kanciapy, mrużąc oczy na widok dwóch osiodłanych smoków.

Wtedy wyspa ukazała im się w całości. Większa, niż się spodziewali... Była w większości pokryta lasem strzelistych sosen i świerków, oraz rdzawych, pomarańczowych i żółtych drzew liściastych, przygotowujących się na zimę. No tak, jest to jedna z wysp najbardziej wysuniętych nie tylko na wschód, ale również południe. Tu zima dębom i brzozom może i straszna, ale nie zabójcza.

Od srogich mrozów nadchodzących z wiatrami z północy wyspę poza położeniem chroniły poszarpane, ponadgryzane przez czas góry, których szczyty przecinały nawet te najwyżej płynące chmury. Z bliska i w porównaniu z drzewami wyglądały na jeszcze większe...

W sercu wyspy znajdowało się gigantyczne, zapadnięte na poziom morza jezioro, w które niczym kamienie w kałużę zostały powrzucane wysepki. Przelecieli nad spokojną wodą trochę niżej i dostrzegli kołyszące się przy małym pomoście dwie łódki. Zauważyli szeroki trakt, ciągnący się od jeziora w stronę osady.

Wioska rozciągała się szerokim, półkolistym pasem wokół potężnego, towarowego portu, tak wielkiego, jak ten na Północnych Rynkach. W tym momencie w dokach leniwie kołysały się dwa okręty handlowe o wielopiętrowych ładowniach, oraz kilka mniejszych, zwinniejszych statków, zapewne eskorty.

Osada była przyozdobiona ostatkami kolorowych liści i jesiennymi kwiatami, dzięki czemu zyskała uroczo pomarańczową szatę kolorystyczną. Spomiędzy domów o spiczastych dachach najbardziej wyróżniała się wysoka wieża, w której zawieszony był połyskujący brązem dzwon wielkości Bawolenia. Potem w oczy rzucała się jedna z chat na skraju sporego, wybrukowanego placu. Z użytkowym poddaszem, spora, o glinianych dachówkach i powieszonymi obok drzwi wejściowych gobelinami z naszytym symbolem, który został Czkawce już przedstawiony.

Wylądowali przed chatą wodza; Astrid na wszelki wypadek trzymała ręce blisko swojego topora.

Nawet z bliska, architektura wiele się od Berk nie różniła, choć było zdecydowanie mniej ornamentów robionych na podobizny smoków, a chaty wyglądały na zbudowane raz a porządnie; dużo więcej miało gliniane dachówki i stalowe elementy elewacji, bardzo podobne stylem do tawerny na Rynkach.

I będą mogli mi skoczyć... - Jeźdźcy Smoków: Na Końcu Świata, AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz