Rozdział 31

283 20 0
                                    

Liliana

Siedziałam w samochodzie Conrada nie widząc co mam myśleć na temat tego co przed chwilą się dowiedziałam.

Prawie straciłam życie broniąc jakiegoś obcego mi faceta i poznałam Oliviera z innej strony.

Zaczęłam bawić się skrawkiem sukni rozmyślając dlaczego on zadzwonił.

-Conrad? - zaczęłam.

-Hm? - mruknął skupiając się na drodze.

-Po prostu zastanawiam się.. Dlaczego Olivier zadzwonił po ciebie? - zapytałam patrząc mu na twarz.

Jego mięśnie momentalnie się spieły a w oczach było zdezorientowanie mimo, że na mnie nie patrzył.

-Po prostu.. - myślał. - Gdy byliśmy młodsi. No może nie aż tak młodsi. Ale młodsi. Postanowiliśmy, że jak jedno z nas ma popełnić zabójstwo ma zadzwonić po drugiego. Później jednak zmieniliśmy to na morderstwa grupowe.

Jego twarz nie zmieniła wyrazu a ja nie wiedziałam co powiedzieć.

-A dlaczego tak panikował? - dopytywałam.

-Nie mógł dodzwonić się do mnie to zadzwonił do ciebie. - zaczął. - A co miał Ci powiedzieć, że właśnie chce popełnić pierdolone kurwa morderstwo i jest pierdolonym sze... - urwał jakby powiedział kilka słów za dużo.

-Jest? - dążyłam.

-Jest szefem swojej firmy? - bardziej zapytał niż powiedział to z przekonaniem.

-Jakiej firmy?- zadawałam kolejne pytania.

-Możesz przestać? - krzyknął. - Jego się pytaj o jego biografię nie mnie!

-Dobra przepraszam.- szepnęłam gdy już parkowaliśmy pod domem.

Wysiadłam z samochodu i przekroczyłam próg. Od razu ujrzałam kota leżącego przy moich butach.

Podeszłam do niego i zaczęłam go głaskać.

-Kurwa! - krzyknęłam patrząc w buty.

Ujrzałam w nich jego odchody.

Naprawdę? To były nowe buty!

Usłyszałam szybkie kroki dwóch osób. Od razu wiedziałam, że to mama i Charlie. Po prostu uczyłam się kroków. Jakoś tak z przyzwyczajenia gdy musiałam się chować.

-Co się stało? - zapytała moja mama.

-Marlboro nasrał mi do butów.- powiedziałam zrezygnowana. - Nowe buty..

-Jakie to były? - spytał Charlie patrząc na mnie.

-Air force 1. - odparłam od razu.

-Te? - dopytywał pokazując mi model obuwia na telefonie. Tylko potwierdziłam to ruchem głowy a ten zaczął coś klikać. - Jaki nosisz rozmiar?

-40. - rzekłam szybko.

-Zamówione. - uśmiechnął się a ja popatrzyłam na niego zdezorientowana. - Buty. Przyjdą we wtorek.

-Dziękuję. - wyszeptałam przytulając się do niego.

Najpierw nie wiedział co ma zrobić jednak chwilę później odwzajemnił uścisk.

-Ktoś na Ciebie czeka. - szepnął a ja popatrzyłam na niego zdziwiona. - Ktoś wchodził przez okno. Chyba myślał, że go nie usłyszę.

-Chyba wiem kto. - zaśmiałam się cicho kończąc uścisk.

-W końcu! - powiedziała moja mama. - W końcu wyglądacie jak rodzina!

Lekki śmiech opuścił moje usta gdy wchodziłam na górę.

All it takes is your one whisperOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz