Część 25

4 1 0
                                    

1. Na początku znajomości z Nim, często wracałam myślami do tamtego chłopaka sprzed lat. Raz przywołana przeszłość nie odchodzi łatwo. Nie chce po raz drugi poddać się rozkazom, nie daje się wepchnąć w otchłań zapomnienia. Ile Ja wtedy mogłam mieć lat? Siedemnaście? Osiemnaście? Nie więcej. Chodziłam jeszcze do zawodówki. Piękne czasy - bunt, brak problemów związanych z codziennością. Bez reszty oddawałam się krytykowaniu wszystkiego, co krytykować się dało, czytaniu poezji, imprezowaniu i całej reszcie zajęć, które rozwijały Mnie dużo bardziej niż szkolna nuda. Po prostu żyłam i chyba nigdy później nie udało Mi się to lepiej. Czułam się panią świata, byłam wszechmocna siłą młodości i zadowolenia wspieranego poczuciem, że jestem w stanie zrobić wszystko, pod warunkiem oczywiście, że zechcę. Niczego Mi nie brakowało. Nauka wchodziła Mi do głowy nie jako sama. Miałam oczywiście chłopaka i to takiego, z którym spotykałam się już dwa lata, więc mogłam śmiało mówić o byciu z kimś ,,na poważnie", co na progu dorosłości jest jeszcze powodem do dumy bez czającego się z tyłu głowy poczucia obowiązku. Nie wiem do dziś, jak On że Mną wytrzymywał, bo w tamtym czasie byłam naprawdę doskonałym przykładem egoistycznej nastolatki, czerpiącej radość z robienia na złość wszystkim I nieliczącej się z nikim.

2. Czasami, kiedy tak jak teraz On leży obok Mnie, gdy odpoczywamy po zbliżeniu albo gdy dopiero zaczynamy się przytulać, a On przymyka oczy, czasami wtedy przyglądam Mu się uważnie, szukając podobieństw do tamtego chłopaka. Badam wzrokiem każdy kawałek Jego twarzy, dwie poziome zmarszczki na czole, które teraz, w chwili relaksu, wygładzają się, policzki z kłującymi igiełkami zarostu, prosty nos dodający wraz z silnie zarysowanymi szczękami męskości Jego rysom, ciemne rzęsy rzucające cienie na górną część policzków, niewielkie zmarszczki nad wargą zdradzające wszystkich palaczy. Porównując każdy szczegół z obrazami zapamiętanymi przed laty. Wszystko po to, żeby upewnić się, że przy Mnie leży zupełnie inny człowiek. Gdybym i Ja zamknęła oczy, żeby wyostrzyć wspomnienie, zobaczyłabym gładkie czoło, delikatny meszek na policzkach, dużo łagodniejszą linię szczęk i delikatny zarys ust. Tak, tamten był chłopcem. Wrażliwym, kochającym delikatnym chłopcem. Natomiast On to zupełnie inny człowiek. Mężczyzna. Wystarczy jeden rzut oka, żeby być tego pewnym. Chociaż teraz Jego rysy są złagodzone, widać, że czuje się spokojny i odprężony, to i tak Jego męska siła jest widoczna. Nie można tego nie dostrzec, nie można się pomylić. To widać - twardość, zdecydowanie, moc. Nie ma nic wspólnego z dawnym wspomnieniem. To mężczyzna z własną historią, przeżyciami, które wyżłobiły linie na czole i policzkach, uczyniły Go silnym i dały doświadczenia, dzięki którym wie, co robić, jak się zachować i potrafi podejmować decyzje. To człowiek nawykły do pracy, czasami bardzo ciężkiej, nieskarżący się, potrafiący stawić czoła przeciwnościom, gotowy do walki i zwycięstwa. Tak Go widzę i takiego kocham. A tamten? Tamten był zbyt słaby, nie umiał walczyć. Nie potrafił i chyba nie chciał. Nie umiał pokazać, że naprawdę Mu zależy, by sprostać pierwszej próbie. Wybrał ucieczkę i odejście za zasłonę przeszłości. Jednak czasami szukam. Sprawdzam, żeby się upewnić. I sama nie wiem, czy ucieszyłabym się, gdybym odnalazła tamtego w Nim. Właściwie za każdym razem boję się wyniku Mojego badania. Może dlatego zawsze robię to, gdy On ma zamknięte oczy. Tylko wtedy mogę mieć pewność, że nie znajdę podobieństw, że zachowam tę ostrą linię oddzielającą przeszłość od teraźniejszości. Że nie pomieszam, nie zgubię się i utrzymam tę pewność. Przekonanie o miłości do Niego. Takiego, jakim Go znam, jakim poznałam Go kilka lat temu. Nie chcę widzieć w Nim chłopaka sprzed lat, tego, który - który należy do przeszłości, został na zawsze rozliczony, zapomniany i stał się tylko cieniem w pamięci. Natychmiast wracam do teraźniejszości, odpycham wspomnienia, po raz kolejny zamykam drzwi do przeszłości, które jednak, czuję to, nie są już tak szczelnie domknięte jak kiedyś. Wiem, że powinnam to oddzielać, staram się, ale czy to ma sens? I czy się uda? Czy blizny z przeszłości nie otworzą się, przecięte ostrym, głębokim spojrzeniem zielonych oczy? Po co więc szukam? Dlaczego uparcie sprawdzam? Może dlatego, że najbardziej na świecie chciałabym czuć się bezpieczna. Wiem, że to możliwe z Nim, ale tamten chłopak nie mógł Mi tego dać. I nie chcę, żeby wspomnienie Jego słabości, kładło się cieniem na to, co jest teraz. Dlatego muszę Ich rozdzielić. Na zawsze. Dlatego szukam. Chcę się upewnić.

3. Starałam się przypomnieć każdy szczegół, żeby choć tak przedłużyć radość, oszukać samą Siebie, wmówić Sobie, że to nadal trwa. Nie chciało Mi się wracać do codzienności. Pragnęłam cofnąć czas, a potem go zatrzymać. Nakryłam się kołdrą, żeby choć tak odciąć się od pustego pokoju i teraźniejszości. W ciemności i cieple kokonu, który Sobie stworzyłam, starałam się nie poddać niedobrym myślom.

4. Przyszło Mi właśnie do głowy, że od czasu, kiedy jestem z Nim, żyję w dwóch światach. Jeden to ten codzienny, taki jak dotychczas. W tym świecie jestem sama i nie ma w nim Jego. Jest za to wiele innych rzeczy. Mój świat wymaga ode Mnie dyscypliny i to nawet dobrze, bo gdyby było inaczej, pewnie już ze sto razy rozsypałabym się zupełnie. Na szczęście nie mam wyjścia, muszę każdego dnia zebrać się i pracować. Owszem, czasami mniej, ale nic Mnie nie ominie, więc gdybym za bardzo odpuściła, potem nie dałabym rady. No to się zbieram. I pracuję. Zawsze miałam silne poczucie obowiązku, które pomagało Mi wychodzić z wielu życiowych dołków. Teraz też Mi pomaga. Muszę wykonać to, co do Mnie należy, żeby nie wiem co. Na dodatek lubię mieć poczucie, że Swoją pracę robię dobrze, więc przykładam się. Wtedy też czas mija szybciej, zajęta pracą nie zauważam upływających godzin. W Moim świecie każdego dnia jem, myje się, czytam, czasami oglądam film lub gram, piorę i robię zakupy. Ta rzeczywistość jest stabilna, przewidywalna, możliwa do zaplanowania. Istnieją jasne reguły, znane zasady, a to z jednej strony bywa nudne, ale z drugiej daje poczucie bezpieczeństwa i równowagi. Nie powinnam krytykować Mojego świata, tym bardziej, że sama go stworzyłam. Każdy szczegół, rytm dnia i pracy. Bo Ja nie lubię zmian. Boję się ich. I dawno temu postanowiłam, że zrobię wszystko, żeby ich unikać, a jeżeli to nie będzie możliwe, to przynajmniej je planować i kontrolować. W Moim świecie miał być spokój i porządek. W pewnym sensie nadal jest. Ale tylko w tym, który jest tylko Mój. Bo istnieje też drugi świat. Ten, w którym żyjemy razem - Ja i On. Nasz świat jest inny. Przede wszystkim narodził się z jednej wielkiej zupełnie nieoczekiwanej i gwałtownej zmiany. Wybuchł niczym wszechświat z nieskończoności i zaczął się rozszerzać w sposób niekontrolowany, zajmując coraz większą przestrzeń. Co ciekawe, w sensie fizycznym Nasz świat jest niewielki. Szczególnie w ostatnich miesiącach los nie był dla Nas zbyt łaskawy. Ale za to wymiar psychiczny Naszego świata jest ogromny. Mieści w Sobie setki godzin czekania i tęsknoty, ciężar westchnień, niewypowiedzianych słów, niedoszłych dotyków, szybkich i gwałtownych pocałunków, a także odległość dzielących Nas kilometrów, które pokonują Nasze sny, myśli i niemożliwe do zaspokojenia pożądanie. To ogromna przestrzeń, czasami tak duża, że mam problemy z jej ogarnięciem. Mówisz, że Nasz świat jest nierealny, że tak naprawdę nie istnieje? Rzeczywiście uważasz, że to wszystko, cała gama emocji, ogromne przyciąganie i kawałeczki czasu wyrywane z codzienności, żeby tylko się usłyszeć, żeby dotknąć chociaż przelotnie, że to jest nieprawdziwe? Zapewniam Cię, że Nasz świat jest. Musi być, bo przecież coś, co nie istnieje, nie może boleć, nie ma tylu barw, zapachów, smaków, nie przynosi tyle radości i tak wiele smutku. Dla Mnie bywa często bardziej realny, niż ten Mój. W każdym razie czuję go i przeżywam z o wiele większą mocą. W przeciwieństwie do trzeciego świata. Jego świata. Taki też istnieje, wiem o tym, chociaż właśnie on jest dla Mnie najmniej realny. Składa się z niezbyt wyraźnych cieni, strzępków informacji, kawałków rozmów telefonicznych, które zdarza Mi się słyszeć, słów wypowiedzianych przy okazji, niewielkich fragmentów opowieści. Nic konkretnego, niewiele. A jednak tamten świat istnieje, bo właśnie w nim przebywa On w czasie, gdy nie jest w Naszym. Tam spędza czas i domyślam się, że robi podobne rzeczy, jak Ja w Moim. Nie poświęcam zbyt wiele czasu na wyobrażenie Sobie Jego świata. Pewnie mogłabym poznać odpowiedź na część tych pytań, ale po długim namyśle doszłam do wniosku, że nie chcę. Nie potrzebuję tej wiedzy. Wolę, żeby czas, który spędza poza Naszym światem był jak najmniej realny. To nie Moja bajka, nie ma tam dla Mnie miejsca, więc nie chce go poznawać. Może łatwiej Mi dzięki temu udawać, że tamtej rzeczywistości nie ma? Że On odchodzi, w coś w rodzaju mgły, w niedookreśloność...Bo w czymś tak mało realnym, nie mogą przecież istnieć prawdziwe uczucia czy silne emocje. Nie można być zazdrosną o ludzkie cienie, nieokreślone postacie snujące się w niewyraźnych konturach pomieszczeń. Tak, Jego świat pozostanie dla Mnie właśnie taki.   


Pasujące do Mnie Cytaty Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz