Kolejne minuty trwały jak wieczność. Jakby czas zatrzymał się tu i teraz.
Po głowie cały czas chodziły mi słowa Xingqiu "walczy o życie, ruszaj dupe i jedź do niego".Na widowni panowała cisza i mógłbym przysiąść, że właśnie kilka tysięcy par oczu wpatruje się w moją osobę co dodatkowo mnie stresowało.
Bo jedyne co widziałem to świecąca lampa wprost na moje oczy
Muzyka zaczęła grać, a mi zrobiło się nie dobrze
-Tak nie może być- pomyślałem i wziąłem wielki oddech przymykając oczy
Muszę coś zrobić
I gdy pewnie cały tłum ludzi myślał, że zacznę śpiewać ja zamiast tego odezwałem się do mikrofonu
-Em. Przepraszam was wszystkich ale dzisiaj nie zaśpiewam. Bo dowiedziałem się, że osoba, którą kocham leży w szpitalu i walczy o swoje życie. Wolę wybrać siedzenie teraz przy niej niż tą całą sławę. Także no, dziękuję i do widzenia- powiedziałem na co widownia wydała zaskoczony jęk i każdy na sali zaczął z kimś rozmawiać na co ja zeskoczyłem ze sceny i pognałem do wyjścia z wytwórni
- Oz! Do szpitala szybko- krzyknąłem do mojego kierowcy, który właśnie opierał się o maskę samochodu. Na szczęście po moich słowach zamiast się o cokolwiek pytać po prostu wsiadł za kierownicę i ruszył autem
***
Kolejne godziny pamiętam trochę jak przez mgłę. Po prostu gdy Oz stanął pod szpitalem nawet nie dziękując opuściłem pojazd i pobiegłem do drzwi, wręcz prawie je wyrywając z zawiasów. Zacząłem chyba krzyczeć do recepcjonistki by powiedział mi gdzie leży Aether, a ta w szoku wszystko powiedziała na co ignorując jej kolejne pytania "a co się stało?" , "Kim dla niego Pan jest?" lub "Czy mogę w takim razie w czymś pomóc" pobiegłem po omacku w stronę sali Aethera
Widok, który tam ujrzałem zmiótł mnie z planszy, a moje nogi automatycznie się pode mną złamały.
Mój kochany Aether leżał podpięty do chyba tysiąca urządzeń, a w kącie pokoju jego mama ze łzami w oczach podpisywała jakieś papiery od lekarza
- Proszę Pani, Aether przeżyje prawda? On żyje prawda? On musi żyć!- Zacząłem się pytać, a na koniec wręcz krzyczałem przez co kobiecie z oczu zaczęło wypływać jeszcze więcej łez
- Xiao kochanie, Aethera potrąciło auto i ma uszkodzone płuca i wszystko poniżej pasa...Nie wiadomo czy jeszcze kiedyś będzie mógł stanąć sam o własnych nogach- wychrypiała do mnie mama Aethera przyciągając mnie do uścisku na co jej się oddałem i pozwoliłem kobiecie płakać na moich ramionach
Ona żartuje..prawda?
Przecież Aether musi żyć.
I na tym film się urwał.
***
- Xiao?- usłyszałem głos Aethera na co automatycznie zebrało mi się na płacz
- Aether, proszę niech to wszystko się uda. Potrzebuję ciebie do mojego życia- powiedziałem nie otwierając oczu na co poczułem czyjąś rękę na mojej głowie
Zbyt bardzo przypomniała tą Aethera na co otworzyłem oczy i z łzami popatrzyłem się na twarz jej właściciela.
A okazał się nią mój mały Aether, który teraz leżał cały i zdrowy oraz tak jak ja zalany łzami
- Nawet nie wiesz jak bardzo się o ciebie bałem- krzyknąłem do chłopaka i wstając z krzesła obok łóżka zamknąłem go w duszącym uścisku
- Nie wiem co bym zrobił gdybym ciebie stracił. Kocham cię tak bardzo, że jesteś dla mnie jak tlen. Naprawdę uzależniłem się od ciebie Aether- powiedziałem to i chwyciłem twarz chłopaka w swoje recę na co ten pokazał mi swój piękny uśmiech i wpił się w moje usta
- To tak jak ja Xiao, tak jak ja..
*
Ohayo kochani!
Witajcie w ostatnim pełnoprawnym rozdziale tego fanfika..
Za minutę wstawie epilog i kończymy tą historię..
CZYTASZ
"Możesz wszystko" |Xiao x Aether|☆|
RomanceXiao jest cichym chłopakiem ze ślicznym głosem. Uwielbia śpiewać, sprawia mu to radość. Jednak boi się zrobić krok do przodu i pójść na jakiekolwiek przesłuchania bądź konkurs. Do czasu kiedy jego talentu nie odkryje pewien nowy z jego klasy ○ Akcja...