1. Czy ból sprawia, że ludzie odwracają się od Swojego Boga? Jeśli tak, to dlaczego? Ból może sprawiać, że każdy odsunie się od wszystkiego. Ból może sprawić, że zrobisz rzeczy, o które byś się nigdy nie podejrzewał, na przykład zaczniesz obwiniać Boga o Swoje nieszczęście. Ból...Takie proste słowo, a mające tyle znaczeń. Nauczyłam się, że ból to najsilniejsza emocja, jaką można poczuć. W przeciwieństwie do innych emocji, tę każdy człowiek poczuje na pewno na jakimś etapie Swojego życia i nie ma ona żadnych zalet, żadnych pozytywnych aspektów, dzięki którym można na nią spojrzeć z innej perspektywy...Jest tylko obezwładniające doznanie samego bólu. Ostatnio dość dobrze poznałam ból...ból, który stał się prawie nieznośny. Czasami gdy jestem sama, co teraz często się zdarza, zastanawiam się, który rodzaj bólu jest gorszy. Odpowiedź nie jest tak prosta, jak myślałam. Powolny, miarowy ból, taki, który przychodzi, gdy wciąż rani Cię ta sama osoba, a Ty na to pozwalasz, Ja pozwalam na to, aby ten ból trwał...to nigdy się nie kończy. Tylko w tych rzadkich chwilach, gdy przyciska Mnie do Swojej piersi i składa obietnice, w które sam nie wierzy, ból znika. I gdy już przywykam do wolności, Mojej wolności od bólu, który sama Sobie zadaję, ten wraca wraz z kolejnym ciosem. Uznałam w końcu, że to palący, parzący, nieunikniony ból jest najgorszy. Ten ból przychodzi, gdy w końcu zaczynasz się relaksować, w końcu oddychasz, myśląc, że jakaś sprawa to wczorajszy problem, podczas gdy ten dotyczy dnia dzisiejszego, jutrzejszego i każdego, który nastanie. Ból przychodzi, kiedy angażujesz wszystko w coś, w kogoś, kto Cię zdradza tak całkowicie - a przy tym, wydawałoby się dla kaprysu - że ból Cię miażdży i czujesz, jakbyś nie mógł oddychać. Z trudem czepiasz się tej małej cząstki tego, co w Tobie zostało i co błaga, abyś trwał dalej, abyś się nie poddawał. Czasami ta mała cząstka to wiara. Czasami, jeśli masz szczęście, możesz się komuś zwierzyć i ufać, że ten ktoś uwolni Cię permanentnie. Jeśli jesteś jak Ja, nie masz nikogo, na kim możesz polegać, nikogo, kto weźmie Cię za rękę i zapewni, że przetrwasz to piekło. Zamiast tego musisz zasznurować buty, chwycić za rękę samego Siebie i sam się z tego wydostać.
2. Co oznacza dla Ciebie wiara? Czy pokładasz wiarę w czymś większym? Wierzysz, że wiara może wprowadzić dobro w życie ludzi? Moim zdaniem wiara oznacza wierzenie w coś więcej niż w Siebie. Nie wierzę, aby dwie osoby mogły mieć ten sam pogląd na wiarę, niezależnie od tego, czy Ich wiara ma podłoże religijne, czy nie. Wierzę w coś większego - tak zostałam wychowana. Chodziłam z rodziną do kościoła, w każdą niedzielę i prawie każdą środę. Teraz nie chodzę do kościoła, chociaż zapewne powinnam, bo wciąż próbuję określić, co czuję do Mojej wiary religijnej teraz, gdy jestem dorosła i nie mam już obowiązku robić tego, czego oczekuje ode Mnie matka. Kiedy myślę o wierze, Mój umysł nie zwraca się automatycznie ku religii. Zapewne powinien, ale tego nie robi. Zwraca się ku Niemu, jak wszystko. On jest każdą Moją myślą. Nie jestem do końca przekonana, że to dobrze, ale tak po prostu jest, a Ja wierzę, że ostatecznie się Nam uda. Tak, jest skomplikowany, nadopiekuńczy, czasami nawet despotyczny...okej, często jest despotyczny, ale wierzę w Niego, wierzę, że chce dobrze, bez względu na to, jak frustrujące są Jego działania. Mój związek z Nim wystawia Mnie na próby, których dotąd Sobie nawet nie wyobrażałam, ale każda sekunda jest tego warta. Naprawdę wierzę, że pewnego dnia Jego głęboki lęk o to, że Mnie straci zniknie i będziemy mogli razem spojrzeć w przyszłość, tylko tego pragnę. Wiem, że On też tego chce, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. Tak gorąco wierzę w tego człowieka, że zgodzę się na każdą łzę, każdą bezsensowną kłótnię...Przyjmę to wszystko tylko po to, aby być przy Nim w dzień, gdy zdoła uwierzyć w samego Siebie. Tymczasem wierzę, że pewnego dnia On powie Mi otwarcie i szczerze co czuje, w końcu kładąc kres wygnaniu, które sam Sobie narzuca, a które uniemożliwia Mu uczucie i radzenie Sobie z uczuciami tak, jak powinien. Że pewnego dnia dostrzeże, iż nie jest zły. Bardzo stara się być, ale w głębi ducha jest tak naprawdę bohaterem. Ocalił Mnie przed samą Sobą. Przez całe życie udawałam kogoś, kim nie byłam, a On pokazał Mi, że to w porządku być Sobą. Nie naginam już do wizji Mojej matki tego, kim jestem i kim powinnam się stać i gorąco dziękuję Mu za to, że pomógł Mi dotrzeć do tego etapu. Wierzę, że pewnego dnia zobaczy, jaki wspaniały jest w rzeczywistości. Jest niewiarygodnie doskonale niedoskonały i bardzo Go za to kocham. Może nie okazuje Swojego heroizmu w konwencjonalny sposób, ale się stara, a Ja tylko o to proszę. Wierzę, że jeśli będzie się dalej starał, w końcu pozwoli Sobie na szczęście. Będę w Niego wierzyć, dopóki On nie uwierzy w Siebie.
3. Ludzie mogą się zmienić tylko sami, niezależnie od tego, jak mocno inni próbują Im w tym pomóc. Muszą chcieć tego tak bardzo jak Ty, albo nie ma żadnej nadziei. Niemożliwe jest zmienić ludzi, którzy już zdecydowali, kim są. Nie można Ich wystarczająco mocno wspierać, żeby zmienić Ich niskie oczekiwania w stosunku do samych Siebie i nie można Ich wystarczająco mocno kochać, by stłumić nienawiść, którą do Siebie czują. To walka bez szans na zwycięstwo i wreszcie po całym tym czasie jestem gotowa się poddać.
4. Ranisz Moją duszę. Rzucam się od rozpaczy do nadziei. Nie mów Mi, żem przyszedł za późno, że te drogocenne uczucia wygasły na zawsze. Ofiaruję Ci Siebie z powrotem - to serce bardziej jest dzisiaj Twoje niż osiem i pół lat temu, kiedyś je nieledwie złamała. Nie powiadaj, że mężczyzna szybciej zapomina niż kobieta, że Jego miłość wcześniejszą ma śmierć. Nie kochałem żadnej oprócz Ciebie.
5. Właśnie tego dnia, piątego dnia, poczułem ciężar w piersi. Ciągłe przypominanie Sobie o tym, co zrobiłem i co najprawdopodobniej straciłem. Powinienem był zadzwonić do Niej wtedy, gdy patrzyłem na Jej zdjęcia. Czy Ona oglądała Moje zdjęcia? Miała chyba tylko jedno - to ironiczne, ale nagle zacząłem żałować, że nie dałem Jej ich więcej. Piątego dnia rzuciłem telefonem o ścianę, mając nadzieję go rozbić, ale pękł tylko ekran. Piątego dnia desperacko pragnąłem, by do Mnie zadzwoniła. Gdyby do Mnie zadzwoniła, byłoby w porządku, wszystko byłoby dobrze. Przeprosilibyśmy się i wróciłbym do domu.
6. Szóstego dnia obudziłem się z podpuchniętymi i nabiegłymi krwią oczami. Nie wierzyłem w to, jak głęboko załamałem się poprzedniego wieczoru. Ciężar na Mojej piersi jeszcze bardziej się powiększył i ledwo widziałem na oczy. Dlaczego byłem takim pojebem? Dlaczego wciąż traktowałem Ją jak gówno? Jest pierwszą osobą, która kiedykolwiek potrafiła Mnie zrozumieć, przejrzeć Mnie na wylot, zobaczyć prawdziwego Mnie - a Ja traktowałem Ją jak gówno. Winiłem Ją za wszystko, podczas gdy tak naprawdę to Ja byłem winny. To zawsze była Moja wina - nawet kiedy wydawało Mi się, że nie robię nic złego, to właśnie tak naprawdę robiłem. Traktowałem Ją chamsko, gdy próbowała rozmawiać ze Mną o ważnych sprawach. Krzyczałem na Nią, gdy przyłapała Mnie na kłamstwie. A okłamywałem Ją raz za razem. Zawsze Mi wszystko wybaczała. Zawsze mogłem na to liczyć i może dlatego traktowałem Ją tak, jak Ją traktowałem - wiedziałem, że mogę. Szóstego dnia zmiażdżyłem telefon pod butem.
7. Nie ma już we Mnie bólu, który w Sobie kiedyś czułam, nie ma już nic. Nie czuję nic i dobrze jest wreszcie nie czuć nic, wreszcie mieć kontrolę nad emocjami. Patrząc na ścianę, uświadomiłam Sobie, że nie muszę niczego czuć, jeśli nie chcę. Nie muszę niczego pamiętać, jeśli nie chcę. Mogę zapomnieć o wszystkim i nigdy nie pozwolić na to, by wspomnienia znów Mnie okaleczały. Ból, ten który czułam Ja sama i każdy inny nie zna ani odrobiny litości - ból odbierze należny sobie funt ciała, co do grama. Nie zatrzyma się, dopóki nie zostanie z Ciebie tylko łuszcząca się skorupa tego, kim byłeś. Oparzenie zdrady i ukłucie odrzucenia bolą, ale to nic w porównaniu z cierpieniem spowodowanym pustką.
8. Zniszczyłem Ją...mówiła, że nie potrafiła Mnie naprawić...że nigdy Jej się to nie uda. Ale to nie Ona spowodowała zniszczenia we Mnie. Zostałem przez Nią uzdrowiony, a podczas gdy Ona Mnie uzdrawiała, rozdarłem Jej piękną duszę na zbyt wiele kawałków. W gruncie rzeczy zniszczyłem Ją sam, zniszczyłem Jej zajebiście pięknego ducha, egoistycznie dając się pozszywać w całość. Najbardziej popierdoloną częścią całej tej masakry jest to, że nie chciałem zobaczyć, jak bardzo Ją raniłem, jak dużo Jej światła przyćmiłem. Wiedziałem o tym, wiedziałem od początku, ale to nic nie znaczyło - zaczęło mieć znaczenie dopiero wtedy, kiedy wreszcie wszystko zrozumiałem. Kiedy raz na zawsze Mnie odrzuciła, wtedy zrozumiałem. Uderzyło Mnie to jak cholerna ciężarówka i nie mógłbym zjeść temu z drogi, nawet gdybym próbował.
CZYTASZ
Pasujące do Mnie Cytaty Część 2
Poetry,,To właśnie My. Właśnie tacy jesteśmy." ,, Każdy aspekt Mojego życia...