ROZDZIAŁ 2

3.4K 86 7
                                    

LUCAS WILLIAMS:

Siedzę dziś w swoim biurze i przeglądam papiery. Czekam na Marco, mojego przyjaciela z którym mam jechać na akcje. Na codzień zajmuje się przemytem broni, narkotyków, udzielam też pożyczek na lewo z których biorę wysokie odsetki. Oprócz tego mam kilka klubów. Z legalnych interesów to mój brat ma firmę w branży IT na której widnieje jako jego wspólnik, oprócz tego mam kilka kawiarni, bo w końcu trzeba sprawiać pozory., żeby niepotrzebnie nie węszyli wokół mnie.

Po 15 min przyszedł Marco, jest to wysoki, napakowany blondyn, razem wychowaliśmy się na jednym podwórku. Jego ojciec często krył mojego ojca, razem się wspierali w dążeniu na szczyt, przez co nasza relacja również wygląda podobnie.

Dziś mamy jechać do Georga Taylor'a, który jest mi winien ogromną sume. Facet pożyczył aby udoskonalić swoją pożal się boże firmę. Omawiamy plan z Marco, rak jak zawsze: jesteśmy z nim umówieni na 14 w jego firmie jako potencjalni klienci, wchodzimy wraz z 2 ochroniarzami, barykadujemy drzwi, postraszymy, zarządami to co nasze, damy czas z tydzień, jeśli nie kulka w łeb i firma nasza, potem sprzedajemy i kolejne miliony wpływają na konto. Proste? Proste

Wsiadamy do białego Mercedesa i po godzinie jesteśmy na miejscu, wchodzimy do budynku a za nami nasi ochroniarze. Recepcjonistka kieruje nas na 29 piętro do sali konferencyjnej, na razie idzie wszystko dobrze rybka połknęła haczyk, z resztą tak jak zawsze. Wychodzimy z windy i kierujemy się do danej sali gdzie czeka już na nas dłużnik. Z pomieszczenia jest idealny widok na panoramę miasta, na szczęście nikt inny z  pracowników nie widzi co tu się dzieje, więc można sobie pozwolić na więcej.

Kiedy George nas zobaczył odrazu się napiął, co dało mi dodatkowe poczucie satysfakcji. Jeden z ochroniarzy oparł się o drzwi, tak aby nikt ich nie otworzył. Ja stałem na środku razem z Marco, który zaczął swoja przemowę.

-Witaj George wiesz po co tu jesteśmy

- Nie wiem przeciez płace wam regularnie

-Za mało, odsetki ciagle rosną- syknąłem i wbiłem w niego lodowate spojrzenie

-Nie mam więcej dla was, musze utrzymać wszystko na porządku

-Nie masz? A to zabawne - zaczął Marco idąc w strone Georga z pistoletem w ręce - A jakoś ostatnio kupiłeś swoje córeczce nowe złote Porshe, takim sposobem miałbyś już pół długu mniej

- Nie mieszajcie sie w nie swoje sprawy - ocho mamy kolejny czuły punkt

-A co jesli twojej córce stałaby się krzywda?- zaczał Marco z ironicznym uśmiechem

- Ani mi się waż jej tknąć skurwysynie - Marco jak na zawołanie odbezpieczył broń i przystawił ją do głowy Georga, nie miał cierpliwości do ludzi.

-Takiś niecierpliwy?  Dobrze za tydzień 1.5 mln  tam gdzie zawsze - syknąłem lodowato i dałem znak że wychodzimy.

Kiedy wychodziliśmy mężczyzna krzyknął:

-Prosze dajcie mi 2 tygodnie

-Tydziń i 1.6 mln - krzyknął Marco, ja tylko się uśmiechnąłem i ruszyliśmy w stronę wyjścia.

Do domu wróciłem około 16, poszlem sprawdzić jak sie kreci mój legalny biznes. O 20 przyszedł Marco opijać sam nie wiem co. Rano obudziłem się w salonie, obok mnie spał Marco, patrze na zegar który wskazywał 12.00. Zwątpiłem i poszłem spać dalej. O 15 obudził mnie Marco, który trzymał w rekach 2 kawy.

-Jak się spało księżniczko?- powiedział z kpiarskim usmiechem na twarzy

-Nie wkurwiaj mnie nawet, cały dzień zmarnowałem przez ciebie

-No juz sie tak nie obrazaj. Proszę - podal mi kubek z kawą. Wziąłem dużego łyka i postawiłem na bialym stoliku kawowym przedemną. Wstałem i ruszylem w strone schodów

-Ide wziąść prysznic

-Bedę czekal w biurze - uslyszalem jego krzyk bedac już na schodach.

Wziąłem długi orzeźwiający prysznic, nadal bolała mnie trochę głowa, w ręczniku udałem się do garderoby, gdzie ubrałem się w czarne jeansy i zwykły czarny t-shirt. W mojej garderobie praktycznie wszystko było w kolorze czarnym.

Kiedy doszłem do biura Marco już sączył wisky, pokręciłem głową na jego zachowanie i zacząłem ustalać ostatnie szczegóły najbliższego przemytu broni.

Spłata Długów U MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz