Rozdział 9

37 4 9
                                    

- Wyglądasz cudnie. - skwitowała Astrid, próbując nie parsknąć śmiechem.

- Jakim cudem w ciągu ośmiu miesięcy wyrosłem z moich zimowych ciuchów? - westchnął Czkawka, ściągając z siebie przymały, podszywany wełną płaszcz.

- Synek, ten łach ma prawie cztery lata, nic dziwnego, że z niego wyrosłeś! - Stoick zdjął z szafy kolejne pudło zimowych rzeczy.

- Pewnie masz rację. - mruknął, przesuwając palcami po symbolu Nocnej Furii na zapięciu.

- Kupimy nowy. - pocieszyła go Astrid, chociaż dobrze wiedziała, że nie o sentyment tu chodziło.

- Pamiętasz, jak pięć lat temu nasze smoki odleciały podczas Snoggletog? Szczerbatka nie było dwa dni, a ja czułem się podle. A teraz zniknął już na miesiąc i... i czuję się jeszcze podlej.

- To nie twoja wina, Czkawka. Wszyscy to wiemy.

- Ale obiecałem mu, że nic mu się nie stanie... a teraz? Co się może z nim dziać? - ścisnął materiał w rękach, dalej wpatrując się w symbol.

- Znajdziemy go, gdziekolwiek nie jest. - Astrid położyła mu ręce na ramionach - Obiecałam ci to.

***

- Nie.

- Już raz mi nie uwierzyłeś, i pamiętasz, jak to się skończyło?

- Ale z tym Krzykozgonem to było inaczej...

- Zachowujesz się jak większy dzieciak, niż ja!

- Bo wmawiasz mi, że ślina Nocnej Furii leczy!

- A nie? Poruszaliśmy już ten temat!

- Nie wziąłem tego na serio, proszę cię.

- Szczerbatek, weź coś powiedz!

Szczerbatek ostentacyjnie zaczął się myć.

- Nie pomagasz, gadzie. - wysyczał Sączysmark. Wyglądało, jakby gad bardzo dobrze o tym wiedział. Przestał się lizać po łapach, patrząc na nich z wysuniętym językiem - Ja ci nowego ogona nie zmontuję on... - niepewnie wskazał Viggo - zapewne, tak! Ale jak umrze, to... eeem... to cię tu zostawię! - pstryknął palcami i założył ręce na piersi.

Z półprzymkniętych ślepi padał jasny komunikat: "Ta, jasne".

- Daj spokój, nic nie zdziałasz. - westchnął Viggo.

- Cicho bądź, ja tu dyplomację prowadzę!

- Z Nocną Furią? - stłumił w sobie chęć dodania "on jest inteligentniejszy od ciebie".

- Dobra, trzeba więc łopatologicznie! - Sączysmark wyjął jeden ze sztyletów Viggo, położonych koło toreb. Na początku był bardzo zdecydowany, ale kiedy tylko spojrzał na swoje palce, chyba uświadomił sobie, że jednak to mógł być zły pomysł.

- Nie musisz mi tego tak udowadniać.

- Najwyraźniej muszę!

- Wiesz, że to jest szantaż emocjonalny, nie?

- I bardzo dobrze!

No nie dało się nie uśmiechnąć. Tak tylko pod nosem, subtelnie, ledwo zauważalnie. Patrzył, jak Sączysmark podniesionym palcem nakazuje milczenie, przygotowując swoje siły psychiczne.

- Dobra, już, wierzę ci, pasuje? - westchnął, niemrawo podnosząc się na nogi i zabierając Sączysmarkowi sztylet - Nadal pozostaje kwestia dobrej woli Szczerbatka.

Smok przewrócił oczami.

- To znaczy, że się zgadza?

...

I będą mogli mi skoczyć... - Jeźdźcy Smoków: Na Końcu Świata, AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz