1. Bycie z kimś naprawdę to nie tylko miłość, pieszczoty i seks. Tak, wiem o tym. Życie składa się z drobiazgów, codziennych małych spraw. I dwoje ludzi, którzy są ze Sobą, budują własny świat z drobnostek, ale takich, które łączą bardzo silnie, mocniej czasami niż igraszki w łóżku czy szeptane do ucha wyznania. Czy możliwe jest zbudowanie takiej relacji, jeżeli tak rzadko można być razem? Czy uda się stworzyć więzi silniejsze niż tylko fizyczne? Martwiłam się o to i na początku miałam wiele wątpliwości. Kilka, czasem kilkanaście godzin w miesiącu mogło przecież nie wystarczyć. Jednak teraz, po roku, wiem, że takie więzi tworzą się samoistnie, że powstają tak po prostu, bez układania scenariuszy, planowania czy oficjalnych postanowień. Rodzą się spontaniczne, z pozoru nieznaczące, ale zostają wzmacniają się i rosną w siłę tak długo aż staną się niezmienną i stałą częścią związku, rytuałami odprawianymi w określonych sytuacjach, znanymi tylko dwojgu ludziom i tylko dla Nich zrozumiałymi. Reszta świata nie ma dostępu do tych tajemnic, nie zna ich historii, nie pojmuje znaczenia i ważności kilku z pozoru banalnych słów lub gestów. A dla tych dwojga wtajemniczonych, to małe skarby, kawałki wspólnego życia, z których składa się jedynie Im dane prawdziwe bycie razem.
2. Pierwszy kryzys przyszedł po kilku miesiącach. Poczułam, że mam dość i nie zniosę tego ani dnia dłużej. Nie nadaję się na czekającą w nieskończoność, nie pozwolę zrobić z Siebie naiwnej idiotki, która żyje nadzieją na coś, co nigdy nie nastąpi. Nie chciałam widzieć się w roli tej, z której wszyscy po cichu się śmieją i pukają się w czoło, tej, która poświęciła wszystko dla iluzji, bo uznała ją za prawdziwą miłość. Stwierdziłam, że jestem dorosłą, rozsądną kobietą. Zawsze byłam niezależna, nie pozwoliłam, żeby ktokolwiek dyktował Mi, jak mam żyć. Ciężko pracowałam na to, co osiągnęłam, wyszarpałam Sobie względny spokój i stabilizację. A wszystko to dzięki zdrowemu rozsądkowi i realistycznemu patrzeniu na świat. A skoro to przyniosło efekty, należy się jednak trzymać sprawdzonej metody i nie pozwolić na manipulowanie Sobą, na łamanie zasad. Nawet komuś tak wyjątkowemu jak On. Gdyby chciał, to zrobiłby coś, żebyśmy byli razem. Zrobiłby na pewno. Widocznie jednak nie chce. Wobec tego Ja mogę nie chcieć dłużej tkwić w tym chorym układzie. Nie widzę powodu, dla którego Ja miałabym ciągle być poszkodowana, rezygnować ze Swoich pragnień. Wypłakałam to wszystko w poduszkę, kilka nocy trwało utwierdzanie się w przekonaniu, że podejmę jedynie słuszną decyzję. A potem kolejnych kilka, żeby przekonać samą Siebie, że dam radę to zrobić i przetrwam trudny czas. I że warto. No, że duma, honor, ambicja i takie tam...Wreszcie wymyśliłam plan. Wiedziałam, że nie będę w stanie Mu tego powiedzieć. Bo wystarczy, że spojrzy na Mnie i wszystkie postanowienia staną się nieważne. Nie oprę się Mu, nie mam tyle siły.
3. Zawsze lubiłam ładną bieliznę. To jedna z tych rzeczy, przed zakupem której trudno Mi się powstrzymać i ciągle Mi mało. Mogę włożyć pierwszy z brzegu wiszący w szafie sweter i dżinsy, ale jeżeli pod spodem mam coś seksownego, od razu czuję się piękna i atrakcyjna. Bielizna dodaje Mi pewności Siebie, jest czymś w rodzaju zbroi, pomagającej Mi w pokonywaniu trudności. Wcześniej nie zależało Mi, żeby komukolwiek prezentować Swoją kolekcję. Owszem, miałam świadomość, że mężczyznom się to podoba, ale nie przywiązywałam większej wagi do Ich oceny. Najważniejsze było to, że Ja wiedziałam i doceniałam jej wygląd i jakość. Była przede wszystkim dla Mnie. Odkąd On się pojawił, także w tym względzie nastąpiła zmiana. Moja bielizna jest także dla Niego. Dobieram ją jeszcze staranniej, dłużej zastanawiam się, co założyć na spotkanie, żeby było odpowiednie do nastroju i sytuacji. Bo bielizna, którą wybieram, wyraża także Moje emocje, jest ich odbiciem.
4. Tak, jestem zazdrosna. Jak cholera. Moja zazdrość jest ogromna i obejmuje wszystko, cokolwiek On robi beze Mnie. Z całego serca nienawidzę Jego koleżanek. Nie radzę Sobie z tym uczuciem. Tym bardziej, że zawsze byłam dumna z tego, że nie jestem zazdrosna. Nie znałam tej emocji, nie dotyczyła Mnie w żadnym stopniu. I nie rozumiałam, jak można czuć coś tak bezsensownego, opartego wyłącznie na wytworach własnego umysłu, bez potwierdzenia w faktach, bo przecież dotyczy sytuacji, w których Nas nie ma. Teraz mogłabym śmiać się z samej Siebie, gdyby nie to, że wcale Mi nie jest do śmiechu. Jakoś mało zabawne jest wciąż myśleć o tym, co On robi w tej chwili i od razu tego czegoś nie lubić. Robię co mogę, żeby nie poddać się tej niszczycielskiej sile, która zatruwa Mi życie, ale ta walka jest chyba skazana na niepowodzenie. Bo niby wiem, że przecież nic złego się nie dzieje, rozumiem, że każdy coś tam robi i z kimś się spotyka, że i tak nie mam na to realnego wpływu, że On zrobi to, co będzie chciał, a Moja zazdrość niczego nie zmieni. No jeśli cokolwiek, to tylko na gorsze. Dobra, wiem to wszystko, robię twarzy, którą widzę w lustrze, wykłady o zaufaniu, wolności, bezsensie zatruwania Sobie życia wymysłami, a nawet szantażuje, mówiąc o poczuciu własnej wartości. I co? I nic. Bez zmian. Skąd to się bierze? Z niepewności? Może z lęku? Nie potrafię tego stwierdzić. Wiem jedno: jestem zazdrosna. Wsłuchuję się w każde słowo Jego opowieści, żeby wyłapać ewentualne niepokojące sygnały. O czymkolwiek mówi, badam, czy nie ze zbyt dużym zaangażowaniem. Mam w Sobie ogromną siłę i jestem gotowa do walki ze wszystkim, co zagrozi Naszej relacji. Nie boję się, bo strach czują tylko Ci, którzy mają coś do stracenia. A ja nie mam. Jedyne, co Mnie interesuje, to On, więc mogę w tej walce postawić wszystko na jedną kartę. Jestem gotowa, w każdej chwili.
5. To był jeden z tych dni, w których tęsknota stawała się nie do zniesienia, a przyszłość jawiła Mi się w bardzo ciemnych barwach. Widziałam w niej Siebie jako starą, sfrustrowaną kobietę, którą przy życiu trzyma jedynie głupia nadzieja, że On jednak kiedyś przyjdzie i zostanie z Nią na zawsze. Albo jako wyśmiewaną przez ludzi, pozostawioną po latach, ewentualnie zwariowaną osobę, która cała niespełnioną miłość przelewa na bezpańskie psy i koty. Lub może szaloną podstarzałą dzidzię - piernik ze zbyt mocnym makijażem i w zbyt krótkiej spódnicy, próbującą w klubach nadrobić stracone lata i znaleźć byle kogo, aby tylko choć na chwilę nie czuć się samotną. Jednym zdaniem: straszny dół, z którego w żaden sposób nie mogłam się wygrzebać. Miałam dość. Czułam, że dłużej tego nie zniosę, nie udźwignę, że buduję zamki z piasku, że grzęznę w czymś, co raczej Mnie wciągnie niż pozwoli dość na bezpieczny ląd. Po głowie krążyły Mi różne wizje. Na przykład, że jestem dla Niego zbędnym ciężarem, że może już się znudził albo beze Mnie żyłoby Mu się łatwiej i lepiej. Że go jakoś ograniczam, przysparzam problemów. I takie tam różne pomysły, powstałe głównie z tego powodu, że od kilku dni On zamiast, jak zazwyczaj, sześć czy siedem razy w ciągu dnia, dzwonił tylko dwa lub trzy.
6. Tylko On potrafi przegnać wszystkie dręczące Mnie demony. Gdy jest przy Mnie - żaden nie odważy się wyjść. Cóż z tego, skoro wiem, że gdy tylko pójdzie, natychmiast zajmą Swoje miejsce. I będzie tak do dnia, w którym rozłoży w Moim mieszkaniu te wszystkie rzeczy, których one nie zniosą. Znaki, że jest i będzie zawsze. Szczoteczka do zębów, ładowarka do telefonu, koszule w szafie - rekwizyty Mojego prywatnego egzorcysty, symbole miłości, której żaden demon nie zdoła pokonać.
7. Wszystko układało się dobrze. Byłam bardzo zakochana, zapatrzona w zielone oczy tamtego chłopaka. W nich widziałam wspaniałą przyszłość, szczęście i miłość, której nic nie może zniszczyć. Poprzedni związek przestał się liczyć. Chłopak, z którym spotykałam się od dwóch lat, miał stać się zamkniętym rozdziałem Mojego życia. Chciałam to zakończyć jak najszybciej, żeby móc już bez wyrzutów sumienia wejść w to nowe i piękne. Nie przewidziałam jednak takiego rozwoju wypadków, jaki nastąpił. Mój chłopak nie chciał tak łatwo się poddać. Postanowił, że spotka się z Moją miłością i przeprowadzi, jak to nazwał, męską rozmowę. Nigdy nie popierałam rozwiązań siłowych, ale mimo to poczułam swego rodzaju ciekawość. I w głębi duszy byłam dumna z tego, że mężczyzna chce o Mnie walczyć. Może i to niedojrzałe, ale taka najwyraźniej wtedy byłam.
CZYTASZ
Pasujące do Mnie Cytaty Część 2
Poetry,,To właśnie My. Właśnie tacy jesteśmy." ,, Każdy aspekt Mojego życia...