ROZDZIAŁ 36

1.5K 55 6
                                    

LUCAS WILLIAMS:

Może i jestem tchórzem, ale stwierdziłem że dla dobra mojego i Liv z dzieckiem wyjadę na trochę aby złapać tego chuja Scotta, przynajmniej przemyśle sytuacje w której się znalazłem. 

Skubany Scott dobrze się ukrywa, gdyby nie to że przeszkadza mi w interesach dałbym mu spokój, ale już za dużo na niego straciłem. Czasem widuje się go w Arizonie, raz  ludzie mojego kuzyna widzieli go w Nevadzie. Wie że go szukamy, a capo i doni z którymi mam sojusz wiedzą że mam go na oku, jednak jak to mówią jeśli chcesz coś dobrze zrobić licz na siebie. Mam przeczucie że skitral się gdzieś w Arizonie więc tam będę go szukał.

Nie spałem dziś z Liv bo po południu pojechałem do ojca opowiedzieć mu o swoim planie, nie był z tego powodu zadowolony, matka chciała wydrapać mi oczy, to cud ze tego nie zrobiła. Zdaję sobie z tego sprawę, że kobiety w mafii nie mają zbyt dużego prawa głosu, chociaż ojciec i tak na wiele jej pozwala. Wieczorem odwiedziłem też Marco gdzie do 3 rano dopisaliśmy na ostatni guzik plan mojego wyjazdu, więc w domu zjawiłem się nad ranem. Stwierdziłem że odeśpię podczas podróży więc poszłem się umyć i ubrać świeże ubrania. Napisałem też do rodzeństwa żeby o 7 zjawiło się w moim gabinecie, bo musimy poważnie porozmawiać. Musiałem zrobić Hektorowi rozpiskę i porządek w papierach bo teraz on miał się tym zająć.

Czas do spotkania z rodzeństwem minął mi dość szybko i nim się oglądnąłem wybiła odpowiednią godzina, a oni przyszli do mojego gabinetu i czekali na wyjaśnienia

- Wyjeżdżam na trochę nie wiem miesiąc może krócej może dłużej, muszę złapać Scotta - powiedziałem prosto z mostu

- Uciekasz - stwierdziła Blue

- Wyjeżdżam bo jak go nie złapie to cały biznes się pójdzie jebać, dobrze o tym wiesz

- Uciekasz bo boisz się odpowiedzialności- stwierdziła patrząc na mnie z pogardą - Kiedy jedziesz?

- Dziś po południu

- Ojciec wie? - spytał się Hektor

- Tak wie, jak zwykle zajmiesz się papierkową robotą, jakby co konsultujesz się z ojcem, a ty Blue miej oko na Liv. Nie wiem jak często i kiedy będę pod telefonem, ale postaram się dzwonić

- Tyle? - burknęła siostra, na co skinąłem głową - żebyś później tego nie żałował, to może być nargorsza decyzja w twoim życiu - stwierdziła i wyszła trzaskając drzwiami.

- Bracie ona może mieć rację, co jesli Olivia będzie chciala od ciebie pójść w diabli? - zasugerował Hektor

- Nie ma gdzie pójść, pozatym uspokoiłem ją na tyle że wszystko będzie okej

- Mam nadzieję że się nie pomyślisz

Kiedy brat opuścił gabinet wziąłem głęboki wdech, teraz najtrudniejsza rozmowa, jej reakcji obawiam się najbardziej. Na rozluźnienie napiłem się wisky. Posiedziałem jeszcze trochę po czym udałem się na śniadanie gdzie była Liv z Hektorem. Przez cały czas nie odzywaliśmy się do siebie, dopiero gdy skończyliśmy jeść dałem znak młodemu żeby poszedł, a sam zacząłem rozmowę z dziewczyną

- Liv muszę wyjechać, musze zabić takiego jednego, bo mi zagraża. Nie wiem ile mnie nie będzie tydzień, dwa, miesiąc a może dwa miesiące ale wiedz że będę chciał wrócić jak najszybciej do was

- Dobrze, będziemy czekać - powiedziała i spojrzała  na mnie pustych wzrokiem, ale wiedziałem że w głębi walczy całą sobą, żeby się nie rozpłakać. Podeszlem do niej i ją przytuliłem

- Będę dzwonił tak często jak tylko się da, lecz nie wiem jak często to będzie. Postaram się wrócić jak najszybciej obiecuje

- Kiedy wylatujesz?

- Za kilka godzin

Teraz łzy spływały jej po policzkach, przytulałem ja do siebie i gładziłem po plecach

-Cśśśśśśś wrócę słyszysz, nim się obejrzysz wrócę i będziemy razem we trójkę- nadal to dziwnie brzmi - i wtedy już się nigdzie nie wybieram będę cały wasz

Chwilę jeszcze tak staliśmy, ale musiałem się spakować,  udała się ze mną do naszego pokoju i patrzyła na moje poczynania. Koniec końców zasnąłem wtulony w Liv, ale obudził mnie mój człowiek informując że możemy już jechać. Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem, z jednej strony ucieszyłem się ze pominęło mnie pożegnanie z dziewczyną. Po drodze pożegnałem się jeszcze z rodzeństwem i pojechałem.

Szykuj się Scott, twoje dni są policzone

OLIVIA TAYLOR:

Obudziłam się na łóżku, dopiero po chwili przypomniałam sobie co się aktualnie dzieje. Momentalnie oczy mi zaszły łzami. Nie wiem ile tak wpatrywałam się tępo w sufit, ale przyszła do mnie Blue z laptopem w ręce i słodyczami

- Ogólnie to kończą się nam słodycze ale nie martw się, jutro coś załatwię

- Pojechał?

- Tak - westchneła - Nie martw się on wróci, to była serio taka wyższa konieczność no bo kto inny miałby jechać, ojciec jest za stary

- Wiesz co nie nie chce o tym gadać, skupmy się na czym innym - Nie chciałam rozpamiętywać i użalać się nad tym więc zmieniłam temat

- Moja krew, to co proponujesz?

- Nie wiem, może jakaś amerykańska komedie z lat 2005 - 2015?

- Tak, blondynka w koszarach albo H2O - pisnęła czarnowłosa wyczekując na moją odpowiedź

- No to H2O - odparłam

Poprawiłam tylko trochę swoją pozycję i wzięłam kwaśne żelki, kiedy film już leciał Blue dopadła paprykowe chipsy.

- Tobie kilogramy dodatkowe będą służyć a mi nie

- Przesadzasz trochę w te czy w te szybko zgubisz, a ja będę potrzebować z pół roku żeby po ciąży zmieścić się w "m", bo wątpię ze jeszcze zmieszczę się w "S" 

- Oj tam przesadzasz

- Chciałabym, ale wiem że po ciąży moje ciało już nigdy nie będzie takie samo

Blue w geście wsparcia przytuliła mnie do siebie. Koniec końców oglądaliśmy filmy do późnego wieczoru, aż wyprosiłam dziewczynę żeby w spokoju pójść spać. Spokój, tego mi było trzeba, ale jak go osiągnąć skoro moje życie jest takie a nie inne.

Spłata Długów U MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz