27

237 17 9
                                        

Patrzyłam, jak ratownicy próbują przywrócić Mike'a do życia. Reanimacja, defibrylacja.. Jeden wstrząs - nic, drugi wstrząs - nadal nic. Dopiero po trzeciej największej dawce wstrząsów wrócił rytm zatokowy, a na monitorze zamiast ciągłej lini, pojawiła się łamana.

- Musimy, jak najszybciej dostarczyć go do szpitala. Blok operacyjny już czeka! - odezwał się jeden z ratowników i wynieśli Mike'a z hotelu.

Zabrałam dzieci, które były przerażone całą sytuacją i pojechaliśmy za karetką. Po wypełnieniu całej masy papierków usiedliśmy pod blokiem operacyjnym, na którym walczono o życie mojego ukochanego.

- Czy tata umrze? - zapytała zapłakana Lucy.

- Nie kochanie. Lekarze robią wszystko, co w ich mocy, by go uratować.

Mocno przytuliłam dzieci do siebie i z całej siły próbowałam uwierzyć we własne słowa. Już nie pamiętam, kiedy tak bardzo się modliłam do Boga. W tamtej chwili byłam nawet gotowa zaprzedać duszę diabłu, byle tylko przeżył.
Operacja trwała już piątą godzinę, a my wciąż nie mieliśmy żadnych informacji. W między czasie zadzwoniłam do Jessie i powiedziałam o tym, co się stało. Obiecała, że przyleci pierwszym lepszym samolotem. Potrzebowałam teraz wsparcia bliskiej osoby, ale najbardziej potrzebowały jej dzieci, które spały na krzesełkach i czekały na wieści o ich tacie.

Po kolejnych dwóch godzinach z bloku operacyjnego zaczęli wychodzić ludzie. Widać było po nich, że byli bardzo zmęczeni.
Podbiegłam do lekarza.

- Panie doktorze! Co z nim?!

- Proszę się uspokoić. Udało się nam opanować sytuację. Musieliśmy usunąć część wątroby, którą uszkodziła kula. Na szczęście ominęła ważniejsze naczynia i organy. Jednak stracił dużo krwi. Jego stan jest stabilny, ale wciąż krytyczny. Najbliższe  24 godziny pokażą co dalej.
Przykro mi, ale zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Teraz reszta zależy od niego i Boga.

- Czy ja mogę do niego wejść?

- Na razie jest to niemożliwe.

- Panie doktorze! Błagam, niech mi pan pozwoli! - płakałam.

- Dobrze, ale tylko na chwilę i dopiero za dwie godziny, jak zostanie przewieziony z sali pooperacyjnej.

- Dziękuję.

Poprosiłam jednego z ochroniarzy, żeby zabrał dzieci do hotelu, gdzie w towarzystwie jednej z makijażystek miały zaczekać na Jessicę.
Ja w tym czasie ubrałam się w odzież ochronną i weszłam na salę, gdzie podpięty do różnych maszyn leżał nieprzytomny Mike.
Usiadłam na krześle obok łóżka, złapałam jego zimną dłoń i przytuliłam do policzka.

- Kochanie, jestem tutaj. Obudź się proszę - płakałam. - Tak bardzo ciebie kocham. Zostanę twoją żoną, wrócę do domu i obiecuję, że już nigdy cię nie opuszczę. Tylko otwórz oczy, obudź się..

Niestety nic się nie działo. Maszyny wydawały ten sam dźwięk. Najgorsze było to, że z niewiadomych przyczyn nie budził się. Lekarze i pielęgniarki próbowały mnie wyprosić z sali, ale byłam zawzięta i nie pozwoliłam im na to, by mnie stąd wyrzucono. Chciałam być pierwszą osobą, którą zobaczy po przebudzeniu.

- Pani Nowak - odezwała się pielęgniarka. - Na korytarzu jest kobieta, która chce z panią rozmawiać.

Wyszłam na korytarz i wpadłam w ramiona Jess.

- Zuza! Co z moim bratem?!

- Bez zmian. To znaczy, najgorsze już minęło, ale nie budzi się. Teraz, to jest kwestia czasu, aż otworzy oczy.

DZIEWCZYNA ZNIKĄD Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz