Rozdział 5

37 6 3
                                    

- Czyli wysłał go Johann, bo nie chcą, żebym to ja miał smoka. - wpatrywał się w skuloną w przerażeniu postać naprzeciw niego.

- Tja. Więcej nie ma się raczej czego dowiadywać. - Jules wzruszył ramionami - Jaki plan?

- Ponoć przydałby ci się model do nauki anatomii. - Viggo wzruszył ramionami - Jest twój.

- Tylko tyle? - spojrzał przez ramię, kiedy szef po prostu sobie poszedł.

- Mam bardziej niecierpiące zwłoki sprawy na głowie.

- Okej, to leć. - machnął na pożegnanie ręką i wrócił do skrępowanego i zakneblowanego więźnia. Uśmiechnął się milusio.

...

- Co, ktoś cię próbował sprzątnąć, tja? - Szczerbatek kłapnął zębami, kiedy kaganiec został mu zdjęty - A wyjechałem ledwo na jedną noc, no popatrz. - przyciągnął mu kosz z rybami i westchnął, przyglądając się, jak znikają jedna po drugiej - Żarłok z ciebie- Ej! - to ostatnie było spowodowane ogonem, który podciął mu nogi. Szczerbatek przerwał jedzenie, żeby się zaśmiać, po czym wrócił do dorszy i makrel.

...

Przy dźwiękach odległego uderzania młotów kowalskich i skrzeków Paszczogonów, Viggo przechadzał się po wyspie, nie mając w co włożyć rąk. Nie znał tamtej wyspy, więc po prostu wyjął spod łóżka jeden z planów oblężniczych i przerysował go pod to, co opisał Sączysmark. Teraz się nudził.

Krogan był w swoim żywiole, rozdając rozkazy na lewo i prawo, jakby to on był jedynym szefem. Niech ma, może nie będzie się tak rządził potem.

Z najbliższego pieca bez uprzedzenia zwolniono blokadę, przez co stopiony metal strugą polał się systemem rynien do form.

- Osz kurwa! - odskoczył, jakby rynna okazała się za płytka i część wrzącej, świecącej na pomarańczowo mazi wylała się prosto na niego. Potknął się o łańcuch już leżący na ziemi i prawie poleciał na ziemię, ale wpadł na jakiegoś Łowcę i złapał się jego ramienia w ostatnim momencie.

- Pan wybaczy m'lordzie, nie zauważyliśmy! - wytłumaczył się główny facet odpowiedzialny za piec, podbiegając do niego i patrząc w panice po formach.

- Następnym razem patrz, jak robisz coś takiego, idioto! - ofukał go przełożony, zanim odepchnął gościa na którego wpadł i prawie że odbiegł w stronę statku.

- To ja... dostaję następny raz? - szepnął facet od pieca, rozcierając szyję, na której jeszcze chwilę wcześniej prawie czuł ostrze noża, albo smocze zęby.

...

Dotarł do siebie do pokoju i oparł się o drzwi, przyciskając dłoń do blizny.

,,To było bite pół roku temu, ogarnij się!" Tja, mógł tak do siebie, nie swojego nadal ściętego przerażeniem ciała. ,,Pieprzony kretyn, czemu nie patrzy jak coś robi?!" Już trudno, niech ma, nie ma sensu robić afery. ,,Nie nie nie! Jeśli to zostawisz, będą gadać, że spotulniałeś, Vi! Każ go wrzucić do tego pieca albo co. Albo znajdź Gronkla, one plują lawą, będzie wiedział, czemu-" po co? Żeby pokazać że faktycznie mnie to dotknęło? Żeby teraz zabrakło nam ludzi? ,,Każdego można zastąpić-" ale nie w kilka minut, idioto. Wszyscy ogarnięci w piecach pracują przy piecach!

,,..."

,,Nie chcesz tego zrobić, bo czujesz że to ty mogłeś patrzeć, jak leziesz, co nie?"

I będą mogli mi skoczyć... - Jeźdźcy Smoków: Na Końcu Świata, AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz