- Co tam księżniczko? Czemu jesteś taka smutna, stało się coś? - Mike zastał mnie przygnębioną w sypialni w fotelu, przy balkonie. Patrzyłam na ogród.
- Znowu nic z tego. Widzę ogród pełen kwiatów i drzew, które budzą się do życia, rozkwitają. A ja? A ja nadal nie. Czuję się pusta, niepełna. Od kilku miesięcy staramy się o dziecko i nadal nic. Mam wrażenie, że cię zawiodłam. - Przytulił mnie mocno, a łzy płynęły mi z oczu.
- Nie mów tak. Wcale mnie nie zawiodłaś. Nikt nie powiedział, że uda się od razu, czasami potrzeba więcej czasu i cierpliwości. Spójrz na to z innej perspektywy. Od dnia ślubu żyjemy na pełnych obrotach. Jesteśmy cały czas w drodze, od koncertu do koncertu. Jak nie mój, to twój. To wiąże się ze zmęczeniem i przepracowaniem. Może to być przyczyną, tego, że nie zachodzisz w ciążę. Myślę, że jak tylko wszystko się ustabilizuje, to nam się uda. A teraz się nie martw, nadal będziemy próbowali.
- Dobija mnie, kiedy słyszę, jak mama mówi za moimi plecami, że potajemnie biorę pigułki antykoncepcyjne, a ciebie oszukuję, bo czyham na twoje pieniądze. Może gdybyśmy podpisali intercyzę, jak chciała, nie byłoby teraz tych gorzkich słów. Udaję, że nic nie słyszę, ale powoli zaczynam się dusić. Te oszczerstwa i wyzwiska padające pod moim adresem wcale mi nie pomagają.
- Kochanie, ja nie myślę tak, jak oni. Ufam ci i wierzę, że nie byłabyś tak okrutna wobec mnie. Nie zadręczaj siebie, bo odbije się to na twoim zdrowiu, a już na pewno w niczym nie pomoże.
- Mimo wszystko umówiłam nas na wizytę u ginekologa na jutro. To znaczy siebie, ale chciałabym abyś poszedł ze mną. Chcę mieć pewność, że mogę dać ci dziecko, a ich oskarżenia są wyssane z palca. Pójdziesz?
- Oczywiście, że tak. Nie martw się, będzie dobrze. A pijesz zioła, które dała ci mama?
- Tak, regularnie, ale nawet one nic nie dają.
Teściowa, zaraz po tym, jak dowiedziała się, że staramy się o dziecko dała mi ziółka, które miały przyspieszyć ten proces. Od tamtej pory piję je raz dziennie, ale nie pomagają. Mój zegar biologiczny tyka, jestem coraz starsza, nie młodsza. Chciałabym spełnić nasze wspólne marzenie o potomstwie. Wiem, mam dwoje wspaniałych dzieci, które Mike ma z poprzedniego małżeństwa. Jednak to nie, to samo. Obudził się we mnie instynkt macierzyński.
Kiedy widzę inne matki pchające wózki, mam ochotę wyć. Zaczynałam chyba popadać w depresję. Byłam osowiała, na niczym nie umiałam się skupić, izolowałam się od wszystkich i płakałam po kątach. Wiedziałam, że to najgorszy sposób z możliwych, ale to było silniejsze ode mnie. Przestałam nawet odwiedzać dzieciaki w szpitalu, robił to Mike. One też, chociaż chore, przypominały mi o pustce, którą czułam.Następnego dnia pojechaliśmy do doktora Smitha, który był najlepszym specjalistą w całym Los Angeles. Wykonał mi serię badań. Mike również zrobił badania, o które poprosił go doktor. Bez zbędnego szemrania i oponowania, że on już ma dzieci i na pewno z nim jest w porządku. Zazwyczaj faceci tak reagują, ale nie on. Siedzieliśmy w poczekalni jak na szpilkach, czekaliśmy na wyniki i wezwanie do gabinetu. W końcu wywołano nasze nazwiska.
- Proszę usiąść i nie denerwować się. - Starszy pan wskazał nam miejsca i usiadł za biurkiem. - Mam przed sobą wyniki państwa badań. Są wzorcowe i nie ma żadnych przeciwskazań do tego abyście mogli doczekać się potomstwa. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Dobrze doktorze, ale my staramy się od kilku miesięcy i nie ma żadnych rezultatów. Coś musi być nie tak. Nawet piję zioła, które dała mi teściowa. - Szukałam gotowej recepty.
- Prowadzicie państwo bardzo niestabilny tryb życia. Nieprzespane noce, zmiany czasu, spowodowane podróżami, zmęczenie. W pani życiu w ciągu ostatniego roku zaszły wielkie zmiany, a do tego ma pani anemię. Nie wystarczy jeść, ale trzeba zadbać o zbilansowaną dietę i przede wszystkim odpoczynek. To prawdopodobnie są te przyczyny. Kiedy państwo ostatni raz byliście na wakacjach, ale na takich prawdziwych, z dala od zobowiązań i pracy. Co prawda nie mam jeszcze wyników składu ziół, musimy je szczegółowo zbadać, ale na następnej wizycie je państwu przekażę. Na razie proszę zaprzestać ich picia, przynajmniej dopóki nie poznamy składu.
Spojrzałam na Mike'a, on na mnie. Oboje wiedzieliśmy, że od bardzo dawna nie mieliśmy urlopu.
- No właśnie, tak myślałem. Chcecie gotowej recepty? Wyjedźcie na prawdziwe wakacje i wyłączcie mózgi od życia i pracy. A po urlopie umówcie się na wizytę, wtedy pomyślimy, co dalej.
Jeszcze tego samego dnia Mike zaprosił na kolację naszego menagera, by ustalić, kiedy możemy wyjechać na urlop. Poprzesuwaliśmy kilka koncertów, co się dało, załatwiliśmy na miejscu i miesiąc później byliśmy w drodze na Hawaje. Zawsze chciałam tam pojechać, zatańczyć taniec hula.
Znaleźliśmy się na małej wyspie, która liczyła sobie nieco ponad dziesięć tysięcy mieszkańców. Zamieszkaliśmy w małym domku, który z pozoru wydawał się zapyziałą dziurą, ale wnętrze było bardzo przytulne. W niczym nie przypominało molochów, w których mieszkaliśmy podczas wyjazdów. Domek znajdował się przy plaży, otoczony zewsząd palmami. Przed wejściem stała dwuosobowa huśtawka i mały stolik. Cisza i spokój, tego było nam potrzeba. Pozwalało to spojrzeć na wiele spraw z innej perspektywy.
Podczas pobytu byliśmy w wyśmienitych nastrojach. To miejsce było magiczne, pozwoliło mi zapomnieć o troskach, które zostały w domu. Żyłam chwilą i się nią cieszyłam, w czym wtórował mi szczęśliwy Mike. Chociaż tubylcy wiedzieli, kim jesteśmy nie nękali nas, pozwalali poczuć się swobodnie, być sobą i nie ukrywać się. W ciągu dnia zażywaliśmy kąpieli słonecznych, nurkowaliśmy, zwiedzaliśmy malowniczą wyspę. Wieczorami spotykaliśmy się z ludźmi poznanymi w czasie pobytu i przy ognisku tańczyliśmy. Nauczyłam się tańca hula, który wraz z innymi dziewczynami wykonywałyśmy w słomkowych spódnicach, biustonoszach i wiankach na głowie. W blasku płonącego ogniska wyglądało to niezwykle erotycznie i zmysłowo, przynajmniej tak wspominał to Mike. Niedługo po odbytym tańcu nakręcony zabrał mnie do łóżka i kochaliśmy się bez opamiętania, dając i jednocześnie biorąc jak najwięcej przyjemności.
Pod koniec pobytu zatęskniłam nie tyle za domem, co za dziećmi, które zostawiliśmy pod opieką Jess. Była cudowną szwagierką, siostrą i ciotką. Zawsze mogliśmy na nią liczyć. Wróciliśmy tydzień wcześniej i zabraliśmy Justina i Lucy do naszego domu na plaży. Już dawno im to obiecywaliśmy, ale dotąd tego nie zrobiliśmy. Teraz nadarzyła się bardzo dobra okazja. Całe dnie spędzaliśmy z nimi na plaży, budując zamki i forty z piasku. Graliśmy we frisbee, w siatkówkę, pływaliśmy na deskach, udając, że potrafimy. Ubaw po pachy. Takiego resetu było mi potrzeba, myślę, że Mike’owi również. Był inny, beztroski, niczym się nie martwił, za niczym nie gonił, a telefony wyłączyliśmy. Zabraliśmy dzieci do wesołego miasteczka, ale szalały. Ledwo za nimi nadążaliśmy, kiedy biegały pomiędzy karuzelami. To były piękne chwile. Chwile, które pozwoliły nam zapomnieć o nacisku, jaki wywierali na nas inni. Rodzina i przyjaciele o powiększenie rodziny, które nie nadchodziło, wytwórnia i menager o nagrania, koncerty. Kiedy tak głębiej się nad tym zastanowić, to presja, jaką czuliśmy ze strony otoczenia była duża. Cieszę się tylko z tego, że mimo tego ciśnienia nie zatraciliśmy siebie, że nadal potrafiliśmy cieszyć się życiem i sobą.
W przeddzień powrotu do domu wybrałam się na samotny spacer po plaży, chciałam pomyśleć w ciszy. Mike w tym czasie usypiał dzieci. Wiatr rozwiewał mi włosy, fale moczyły stopy, a szum oceanu wyciszał umysł, ładując baterie na najbliższy czas. Od dwóch dni nie najlepiej się czułam. Kręciło mi się w głowie i miałam nudności. Jak zwykle w takich sytuacjach zwalałam to na karby złego, nieregularnego odżywiania i zmęczenia. Choć w tym przypadku, zmęczenia dobrą zabawą. Stąd też pomysł ze spacerem na świeżym powietrzu.
- No przynajmniej dziś wzięłaś ze sobą sweter - trafnie zauważył Mike. Bo nigdy go nie zabierałam i marzłam. - Lepiej się czujesz? Jakoś blado wyglądasz.
- Tak. Już jest lepiej. Nadmiar wrażeń pewnie tak na mnie wpłynął. Dzieci śpią?
- Tak, były zmęczone po dzisiejszym dniu, ale zadowolone.
- Szkoda, że musimy już wracać. Chciałabym, aby te wakacje trwały wieczność. Jest mi tu dobrze. I wiesz, dużo myślałam o dzieciach i o nas. Doszłam do wniosku, że nawet gdyby spełnił się najgorszy scenariusz i nie doczekamy się wspólnego dziecka, to mamy tę dwójkę, która nas potrzebuje i którą kochamy ponad życie.
Spojrzał na mnie zdziwiony wielkimi oczami. Na twarzy poza zaskoczeniem, malowała się ulga i spokój, którego nie widziałam od dawna. Wyciszył się, sprawiał wrażenie, pogodzonego z losem i tym, co przyniesie przyszłość.
- Wiesz, że bardzo ciebie kocham? A teraz wydaje mi się, choć dotąd uważałem, że jest to niemożliwe, kocham cię jeszcze bardziej.

CZYTASZ
DZIEWCZYNA ZNIKĄD
RomanceZuza, to dziewczyna skrzywdzona przez los. Wychowanka domu dziecka, która trafia do wielkiego świata za oceanem. Czy uda się jej spełnić marzenia o lepszym życiu? Jakie trudności przyjdzie jej pokonać na swojej drodze do szczęścia? Odpowiedzi na te...