Rozdział 11

430 14 0
                                    

Liliana

Sprawnie wstałam z kolan Oliviera. I pożegnałam się ze znajomymi. Szatyn zauważył, że mam problem z ubraniem kozaków.

-Pomóc Ci? - zapytał troskliwie na co ja pokiwałam twierdząco głową.

Ukucnął przede mną i delikatnie wsunął na moją stopę buta a później tak samo lekko go zapiął. Zrobił to samo z drugim.

-Oho nie wiedziałem, że jesteś taki kochany Olivier - powiedział mój brat podchodząc do nas - Kluczyki.

-Kluczyki? - zapytał - Aa od samochodu. Masz.

Podał mu klucze w wystawione dłonie.

-Jeszcze jedno- przeciągał Conrad - przypilnuj aby coś zjadła. Wrócę rano.

-Przypilnuję. - oznajmił i otworzył drzwi w których mnie przepuścił. Otworzył swój czarny samochód, który był przepiękny.

-Panienka wsiada - powiedział otwierając drzwi od strony pasażera. Zaakceptowałam ten gest siadając w nim. Chłopak po chwili zajął swoje miejsce.

-Włączasz lokalizację czy mówić Ci gdzie jechać? - zapytałam uprzejmie.

-Poradzę sobie. - odparł - Nie raz już odwoziłem twojego brata po alkoholu.

Nic nie odpowiedziałam tylko zaczęłam masować dłoń Oliviera, która znajdowała się na kierownicy.
Na jego twarzy momentalnie pojawił się uśmiech. Nie wiedziałam czy był prawdziwy czy fałszywy bo jeszcze nie potrafiłam go rozgryźć.
Do moich uszu dotarł piękny śpiew Scott'a. O mój boże jego głos był tak piękny. Ile ja bym dla aby był tylko mój. Śpiewał "Why'd you only call me when you're high- Artic Monkeys"

Now it's three in the mornin' and I'm tryin' to change your mind
Left you multiple missed calls and to my message you reply
"Why'd you only call me when you're high?"
"Hi, why'd you only call me when you're high?"*

Przy takim głosie mogłam spędzać lata. Był tak idealny.

-Pięknie - wyszeptałam w końcu a on popatrzył na mnie zdezorientowany- Pięknie śpiewasz.

Uśmiechnął się.

-Zazdroszczę twojej przyszłej żonie. - odparłam.

-Jeśli jedna się nie zgodzi to wątpię, że będę ją kiedykolwiek mieć. - mówił.

Nie spytałam o kogo chodzi bo nie chciałam wyjść na wścibską. Zaparkował na podjeździe klepiąc mnie po udzie by okazać, że jesteśmy.

Doszliśmy do domu a ja otworzyłam drzwi. Rodziców nie było bo wybrali się na podróż na Karaiby.

-Zapraszam - powiedziałam gościnnie.

-Co chcesz porobić? - zapytał. - Mówiłaś, że było Ci dobrze w moich ramionach.

-Jest mi cholernie dobrze w twoich ramionach - rozmarzyłam się. - A nie wiem co możemy porobić. Możemy upiec ciasto.

-Lily jest północ a ty chcesz piec ciasto? - spojrzałam na niego maślanymi oczyma a on westchnął. - W takim razie pieczemy ciasto.

***

-Teraz do piekarnika - oznajmiłam otwierając wspomniane urządzenie a ten wsadził mieszaninę. Upiekliśmy najzwyklejszy sernik.

-Co teraz? - spytał a ja przytuliłam się do jego ciała.

-Mogę leżeć w twoich ramionach? - pytałam a on się zaśmiał.

Podniósł mnie przez co moja twarz była przy jego a był dużo wyższy ode mnie. Usiadł na kanapie, a ja usiadłam na jego kolanach i przytuliłam do jego klatki piersiowej. Zaczął masować moje plecy co sprawiło, że było mi jeszcze lepiej.

All it takes is your one whisperOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz