Liliana
*rozdział dzieje się miesiąc później *
Olivier Scott nie daje znaku życia od miesiąca. Od jebanych trzydziestu dni. Od siedmiuset dwudziestu godzin. Od czterdziestu trzech tysięcy dwustu minut.
Nie odzywał się.
Ani do mnie. Ani do Conrada. Ani do żadnych znajomych z jego paczki.
Któregoś dnia pojechaliśmy do jego mieszkania aby zobaczyć czy wszystko z nim dobrze. Jednak nie zastaliśmy tam Oliviera...
Zastaliśmy tam młodą kobietę z małym dzieckiem. Na oko jakieś dwu może trzy letnie.
-On opuścił to miasto, prawda? - zapytałam brata, który siedział obok mnie. W oczach piekły mnie łzy. Nie sądziłam, że tak bardzo będę za nim tęsknić.
-Nie wiem Lily. - rzekł przytulając mnie do swojego boku. - Nie wiem.
-Za to ja wiem, że możemy spróbować zajarać paprotkę, aby zobaczyć czy coś się stanie. - powiedział Nate biorąc w ręce wspomnianą roślinę ze stoliczka kawowego.- Tak wiecie w ramach nauki co nie.
Wszyscy prychneli na jego propozycję.
-To, że ty jarasz wszystko i wszędzie nie oznacza, że każdy to robi Nate. - odparł Mark.
Wspomniany chłopak przewrócił oczyma, po czym odłożył roślinkę.
-A jeśli on sobie coś zrobił? - zapytałam cicho.
Nie uzyskałam odpowiedzi od Conrada. Poczułam tylko jego rękę jeżdżącą góra dół po moich plecach.
-Morderca nie popełni samobójstwa. - odparł szybko Simon. - Prędzej ktoś by go zabił a nie on sam siebie.
-Naprawdę kurwa dużo pomogłeś. - powiedziałam odrywając się od boku bruneta.
Spojrzałam swoimi dużymi oczyma na każdego z chłopaków. Simon starał się coś powiedzieć jednak chyba nie potrafił ubrać tego w słowa.
-Lily sprawa jest prosta... - zaczął zamyslając się. - Mu napewno nic nie jest. Wiesz jaki jest Olivier. On by się obronił. Spokojnie.
Nie wierzyłam w żadne jego słowo. Mam wierzyć alkoholikowi?
-A z tobą Nate.. - mówił dalej. - Mogę spróbować zajarać tą paprotkę.
Na twarzy bruneta pojawił się wielki uśmiech. Wziął paprotkę i chciał wybiec z nią na taras, a blondyn pobiegł razem z nim
-Kurwa! - krzyknął Conrad. - Ojciec mnie zajebie jeśli coś się temu kurwa kwiatu stanie, bo to ulubiony kwiat jego narzeczonej. W tym kurwa momencie ją oddaj.
Oboje przewrócili oczyma, ale oddali paprotkę.
-Już wiecie co mi na urodziny kupić. - powiedział Nate siadając w fotelu. - A teraz strzelam na was focha bo nie mogę jarać paprotki. Nawet marihuany mi nie pozwalacie jarać w tym domu. Jakby kurwa wasz stary był policjantem.
-Nate wszyscy wiemy, że jesteś uzależniony na punkcie narkotyków ale.. - mówił Adrien, dopóki brunet mu nie przerwał.
-Że ja kurwa uzależniony?! -krzyknął. - Nie jestem do chuja uzależniony. Ani od narkotyków ani od alkoholu ani od seksu!
Wszyscy prócz mnie i Nate prychneli.
-Czego się kurwa śmiejecie parówy dęte? - warknął. - Samą prawdę wam mówię.
-Że my się śmiejemy? - rzekł Mark. - Nie no gdzie. Że my? Niemożliwe.
-Nie odzywam się już do was. - powiedział Nate.
CZYTASZ
All it takes is your one whisper
Teen FictionOsiemnastoletnia Lilliana Miler przeprowadza się do swojego ojczyma po rozwodzie rodziców razem z matką ze Stanów do Włoch. Conrad Walker najpierw z dystansem podchodzi do przyrodniej siostry. Jednak nie chce zapoznawać jej ze swoimi znajomymi. Boi...