Obudził mnie spokojny głos lekarza, który oznajmiał, że mogę opuścić szpital, ale pod warunkiem, że zadbam o siebie. Mike'a nie było w sali, pojechał po ubrania dla mnie, bo znalazłam się tutaj w pidżamie i szlafroku. Godzinę później w towarzystwie jego i Anny wsiadałam do wana, zaparkowanego przy tylnym wejściu. Mike chciał chronić mnie przed wścibskimi dziennikarzami, którzy cały czas koczowali pod szpitalem.
Z uśmiechem obserwowałam Annę, która zareagowała na widok posiadłości tak samo, jak ja kiedy jechałam tu po raz pierwszy. Na progu powitały nas radosne twarze Lucy i Justina w towarzystwie dziadków. Zostałam bardzo mile przyjęta, jako nowy mieszkaniec domu.
- Szanuję ciebie i twoje poglądy, dlatego kazałem przygotować pokój obok mojego. Poza tym do dyspozycji masz cały dom i służbę. Witaj w domu kochanie.
Mike chciał od razu położyć mnie do łóżka, ale udało mi się zamienić łóżko na taras. Lubiłam tam przebywać, patrząc na ogród i wdychając świeże powietrze. Usadowiłam się wygodnie na sofie pod milusim kocykiem. Dzieci nie odstępowały mnie na krok, oferując co chwilę swoją pomoc i pytając czy jest mi wygodnie, czy czegoś nie potrzebuję. Kochane maluchy. Anna siedziała oszołomiona tym, jak dobrze mnie tu traktują i jak wspaniałe mam warunki. Wiedziała, że lepszej opieki dla swojej przyjaciółki nie mogła wymarzyć.
- Dobra urwisy! - zwrócił się do dzieci i klasnął w dłonie - Zuza musi teraz dużo odpoczywać, a wy za chwilę ją zamęczycie swoją życzliwością. Zmykajcie umyć ręce, zaraz będzie obiad.
Dzieci posłusznie wykonały polecenie i zniknęły za drzwiami gonione przez tatę. Anna podążyła za nimi. Poczułam błogi spokój i wyciszenie, którego ostatnio było mi brak. Zasnęłam kołysana śpiewem ptaków.
---------------------------------------------------
Anna przechadzała się korytarzami, odkrywając kolejne pomieszczenia i ich bogate wnętrze. Była zachwycona. W salonie natknęła się na Mike'a, który siedział w fotelu energicznie pocierając czoło i skronie. Wyglądał na zmartwionego.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy mogę w czymś panu pomóc? - Wyrwała go z zamyślenia.
- Mów mi po imieniu. Jesteś najbliższą rodziną Zuzy, a więc już i moją. - Uśmiechnął się i podał rękę w powitalnym geście. - Nic mi nie jest, martwię się tylko o Zuzę. Wpakowała się w kłopoty, których łatwo można było uniknąć.
- To prawda. Prosiłam ją, żeby ci o wszystkim powiedziała, ale jest uparta. Zwłaszcza, że przyczyniłeś się do sytuacji, w jakiej się znalazła. Tak i nie patrz na mnie w ten sposób. Czas, który miała spędzić na nauce, poświęciła tobie i stąd te kłopoty. Dlatego uważam, że po części jesteś odpowiedzialny za to wszystko. Czy choć raz pomyślałeś o tym, jak radzi sobie w szkole?
- No nie. Masz rację, byłem egoistą. Po prostu chciałem spędzać z nią, jak najwięcej czasu zanim wyjadę w trasę - spuścił głowę i posmutniał.
- No już nie biczuj się tak bardzo, bo w gruncie rzeczy cała ta sprawa ma swoje dobre zakończenie. Wiem, że od teraz Zuza będzie miała najlepszą opiekę i warunki do życia. Szkoda, że poznaliśmy się w takich, a nie innych okolicznościach. Już dawno chciałam ci podziękować za to, co zrobiłeś dla szpitala i mojego syna. Jesteś bardzo dobrym człowiekiem, a Zuza nie mogła trafić lepiej.
- Nie masz, za co dziękować, to dla mnie przyjemność, móc pomagać innym, zwłaszcza dzieciom. Co do Zuzy, mylisz się. To ja nie mogłem trafić lepiej. Nigdy wcześniej nie znałem nikogo, kto choć w ułamku przypominałby ją i miał tak ogromne serce.
- Tak, dobra z niej dziewczyna. Dlatego proszę, dbaj o nią najlepiej jak potrafisz i chroń przed ciętym językiem swojej rodziny. Wiesz, co mam na myśli.
- Możesz być spokojna, obiecuję, że będzie szczęśliwa. Swoją drogą, to jesteś bardzo oddaną przyjaciółką. W dzisiejszych czasach, gdzie wszyscy wszystkim zazdroszczą, to rzadkość.
- Miała trudne dzieciństwo, przeszła ciężkie chwile po rozstaniu z Adamem i zasługuje na szczęście. Nie ma, czego zazdrościć, jej życie nie było usłane różami, zawsze pod górkę. Ani chwili wytchnienia, ciągła walka o niepewną przyszłość. A mimo to potrafi cieszyć się życiem i zarażać pozytywną energią.
- Teraz jej życie się zmieni. Już nie będzie musiała się o nic martwić, zaopiekuję się nią.
---------------------------------------------------
Obudziłam się w swoim pokoju. Była już noc. Przespałam pół dnia i nawet nie poczułam, kiedy zostałam przeniesiona do sypialni. Ściskało mnie w żołądku, byłam głodna. Ubrałam szlafrok i zeszłam do kuchni. W domu panowała cisza, ani żywej duszy. Zrobiłam sobie kanapkę, wzięłam kubek ciepłego mleka i usiadłam w jadalni przy długim stole. Usadowiłam się tak, by móc przez okno patrzeć na ogród, który teraz oświetlały lampy. Magia tego miejsca była taka sama w nocy, jak i w dzień. Tyle, że w nocy wszystko spało, a mimo to tętniło życiem. Odstawiłam naczynia do zmywarki i wróciłam na górę.
Cicho zapukałam do drzwi Mike'a, nie dostałam odpowiedzi. Powoli nacisnęłam klamkę i weszłam do środka, żeby go nie obudzić. Lóżko było nadal pościelone, a jego nie było. Rozejrzałam się i wyszłam, zamykając za sobą drzwi.
- A pani zabłądziła? - Usłyszałam za plecami śmiech. Podskoczyłam przestraszona.
- Nie, ja tylko..yyymm.. To znaczy.. - Motałam się, bo tak naprawdę sama nie wiem, czego tam szukałam.
- Spokojnie, nie denerwuj się. Ja żartowałem. -Przytulił mnie pocieszająco.
- Nie mogę spać i miałam cichą nadzieję, że ty również jeszcze nie śpisz.
- Jak widzisz, ja też nie mogłem zasnąć. Byłem sprawdzić, co u dzieci i u ciebie, ale zastałem pusty pokój. Chodź, nie stójmy tak na korytarzu.
Weszliśmy do jego sypialni. Z kominka biło ciepło. Usiadłam na sofie naprzeciw i wpatrywałam się w ogień. Mike usiadł obok, obejmując mnie ramieniem i przyciągając do siebie.
- Jak się czujesz? Wyglądasz trochę lepiej, nie jesteś już taka blada.
- Myślę, że powoli dochodzę do siebie. Nie kręci mi się już tak w głowie, jak wcześniej.
- Pewnie jesteś głodna, prawie cały dzień przespałaś i nic nie jadłaś. Zaraz coś przygotuję.
- Nie, nie trzeba. Już jadłam, właśnie wracam z kuchni. Pozwoliłam sobie na samoobsługę.
- To dobrze, będę spokojniejszy wiedząc, że czujesz się swobodnie w moim, naszym domu.
Nic nie odpowiedziałam. Wtuliłam się mocniej w niego i zamknęłam oczy. Wiedziałam, że ten dom należy tylko do niego, a ja jestem tylko gościem. Wolałam nic nie mówić, żeby nie sprawić jemu przykrości. Tak wiele dla mnie zrobił, a ja nie chciałam wyjść na niewdzięcznicę. Jedyne, co mogłam dla niego zrobić, to pokazać, jak bardzo mi na nim zależy.
- O czym tak myślisz? - Szepnął cichutko do ucha.
- O tym, że nie wiem jak ci się odwdzięczę za twoje dobre serce. Kocham Cię Mike.
Spojrzałam w jego zaskoczone, a jednocześnie emanujące szczęściem oczy, bo pierwszy raz zdobyłam się na odwagę, żeby wyznać jemu swoje uczucia.
- Twoja miłość i obecność w moim życiu wystarczy za wszystkie pieniądze świata. Zamieszkując tutaj sprawiłaś mi największą radość. Teraz już mi się nie wymkniesz, będę miał na ciebie oko - zaśmiał się i pocałował.
Wtuliłam się w niego najmocniej jak mogłam, wdychając zapach jego ciała. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów czułam się bezpieczna i szczęśliwa.
![](https://img.wattpad.com/cover/353924694-288-k687783.jpg)
CZYTASZ
DZIEWCZYNA ZNIKĄD
RomansaZuza, to dziewczyna skrzywdzona przez los. Wychowanka domu dziecka, która trafia do wielkiego świata za oceanem. Czy uda się jej spełnić marzenia o lepszym życiu? Jakie trudności przyjdzie jej pokonać na swojej drodze do szczęścia? Odpowiedzi na te...