ROZDZIAŁ 47

941 42 0
                                    

OLIVIA WILLIAMS:

Pierwszy tydzień nic.
Drugi tydzień nic.
Trzeci tydzień nadal nic.
Teraz kiedy minął miesiąc nadal nie mamy żadnych nowych informacji.
Widzę jak ta sprawa dotknęła tak naprawdę wszystkich, Lucas chodzi niewyspany, tak samo jak jego ojciec, Marco już nie robi z siebie takiego pajaca jak wcześniej a Hektor jest poważny jak nigdy.

Ja przepłakałam pierwszy tydzień, w drugim chciałam coś pomóc ale nie wiedziałam jak, trzeci i czwarty to było wpatrywanie się w ścianę, a w nocy w gwiazdy, bo wiem że gdzieś tam w świecie jest moje dziecko. Powiedziałam Lucasowi żeby dał mi samej to przeboleć, że sama sobie poradzę, że dam radę. Byłam przybita i w ogóle nie wychodziłam z łóżka, ale czułam takie mentalne wsparcie babci i dziadka, mimo że podczas porwania zgubiłam jego naszyjnik, oraz swoją obrączkę. Pewnie oni mi je zdjęli bo myśleli że w środku jest nadajnik. Wczoraj nasz synek miałby miesiąc. Przepłakałam cały dzień, ale dziś rano stwierdziłam że muszę wziąść się w garść,  wstałam krótko po szóstej, umyłam się, ubralam crop top z wiązaniem na plecach i leginsy,  nadal jestem +10kg niż przed ciąża, ale mam to gdzieś, do końca roku zrzucę to. Nałożyłam delikatny makijaż i poszłam na dół zrobić sobie kawę.
Jak ogromne było zdziwienie teścia kiedy zobaczył mnie ogarniętą, a nie wyglądająca jak zombie i to w kuchni

- Szczerze mówiąc jestem w szoku że cię tu widzę

- Kiedyś trzeba wyjść z nory i zacząć normalnie funkcjonować

- Szukamy go, i będziemy szukać póki nie zabraknie nam sił

- Dziękuję

- W końcu jesteśmy rodziną

- A rodzina powinna sobie pomagać- dokończyła jego żona wchodzac do kuchni z salonu - jak się czujesz po wczoraj, kiedy Eric....

-Adel - syknął jej mąż

- Nie jest wszystko okej - nic nie jest okej - czuje się... dobrze, poprostu... brakuje mi jego, brakuje mi tego ostatniego elementu układanki, wiem że on ma we mnie swoje miejsce i jak nie on to nic i nikt tego nie zastąpi- oczy mi zaszły łzami a Adel mnie przytuliła

- Wiem skarbie co czujesz, rozumiem cie tak jak matka, matkę. Nic nie zastąpi ci dziecka

- Dobra koniec smutków, pasowało by coś zjeść - przerwał Andrea

U nich nie było kucharki a jak już to tylko od święta więc każdy robił sobie to co chciał. Ja postawiłam na ciabatte z rukolą, szynką parmeńską, mozzarellą i pomidorem a to wszystko polane oliwą oraz posypane solą i pieprzem, sobie zrobiłam dwie, a Lucasowi cztery, wiedziałam że na śniadanie schodzi koło 7, nie zdziwiło mnie kiedy pojawił się chwilę później

- Udało Ci się- skwitował i pocałował mnie w czoło

- Mówiłam że dam radę tylko potrzebuje czasu i samotności.

Zjedliśmy razem śniadanie, mój mąż poszedł do swoich obowiązków a ja znów zostalam sama, jak tak dalej pójdzie będę musiała znaleźć sobie jakąś pracę.  Poinformowałam pierwszego lepszego osobnika ktorego spotkałam - tym razem to był Hektor że idę do sklepu, oczywiście musiałam mieć ze sobą ogon, ale dla mnie nie stanowiło to problemu. W sklepie kupiłam sobie zapas malin, bo jak na złość w tym domu są same truskawki, i składniki potrzebne na tiramisu, bo skoro i tak nie mam co robić, to przynajmniej coś upiekę, kiedyś po śmierci babci przynosiło mi to ulge, liczę że teraz da mi jakies chwilowe ukojenie.

W kuchni już rządziła Adele przygotowując obiad, na szczęście kuchnia była na tyle duża że nawet za bardzo nie wchodziłyśmy sobie w drogę, czasem pytałam się gdzie co jest bo nie znałam ułożenia w szafkach. Byłam zadowolona z mojego ciasta, wsadzilam je na najniższa półkę z tyłu, gdyż jak stwierdziła Adele "tam ma najwieksze szanse na zastygnięcie i dotrwanie do kolejnego dnia"

- Zastanawiałam się nie dawno czy ja nie powinnam być ta znienawidzoną teściową, którą chce się wysłać na Marsa? - zaśmiała się Adele

- Nie, myślę że Lucas ma znienawidzonych teściów za nas dwoje

- No a jaka jest Twoja rodzina, może nie powinnam pytać, ale no nie było ich na ślubie i się zastanawiam

- Mam brata i siostre ale nigdy nie miałam z nimi dobrego kontaktu, jako że byłam z dzieckiem z wpadki nie byłam tak wielbiona jak te wyczekiwane dzieci, ten jad którym rodzice ociekali w moim kierunku przejęło rodzeństwo i jakoś tak wyszło. Bardziej wychowała mnie babcia i dziadek od strony mamy ale nie żyją już 7 lat. Zginęli w wypadku, a dziadkowie od strony ojca preferują moje rodzeństwo. Jak się można domyślić rodzice tylko czekali żeby się mnie pozbyć i w końcu się im to udało. - opowiedziałam w wielkim skrócie

- Ciężkie miałaś życie, ale teraz musisz się wziąść w garść i iść dalej, Nicolas gdzieś tam jest, może jest mu nawet dobrze, i z czasem musisz się pogodzić z tym że w ogóle nie wróci, ale za jakiś czas może znowu postaracie się o dziecko, nie mówię że zajmie ono miejsce Nico, ale wprowadzi nowe szczęście w waszym życiu.

Wiem że w tej sytuacji nawet najczarniejszy jak i najlepszy scenariusz może okazać się prawdą, narazie głośno nie mówię, ale nie wiem czy jeszcze kiedyś będę chciała mieć dzieci, za bardzo bym się bała że je stracę. Teraz trzymam się myśli że Nico do nas niedługo wróci.

Obiad jak i reszta dnia minął mi dobrze tak jak reszta dnia, jednak kilka osób zlapalo mnie na tym że odpływam myślami. Tak to prawda w losowych momentach dnia myślę sobie gdzie jest i co robi teraz mój syn, mój mały Nicolas.

Spłata Długów U MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz