Rozdział 3

40 5 5
                                    

- Co robisz?

- A spróbuj mnie popchnąć. - syknął, nawet na niego nie patrząc.

- Matko, okej, już. - Sączysmark usiadł koło Viggo, patrząc, jak wlewa przegotowaną wodę z małego rondla do fiolki z jadem. Precyzja, z jaką to robił, rywalizowała z Czkawką w swoim stanie obsesji. Szacun.

- Już. - zamknął klapkę na fiolce i zapiął mały zatrzask - To o co chodzi?

- Pytałem się, co se tam majstrujesz.

- Rozcieńczam jad. Bo cóż... - spojrzał na ostatnie trzy pełne fiolki i na na wpół wykończoną przy obroży Szczerbatka - szybko schodzą. - rozejrzał się - Gdzie mały?

- Z Hakokłem. - chłopak wskazał za siebie ze zrezygnowanym wyrazem twarzy - Włączył mu się tryb kwoka, wierz mi, obroniłby małego i przed Zmiennoskrzydłym, gdyby się napatoczył.

- Hakokieł ma "tryb kwoka"?

- To mi zrobił jak spróbowałem Śnieżynka wziąć na ręce. - pokazał zaczerwienienia i kilka pęcherzy na palcach.

- Wsadziłeś pod zimną wodę? - spytał, oglądając je.

- Tja.

- Dobrze, to nic poważnego. Przejdzie za kilka godzin.

- Wiesz, bo zahaczyłeś o jakiegoś innego Ponocnika?

- Otóż to. Musimy się zastanowić, co zrobić z maluchem.

- Zatrzymajmy go!

- Co- nie!

- Ale-

- Powiedziałem, nie.

- Nie jesteś moim ojcem, żeby mi mówić, co mogę, a czego nie mogę adoptować! - bezwiednie stanął na palcach i zrobił najbardziej upartą minę, jaką potrafił.

- Dobrze. Więc ci uargumentuję. - wsadził fiolki do sakiewki - Śnieżynek dorośnie do kolosalnych rozmiarów, ale nie wiemy, w jakim czasie. Nie wiemy zatem, ile je, ani co konkretnie je. Póki co wyjadał nam ryby, ale nie możemy być pewni, że to właściwy pokarm. Potrzebujemy kogoś kompetentnego, kto zna się na takich smokach.

- A od kiedy ty się nie znasz?

- Polowanie na smoki a opieka nad nimi to dwie różne rzeczy, mój drogi.

- Oj to jedno i to samo!

- Naprawdę tak uważasz?

- No... teraz jak się spytałeś... - podrapał się po tyle głowy - Ale mam pomysł, co do osoby!

***

- Smarku, jesteś! - Minden wyglądała, jakby chciała go uściskać na powitanie - Co cię sprowadza? Ponoć zniknąłeś!

- Bo zniknąłem. - przyznał - Ale się odnalazłem. Tylko wiesz, - zniżył konspiracyjnie głos - chcę zrobić epicki powrót, więc nie rozpowiadaj tego za bardzo. Na razie szukam namiaru na kogoś, kto nazywa się "matką smoków."

- Ta kobieta z północy, która zabiera od nas smoki, które znajdziemy? Znaczy, w tym dobrym znaczeniu, oczywiście!

- O, czyli zna się na opiece nad smokami?

- I to jeszcze jak! A po co ci ona?

- Znalazłem takiego maluszka. - pokazał torbę, z której niepewnie wyglądał Śnieżynek, chyba uprzedzony do obcych - Nie wiem, jak mam go karmić et-cetera.

- Oooo, taki nieśmiały trochę... - Minden podsunęła Śnieżynkowi palce pod nos, dopiero potem uświadamiając sobie, że nie ma on nozdrzy. Smoczek jednak uznał sam gest za dobry znak, wysuwając więcej pióropusza z torby.

I będą mogli mi skoczyć... - Jeźdźcy Smoków: Na Końcu Świata, AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz