16

250 20 20
                                    

Kiedy się obudziłam na łóżku znalazłam piękną czerwoną suknię z odkrytymi plecami aż po linię bioder. Była dopasowana do sylwetki, z rozcięciem wysoko na udzie. Dekolt miała w kształcie łódki wykończony drobnymi kamieniami Swarowskiego. Takimi samymi kamieniami wykończony był wzór w kształcie płomieni, wijący się od biustu do samego dołu. Idealnie podkreślała moją szczupłą sylwetkę, zaznaczając talię i biust. Starannie wykonałam makijaż, upięłam włosy w luźny kok, wypuszczając kilka pasemek na czoło i skronie. Całości dopełniły czerwone szpilki z odkrytymi palcami. Złapałam jedwabny szal i wyszłam z pokoju sprawdzić czy goście już się schodzą, bo trochę za długo mi się przysnęło.

Stanęłam u szczytu schodów, uniosłam do góry długą suknię, żeby się nie potknąć i zaczęłam schodzić. Pokonałam może jedną trzecią ich długości, gdy w drzwiach wejściowych pojawił się Mike w towarzystwie pięknej kobiety, która wisiała uczepiona jego ramienia. Nigdy wcześniej jej nie widziałam, a zachowywali się tak, jakby byli sobie bardzo bliscy. Ona nawet za bardzo. Poczułam dziwne ukłucie w brzuchu. Dobrze je znałam, jeszcze z czasów, kiedy byłam z Adamem. Zazdrość, to właśnie poczułam. Mike dostrzegłszy mnie stojącą na schodach, odsunął od siebie dziewczynę i podszedł się przywitać. Przystanął na dole i z czarującym uśmiechem na twarzy czekał aż do niego dołączę.

- Wyglądasz olśniewająco kochanie - pocałował mnie i przytulił.

- Dziękuję za suknię jest piękna.

- Ty jesteś piękna, a sukienka to tylko dodatek. A byłbym zapomniał, to nie wszystko. - Założył mi kolię i kolczyki wysadzane drogimi kamieniami. Nie wiem czy to diamenty, czy brylanty, nie znałam się na tym. Wiedziałam tylko, że było to potwornie drogie.

- Mike nie trzeba było i tak już dużo mi dajesz. Są śliczne. Dziękuję.

Pocałowałam go namiętnie, zerkając czy owa dziewczyna nadal stoi i na nas patrzy. Dałam jej do zrozumienia, że on jest mój. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywałam, ale tym razem postanowiłam, że będę walczyła z każdą kobietą, która postanowi odebrać mi miłość.

- Kochanie, kim jest twoja znajoma? - Odwróciłam się, mierząc ją wzrokiem.

- Och, to Chantal. Znamy się całe wieki, jest przyjaciółką Marry i naszej rodziny.

- Witaj, dużo o tobie słyszałam. Miło cię w końcu poznać. - Chantal przywitała się ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Zastanawiałam się czy jest on tworem początkującego chirurga plastycznego, czy deformacją. Przebudziła się złośliwa część mojego JA.

- O to miło, bo ja o tobie nie słyszałam nic. - Spojrzałam na Mike'a nieufnie. Chyba zrozumiał, bo kazał mi przestać się wygłupiać i ceremonialnie wprowadził do sali bankietowej. Gdzie goście na nasz widok zaczęli głośno bić brawo.

Muszę przyznać, że Jeff i Jessica stanęli na wysokości zadania. Sala była pięknie przyozdobiona świeżymi kwiatami, na długim stole lśniła porcelanowa zastawa i srebrne sztućce. Z sufitu zwieszały się kryształki imitujące sopelki lodu, które robiły za oświetlenie. Wśród gości znalazły się także Anna i Teresa, która z piskiem i w podskokach rzuciła się w naszym kierunku, by móc pogratulować. Niektórzy z szanownego towarzystwa z niesmakiem patrzyli na Teresę i jej zachowanie, ale mnie to wcale nie przeszkadzało. Ta dziewczyna to wulkan energii, pozytywnej energii, którą zarażała każdego. No, może nie każdego. Dostojna i strojna Chantal z boku mierzyła ją z góry na dół. Nadymała się jeszcze bardziej, kiedy Teresa uwiesiła się na szyi Mike'a, zamykając go w serdecznym uścisku i pocałowała w policzek, zostawiając ślad czerwonej szminki. Ja natomiast poczułam satysfakcję widząc jej oburzenie.

Moi przyjaciele to prości ludzie, którzy wylewnie okazują swoje emocje i są bardzo serdeczni. Mike lubił spędzać czas w ich towarzystwie, bo nie był przez nich oceniany, mógł być sobą. Z małego przyjęcia zrobiła się niezła impreza z tańcami i śpiewami. Razem z Anną i Teresą uskuteczniałyśmy taniec połamaniec połączony z wygibasami. Bawiłyśmy się tak dobrze, że inni goście zaczęli do nas dołączać i próbowali naśladować nasze dzikie ruchy. Uśmiałyśmy się do rozpuku, kiedy wykonując jedną z parkietowych ewolucji złamałam obcas i niezgrabnie wylądowałam na podłodze z sukienką na głowie, odsłaniając koronkowe majtki. Szybko wstałam i wygładziłam sukienkę, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył, ale byłam w błędzie. Marry i Chantal stały w kącie i rejestrowały każdy mój ruch.

DZIEWCZYNA ZNIKĄD Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz