Rozdział 1

902 18 8
                                    

Na lotnisku podjechał po nas czarny samochód. Był to pracownik Charliego. Wsiadłyśmy i po kilku dziesięciu minutach byliśmy pod willą. Cholera. Była ogromna. Szczeka opadła mi z wrażenia. Z drzwi wyszedł facet w garniturze. Wyglądał na około czterdzieści pięć lat. Zapewnie był to mój ojczym.

-Witaj Liliano! - przywitał się. 

-Lily- poprawiłam. 

-Liliano nie udawaj głupiej - zaczęłam wyjmować bagaże ale od tyłu ktoś dotknął mojej dłoni. Był to facet po pięćdziesiątce. 

-Zajmę się tym - wysyczałam w jego stronę. 

-Ale to moja praca panienko - ja tu zwariuje, jeżeli każdy będzie do mnie mówić "Panienko" "Liliano" to jest to nie uniknione. 

-Liliano zostaw to. Zenek się tym zajmie - odparł mój nowy ojciec. Jezu nigdy się do tego nie przyzwyczaję. 

-Masz- powiedziałam szorstko do faceta z dużymi zakolami i siwymi  włosami. - To co tu mogę robić? - zapytałam znudzona mamę. 

-Poznasz Conrad'a- mówiła z ekscytacją jakby on był najważniejszy.- Chodź za mną. 

Nie posłuchałam się i zaczęłam iść przed nią. Obróciłam się twarzą do niej gdy plecami trafiłam na czyjś tors. Powoli obróciłam twarz w kierunku punktu w który uderzyłam. Był to Conrad. Chyba. Tak mi się wydawało bo wyglądał na mój wiek. 

-Conrad - wystawił dłoń - chyba nie mieliśmy się poznać w takich okolicznościach. - zaśmiał się. 

-Lily - ucisnęłam jego dłoń. Miał brązowe włosy które opadały mu na twarz. Niebieskie oczy, które teraz były na mnie skupione. Na sobie miał tylko czarne dresy i klapki rekinki na których widok się uśmiechnęłam. 

-Mamy matching! - oznajmiłam po chwili. 

Chłopak wyglądał na zdezorientowanego. 

-Też mam takie klapki! - rzekłam uśmiechając się a on przewrócił oczami. - Okej. Czyli tak będzie wyglądać nasza relacja? Dostosuje się. - Odeszłam od chłopaka i podeszłam do mamy aby wskazała mi mój pokój.

 Weszłam do niego i był piękny. Utrzymany w kolorze czerni i beżu przez co ładnie się komponowało. Byłam fanką tego połączenia kolorystycznego.

-Podoba się? - usłyszałam szept, który dochodził zza moich pleców. Podskoczyłam i zauważyłam Conrad'a.

 Kurwa co on tu robił? Pokiwałam głową ale nic nie odpowiedziałam tak jak wcześniej. Natomiast wyszłam na balkon z którego miałam widok na budynki. Założę się, że pięknie to wygląda w nocy. 

-Sam ja wybierałem - oznajmił wchodząc za mną na balkon.

Zamurowało mnie. Czyli on coś już o mnie wiedział. Szok i niedowierzanie. Wyjęłam paczkę papierosów z kieszeni swoich spodni i zaproponowałam je brunetowi.

-Nie palę. - powiedział odmawiając.

Trudno więcej dla mnie. Włożyłam peta pomiędzy usta i go odpaliłam swoją czarną zapalniczką z inicjałami. 

-Lily. Dlaczego się trujesz? - zapytał po chwili. Teraz postanowiłam się odezwać. 

-Szczerze. Sama nie wiem. Musiałam uciec od problemów i jakoś tak wyszło... - uciełam bo zobaczyłam, że chłopak patrzy na moje nadgarstki. Szybko zakryłam je rękawami bluzy w między czasie wypuszczając z ust dym. 

-Dlaczego? - spytał zdezorientowany łapiąc moje nadgarstki. 

-To nie to miejsce nie ten czas. - rzekłam po czym zgasiłam papierosa i weszłam do sypialni. Chłopak wszedł za mną.

-Wyjdź - rozkazałam

-Ale... - urwałam mu 

-Powiedziałam wyjdź - niebieskooki jak pies na komendę odrazu opuścił pomieszczenie nie mówiąc ani słowa. Za to poczułam wibracje na moim telefonie. 

Czyli mnie wystalkował.

Conrad: Chciałem tylko powiedzieć abyś nie zbliżała się do moich znajomych.
Conrad: Idziemy na zakupy?
Conrad: Stwiam! Wziąłem kartę ojca.
Ja: Nawet nie mam zamiaru się z nimi spotykać. Jak stawiasz to oczywiście, że idę!
Conrad : Przyjdę zaraz. Ubierz się jakoś chyba, że idziesz w dresach. Nie mam nic przeciwko.

Ubrałam czarne cargo i gorset w tym samym kolorze. Nie było widać cięć. Były delikatne i nie wiedziałam jakim cudem on to zobaczył. Natomiast ubrałam ciemno szarą bluzę z zamkiem. 

-Długo jeszcze? - jęknął z dołu brunet. 

-Już schodzę! - wykrzyknęłam wziełam komórkę i zeszłam na dół. 

-W końcu! - ucieszył się. 

-Przecież nie było mnie chwilę. - rzekłam i wzięłam kosmetyczkę, którą położyłam na blacie. 

-Ej. - odparł prawie od razu - Teraz się nie malujesz. 

-Wyglądam jak jajo! - poskarżyłam się. Po czym wyjęłam z niej korektor i gąbeczkę i zaczęłam się malować. 

-Ale szybko. Bo odjadę bez ciebie. Czekam pięć minut - po tych słowach wyszedł z domu.

 Nałożyłam jeszcze na twarz puder, róż, tusz do rzęs i carmex'a. Niby się malowałam ale nic nie widać. Wsiadłam do auta, które było zaparkowane na podjeździe. Zagadywałam, że to samochód Conrad'a bo siedział za kierownicą.

-Wyrobiłaś się w czasie- żadne cześć ani w dupe mnie pocałuj - trzy minuty i dwadzieścia trzy sekundy. Jak? 

-Po prostu zawsze się tak maluję. 

-Za to ubierasz się osiem minut zaokraglając? - zapytał kpiarsko. 

- Ja chociażby nie mam problemu aby wybrać jakimi perfumami się popsikać! - odparłam prawie od razu. 

-Dobra koniec - rzekł i odpalił silnik. Usłyszałam jego piękny ryk. Był taki śliczny! - Podoba się? 

-W cholerę- odrzekłam. 

Chłopak zaśmiał się. 

-Widzę w twoich oczach iskierki. - rzekł - Zawsze tak masz? 

Starałam się zakryć oczy. 

-Nie zakrywaj. Piękne są. - powiedział po czym się uśmiechnął. 

-Przypominam ci, że jestem twoją siostrą. 

-Przyrodnią - podkreślił - będziesz moją prawdziwą siostrą gdy nasi rodzice wezmą ślub. Czyli daleko w przyszłości. 

Znowu się uśmiechnął ale teraz już parkował pod centrum handlowym. 

-Wysiadamy - rzekł po czym poklepał mnie po plecach.

All it takes is your one whisperOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz