11

309 22 9
                                        

Od dawna nie zaglądałam do książek, opuszczałam wykłady. Byłam do tej pory pilną uczennicą, może nie wybitnie uzdolnioną, ale piątkową. Dawało mi to możliwość nauki dzięki stypendium, które straciłam kilka dni temu, kiedy zawaliłam bardzo ważne egzaminy, a do poprawki przystąpiłam bez przygotowania. Dziekan oznajmił mi, że choć bardzo się starał, przegrał walkę o mnie z radą szkoły i cofnięto mi stypendium. Jeśli chciałam dokończy edukację u nich musiałam za nią zapłacić. Dla mnie było to jak zimny prysznic, który nadszedł za późno. Przez swoją próżność i spotkania z Mikiem, które odciągały mnie od nauki niebawem będę zmuszona wrócić do Polski, bo kończyła mi się wiza. Miałam świadomość, że jeśli nie będę na liście studentów, nie zostanie mi ona przedłużona. Nie miałam wyjścia, musiałam znaleźć dodatkową pracę, nie ważne jaką.
Po drodze do domu wchodziłam do każdego sklepu pytając o pracę, jednak warunki, które mi proponowano nie były wystarczające, by choć w części pokryć miesięczne czesne. Zrezygnowana zadzwoniłam do Anny i płaczliwym głosem poprosiłam, żeby do mnie wpadła po pracy. Potrzebowałam komuś się wygadać. Po dwudziestej przyszła Anna. Na jej widok rozpłakałam się, byłam w sytuacji, z której nie mogłam znaleźć wyjścia, z resztą na własne życzenie.

- No już maleńka, uspokój się i powiedz co się stało. Nie mów tylko, że te pindy znów coś ci zrobiły?! - Anna miała cięty język i jedyne co jej przyszło w tamtej chwili do głowy to przykrość ze strony Marry i Carroll.

- Nie, nic z tych rzeczy. Stało się coś gorszego i to moja wina! - szlochałam, z trudem wypowiadając zrozumiałe słowa.

- Matko przenajświętsza! Zuza, nie strasz mnie.

- Odebrali mi stypendium, nie mam pieniędzy na opłacenie czesnego i kończy mi się wiza, która nie zostanie przedłużona, bo skreślą mnie z listy studentów - wyrzuciłam z siebie jednym tchem.

- O cholera! - przyjaciółce odebrało mowę i tylko tyle z siebie wydusiła. Objęła mnie mocno i poczekała aż się uspokoję.

- Co ja mam teraz zrobić? Szukałam dodatkowej pracy, ale pieniądze, jakie mi proponowano są kroplą w morzu.

- A dlaczego odebrano ci te stypendium?

- Zawaliłam ważne egzaminy i zrywałam się z wykładów, żeby mieć więcej czasu dla Mike'a. Wiem, że postąpiłam bardzo nieodpowiedzialnie, ale teraz to już musztarda po obiedzie.

- Fakt, głupio zrobiłaś. Ten facet całkowicie zawrócił ci w głowie. Zwróć się do niego, kasy ma jak lodu, na pewno ci pomoże.

- Zwariowałaś?! Nie poproszę go o pieniądze! Po pierwsze dlatego, że mam swoją dumę i nie chcę aby pomyślał, że chcę go wykorzystać, choć pewnie by tak nie pomyślał. A po drugie, gdyby jego bratowe się o tym dowiedziały, to dopiero miałyby używanie na mnie. Taka opcja odpada!

- Zuzka zejdź na ziemię. Wiesz dobrze, że sama sobie z tym nie poradzisz. Ja choć bardzo chcę nie dam rady ci pomóc, wszystkie oszczędności idą na spłatę kredytu.

Długo rozmawiałyśmy i szukałyśmy wyjścia z tej patowej sytuacji. Jednak im więcej myślałyśmy, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że to koniec mojej amerykańskiej przygody. Do tego martwiła mnie myśl o tym, że jakoś będę musiała powiedzieć Mike'owi o powrocie do Polski. Na szczęście wyjechał na kilka koncertów i przez jakiś czas go nie będzie. Za to ja zyskam go trochę, by coś wykombinować.

Podjęłam pracę na nocnych zmianach przy pakowaniu zamówień w jednej z firm wysyłkowych. Była to ciężka, fizyczna praca. Trafiłam do działu, gdzie musiałam pakować części do samochodów. Płacili całkiem nieźle, ale i tak za mało, dlatego w między czasie rozglądałam się za czymś innym. Byłam wykończona, obolała i niewyspana. Już po kilku dniach pracy na dwóch pełnych etatach i nadrabianiu zaległości w nauce, wyglądałam jak zombie. Jednak uparłam się, że dam radę, choć sama czasami w to nie wierzyłam. Anna zorganizowała zbiórkę pieniędzy w szpitalu. Dzięki temu miałam na opłacenie jednego miesiąca czesnego. Mike'owi przedłużył się wyjazd, więc miałam czas na naukę. Udało mi się zaliczyć sesję, z czego byłam dumna, bo dokonałam tego resztkami sił. Miałam wyrzuty sumienia wobec niego, nie powiedziałam jemu o moich kłopotach, chociaż pewnie wyczuł, że coś jest nie tak.
Od kiedy podjęłam dodatkową pracę, nie miałam czasu na rozmowy telefoniczne z nim, dzięki którym mieliśmy jedyny kontakt. Mówił, że tęskni, kocha, że brakuje jemu mojego towarzystwa. To było bardzo miłe, ale na krótko dawało mi ukojenie. Wiele razy chciałam opowiedzieć jemu co się wydarzyło i co jeszcze się wydarzy, jeśli nie zdobędę pieniędzy, ale w ostatniej chwili tchórzyłam. Gryzło mnie to, ale nie umiałam wypowiedzieć do słuchawki słów o możliwym rozstaniu.

DZIEWCZYNA ZNIKĄD Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz