- Zuza! Zuza! - Wołała Lucy i Justin, za nimi biegły inne dzieci, należące do klanu Dawsonów. - Obiecałaś, że się z nami pobawisz!
- No pewnie, że się z wami pobawię, tylko musicie mi powiedzieć, w co najbardziej lubicie. - Zerwałam się z miejsca, a tym samym z objęć Mike'a, by pobiec za dziećmi do ogrodu.
- Pobawmy się w ganianego! - wołały jedno przez drugie - Nie! W chowanego! - Krzyczał ktoś inny.
- Dobrze, już spokój. Najpierw pobawimy się w ganianego, a potem w chowanego. Może być?- Wszystkie dzieci zgodnie przyklasnęły i zaczęła się zabawa. Biegały, krzyczały, śmiały się, a ja razem z nimi.
Dzieci dają mi mnóstwo pozytywnej energii, którą staram się im zwracać podwójnie. To one są naszą przyszłością i sposób, w jaki są wychowywane, jakie mają dzieciństwo, procentuje w ich dalszym życiu. Grunt to poczucie bezpieczeństwa i bycie kochanym. Tym dzieciakom tego nie brakowało, to było widać na pierwszy rzut oka. Biegając między drzewami widziałam, jak wszyscy wstali ze swoich miejsc i obserwowali naszą zabawę. Długo nie myśląc zebrałam dzieci na tajną naradę i kazałam im włączyć do zabawy dorosłych. Sama pociągnęłam za sobą Mike'a, który wraz z innymi biegał po trawie, robiąc uniki, by nie zostać złapanym. Kilka razy celowo zasłoniłam się nim, by mnie nie dopadnięto. Z resztą on sam nie pozostawał mi dłużny, tak jak jego brat Jeff. Widziałam spojrzenia innych, kiedy Jeff zbliżał się do mnie, ale nic sobie z tego nie robiłam. Jeff był bardzo sympatyczny i otwarty, dobrze mi się z nim rozmawiało. Nie udawał kogoś, kim nie był i to spodobało mi się w nim najbardziej. Tą właśnie cechę w nim polubiłam. Kiedy na placu boju pozostałam tylko ja i Mike oraz dzieci, które wydawało się, że dopiero się rozkręcają, padłam na trawę wyczerpana. Leżałam patrząc w czyste błękitne niebo, ani jednej chmurki. Dzieci też odpuściły i poszły schronić się w cieniu. Obok mnie legł zmęczony Mike.
- Muszę przyznać, że masz dobrą kondycję. Dzieciaki wykończyły wszystkich, łącznie ze mną, a ty nadal dawałaś im radę - wysapał.
- To fakt, wymęczyły mnie, ale jest to miła forma zmęczenia, zwłaszcza, kiedy widzisz radość na ich buziach, to dodaje energii.
- Jesteś naprawdę niesamowitą kobietą. Bądź pewna, że nie tak łatwo wypuszczę cię z rąk. Poza tym nie tylko ja, moja rodzina także, nie wspominając o dzieciach. One już ciebie kochają. I chyba nie tylko one - ostatnie zdanie wypowiedział ściszając głos.
Cała zesztywniałam po tym, co usłyszałam. Przeraziłam się tego, co za chwilę padnie z jego ust. Mimo to rzuciłam pytające spojrzenie w jego stronę. Położył się na boku, podparł na łokciu i pochylił w moją stronę. Delikatnie pogłaskał mnie po policzku wierzchem dłoni. Zamknęłam oczy, zrobiło mi się bardzo przyjemnie.
- Zuza, ja się chyba w tobie zakochałem.
To wyznanie zwaliłoby mnie z nóg, gdyby nie to, że już leżałam. Otworzyłam oczy i w milczeniu usiadłam.
- Przepraszam, nie chciałem ciebie spłoszyć, ale chciałem..., sam nie wiem, co sobie myślałem - odwrócił wzrok.
- Nie spłoszyłeś, tylko jak dla mnie to za szybko wszystko się dzieje. Ty dla mnie też z dnia na dzień coraz więcej znaczysz, ale nie jestem pewna czy mogę nazwać to uczucie miłością. Nie chciałabym ciebie zranić, dlatego pozwól, że akurat w kwestii uczuć będę szczera aż do bólu. Wolałabym, aby wszystko potoczyło się własnym torem, a potem zobaczymy, co dalej.
- Oczywiście. Nikt nie powiedział, że musisz w tej samej chwili czuć to, co ja. Przepraszam, wiem, że szybkie tempo narzuciłem, myślałem tylko o sobie. Najpierw spotkanie z moją rodziną i dziećmi, teraz to. Przepraszam, czasami zachowuję się jak egoista, myśląc o sobie nie o innych. Ale ciężko przychodzi mi zapanowanie nad sobą w twojej obecności, powoli uzależniam się od ciebie.

CZYTASZ
DZIEWCZYNA ZNIKĄD
RomanceZuza, to dziewczyna skrzywdzona przez los. Wychowanka domu dziecka, która trafia do wielkiego świata za oceanem. Czy uda się jej spełnić marzenia o lepszym życiu? Jakie trudności przyjdzie jej pokonać na swojej drodze do szczęścia? Odpowiedzi na te...