ROZDZIAŁ 17

1.8K 66 2
                                    

LUCAS WILLIAMS:

Po kilku godzinach z sali wyszedł lekarz, odrazu zerwałem się na równe nogi i podeszłem do niego

-Co z nią?

-A pan jest?

-Patnerem - od seksu, ale tego doktorek nie musi wiedzieć pomyślałem

-Pacjentka przeszła poważną operacje, która się udała, ale jej życiem nadal stoi pod znakiem zapytnia. Najbliższe 24h będzie decydujące

-Dobrze, chciałbym przenieść ją do szpitala w Los Angeles

- Dobrze, proszę dac mi numer do lekarza, który będzie opiekował się pacjentkom, ustale z nim szczegóły i dziewczyna najwcześniej w pojutrze będzie mogla być w Los Angeles

-Dziekuję, czy mogę do niej wejść?

-Sala 28 jak pan wyjdzie z tąd, w lewo i do końca, prosze nie siedziec za długo pacjentka potrzebuje odpoczynku

-Dobrze - odpowiedziałem na co lekarz kiwnął głową i zniknął za drzwiami.

Napisałem Marco, bo nie chciało mi się go szukać, nawet nie wiem czy jeszcze tu jest, że operacja się udała, ale Liv jest nadal w ciężkim stanie, i udałem się pod jej sale, zawachalem się, ale nacisnąłem klamkę.
To co tam zobaczyłem zabolało. To przeze mnie ona cierpiała. Blada, z maseczką tlenową na twarzy podpięta do tych wszystkich urządzeń. Mimo że widziałem i uśmierciłam dużo ludzi, ten widok zrobił na mnie wrażenie.

Podeszlem do łóżka i złapałem ją za rękę, kucnąłem i nie wiem przez ile wpatrywałem się w nią. Z transu wyrwała mnie pielęgniarka, która mówiła ze muszę już iść, miałem ochotę ją w tamtym momencie zastrzelić, ale wyszłem, całując na pożegnanie Olivie w czoło.

Dziewczyno co ty ze mną robisz, przy tobie zachowuje się całkiem inaczej i robię się posłuszny. I to mnie martwi..

W San Diego nie miałem apartamentu, a przydał by się, więc wsiadłem do auta i pojechałem do domu rodziców, bo był bliżej niż mój, a nie miałem czasu, aby marnować godziny zeby przejechać miasto do mojej willi. Posiadanie dwóch domów na krańcach miasta ma swoje plusy.

Ochrona otworzyła mi bramę, w domu był tylko ojciec, więc poszedłem się z nim przywitać

-Dzień dobry ojcze

-Witaj synu, coś się stało

-Wczoraj byłem zniszczyć konkurencje w San Diego

-Sancheza?

-Tak, i trochę plany się zjebały

-Lucas mówiłem ci że ten chuj ma żyć!

-Zawału dostał!

-Bo cie zobaczył?- prychnął

-Bo zobaczył postrzelonego syna

-Jeszcze lepiej - prychnął

- Ten młody postrzelił mojego człowieka,  i ta mu odstrzeliła

-Czy ciebie do reszty pojebało?! Kobiete wziąłeś na akcje!

-Przez 2 jebane tygodnie truła tego chuja, i rozkochiwała młodego, Sanchez stał jak wryty, ale jak usłyszał strzał, a potem drugi i zobaczył że oberwal jego syn sam zszedł. Według mojego lekarza to zawał, więc zostawilismy go, a synalek powinien przeżyć, w udo strzelila, ale w obronie własnej

-Powiedzmy ze Sancheza załatwiliśmy,  a co z tą dziewczyną?

-Oberwała w nadbrzusze, stan krytyczny, chce ją w szpitalu u nas, a nie w San Diego

-Zależy Ci na niej

-Co?

-Zależy ci na tej dziewczynie i nawet się nie wypieraj, bo ja wiem swoje

-Przyjechalem zeby sie ogarnąć i wracam do niej, może juz dziś ją przywioze

-Dobra idz sie ogarnij, a ja powiem Susan (gosposi) żeby ci zrobila coś do jedzenia

Poszedłem do swojego dawnego pokoju, czas w nim zatrzymał się 5 lat temu jak się z tad wyprowadziłem. Wziąłem szybki zimny prysznic, obwiązałem ręcznik wokół bioder i udałem się do garderoby, założyłem czystą bielizne, czarne spodnie garniturowe i tego samego koloru koszule. Zeszłem na dół, na stole był już pełnowartościowy posiłek przygotowany przez gosposie. Wypiłem tylko kawę w kilku haustach i udałem się pozałatwiać kilka spraw, niby Marco pilnował ich, ale i tak wolę się upewnić. Stwierdziłem że dziś nie pojadę do Olivi bo zrobił się straszny syf, i w mafii i w tych legalnych biznesach. Z racji tego że mój przyjaciel pomagał mi skończyło się tym że byliśmy mocno wstawieni i mój ochroniarz odwiózł nas do apartamentowca gdzie mieszka blondyn i Olivia. To jak dotarłem do  mieszkania zostaje wielką niewiadomą, bo nie pamiętam.

Obudziłem się we wczorajszych ubraniach, głowa bolała mnie niemiłosiernie, nie chciało mi się wstawać z łóżka, wyjąłem telefon z kieszeni i kiedy zauważyłem 4 połączenia od dr. Emmanuela zmarłem. Zawsze jak coś się działo dzwonił max. 2 razy. Kiedyś jak postrzelili ojca zadzwonił raz, a że nie odbierałem to musiało się coś stać. W głowie już miałem najczarniejsze scenariusze. Wachałem się, ale koniec końców zadzwoniłem

-Lucas nareszcie

-Coś się stało?

-Tak, wczoraj przywieźli Olivie, bo jej stan był na tyle dobry, ale po kilku godzinach się pogorszyło i...

-Żyje?- krzyknąłem nie pozwalając mu dokończyć

-Tak, spokojnie, dostała krwotok wewnętrzny, ale już jest.... lepiej niż wtedy, co nie oznacza że już nie jest źle bo nadal jest

-Daj mi 30min i przyjadę

-Będę w gabinecie

Rozłączyłem się, poderwałem się na równe nogi i udałem się do łazienki, po szybkim prysznicu ubrałem się i wyszedłem, moi ludzie podrzucili mi tu auto, więc nie miałem problemów z transportem.

Jak dotarłem do kliniki w pierwszej kolejności zachaczylem o gabinet doktora. Emmanuel siedział przy jakiś papierach.

-To co ważniejsze powiedziałem ci przez telefon

-A reszta? - zacząłem się dopytywać

-Pewnie wiesz, stan bardzo ciężki, nie wiadomo kiedy się obudzi, straciła dużo krwi, ale już w tamtym szpitalu jej przetaczali krew, narazie pozostaje tylko czekać.

-Dobra dzięki, gdzie ona jest

- Sala obok na prawo, chce ją mieć pod ręką po ostatnich wydarzeniach

-Okej

Wszedłem do sali i odrazu usiadłem na krześle obok jej łóżka, wyglądała jeszcze gorzej niż ostatnio, cały dzień spędziłem obok jej łóżka, opowiedziałem jej co się stało odkąd, została postrzelona, gdzieś w środku miałem nadzieję że to słyszy. Z sali wygonił mnie Emmanuel, powiedziałem na odchodne, że ma mi dzwonić albo pisać jeśli coś się zmieni i pojechałem do willi. Ciekawe czy Blue i Hektor nie roznieśli jej, bo znając ich możliwości jest to możliwe.

Spłata Długów U MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz