7

320 24 6
                                        

- Zuza! Zuza! - Wołała Lucy i Justin, za nimi biegły inne dzieci, należące do klanu Dawsonów. - Obiecałaś, że się z nami pobawisz!

- No pewnie, że się z wami pobawię, tylko musicie mi powiedzieć, w co najbardziej lubicie. - Zerwałam się z miejsca, a tym samym z objęć Mike'a, by pobiec za dziećmi do ogrodu.

- Pobawmy się w ganianego! - wołały jedno przez drugie - Nie! W chowanego! - Krzyczał ktoś inny.

- Dobrze, już spokój. Najpierw pobawimy się w ganianego, a potem w chowanego. Może być?- Wszystkie dzieci zgodnie przyklasnęły i zaczęła się zabawa. Biegały, krzyczały, śmiały się, a ja razem z nimi.

Dzieci dają mi mnóstwo pozytywnej energii, którą staram się im zwracać podwójnie. To one są naszą przyszłością i sposób, w jaki są wychowywane, jakie mają dzieciństwo, procentuje w ich dalszym życiu. Grunt to poczucie bezpieczeństwa i bycie kochanym. Tym dzieciakom tego nie brakowało, to było widać na pierwszy rzut oka. Biegając między drzewami widziałam, jak wszyscy wstali ze swoich miejsc i obserwowali naszą zabawę. Długo nie myśląc zebrałam dzieci na tajną naradę i kazałam im włączyć do zabawy dorosłych. Sama pociągnęłam za sobą Mike'a, który wraz z innymi biegał po trawie, robiąc uniki, by nie zostać złapanym. Kilka razy celowo zasłoniłam się nim, by mnie nie dopadnięto. Z resztą on sam nie pozostawał mi dłużny, tak jak jego brat Jeff. Widziałam spojrzenia innych, kiedy Jeff zbliżał się do mnie, ale nic sobie z tego nie robiłam. Jeff był bardzo sympatyczny i otwarty, dobrze mi się z nim rozmawiało. Nie udawał kogoś, kim nie był i to spodobało mi się w nim najbardziej. Tą właśnie cechę w nim polubiłam. Kiedy na placu boju pozostałam tylko ja i Mike oraz dzieci, które wydawało się, że dopiero się rozkręcają, padłam na trawę wyczerpana. Leżałam patrząc w czyste błękitne niebo, ani jednej chmurki. Dzieci też odpuściły i poszły schronić się w cieniu. Obok mnie legł zmęczony Mike.

- Muszę przyznać, że masz dobrą kondycję. Dzieciaki wykończyły wszystkich, łącznie ze mną, a ty nadal dawałaś im radę - wysapał.

- To fakt, wymęczyły mnie, ale jest to miła forma zmęczenia, zwłaszcza, kiedy widzisz radość na ich buziach, to dodaje energii.

- Jesteś naprawdę niesamowitą kobietą. Bądź pewna, że nie tak łatwo wypuszczę cię z rąk. Poza tym nie tylko ja, moja rodzina także, nie wspominając o dzieciach. One już ciebie kochają. I chyba nie tylko one - ostatnie zdanie wypowiedział ściszając głos.

Cała zesztywniałam po tym, co usłyszałam. Przeraziłam się tego, co za chwilę padnie z jego ust. Mimo to rzuciłam pytające spojrzenie w jego stronę. Położył się na boku, podparł na łokciu i pochylił w moją stronę. Delikatnie pogłaskał mnie po policzku wierzchem dłoni. Zamknęłam oczy, zrobiło mi się bardzo przyjemnie.

- Zuza, ja się chyba w tobie zakochałem.

To wyznanie zwaliłoby mnie z nóg, gdyby nie to, że już leżałam. Otworzyłam oczy i w milczeniu usiadłam.

- Przepraszam, nie chciałem ciebie spłoszyć, ale chciałem..., sam nie wiem, co sobie myślałem - odwrócił wzrok.

- Nie spłoszyłeś, tylko jak dla mnie to za szybko wszystko się dzieje. Ty dla mnie też z dnia na dzień coraz więcej znaczysz, ale nie jestem pewna czy mogę nazwać to uczucie miłością. Nie chciałabym ciebie zranić, dlatego pozwól, że akurat w kwestii uczuć będę szczera aż do bólu. Wolałabym, aby wszystko potoczyło się własnym torem, a potem zobaczymy, co dalej.

- Oczywiście. Nikt nie powiedział, że musisz w tej samej chwili czuć to, co ja. Przepraszam, wiem, że szybkie tempo narzuciłem, myślałem tylko o sobie. Najpierw spotkanie z moją rodziną i dziećmi, teraz to. Przepraszam, czasami zachowuję się jak egoista, myśląc o sobie nie o innych. Ale ciężko przychodzi mi zapanowanie nad sobą w twojej obecności, powoli uzależniam się od ciebie.

DZIEWCZYNA ZNIKĄD Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz