Miałam dość. Kolejny dzień w pracy. Od rana użerałam się z podstarzałymi kierowcami tirów, od których woń kurzu i potu podrażniała mi nos. Najgorsze jednak było to, że nie jeden uważał, iż wolno mu wszystko. Męczące i strasznie denerwujące było unikanie końskich zalotów od tych pseudo-przystojniaków. Zaczepki w stylu - Hej mała może spikniemy się po pracy, o której mam po ciebie przysłać mój rydwan? - Albo - złotko masz fajne zderzaki, chciałbym ulec kolizji, by móc się na nich zatrzymać.
Każdy dzień przynosił kolejnych jełopów, którzy próbowali się koło mnie zakręcić albo klepnąć w tyłek.Tego dnia byłam w dość paskudnym humorze. Od rana parzyłam i nalewałam kawę, podawałam jajecznicę na boczku i tosty, wygłodniałym facetom. Nie wszyscy oczywiście byli ciężcy w obejściu, bo zdarzała się też fajna klientela, ale to rzadkość. Co jakiś czas patrzyłam na zegar w myślach błagając, by czas szybciej płynął, by moja dwunastogodzinna męka na dziś się już zakończyła. Strasznie nie lubiłam swojej pracy, ale musiałam z czegoś żyć. Mieszkałam w norze, w bardzo nieciekawej dzielnicy, miałam okropną pracę kelnerki w przydrożnym barze i musiałam zarobić na studia.
Dwie godziny przed końcem zmiany w drzwiach stanął wysoki mężczyzna, w długim płaszczu - swoją drogą niepasującym do sylwetki - na głowie miał kapelusz i duże ciemne okulary. Wzrokiem przeleciał po barze i poszukał sobie miejsca z dala od ciekawskich spojrzeń. Usiadł bokiem do okna i obserwował ruch na zewnątrz.
Nie wiem, co i kogo chciał tam dostrzec, ale było w nim coś bardzo intrygującego i zarazem smutnego. Jego wzrok wbity gdzieś w dal nie zdradzał żadnych emocji. Patrzyłam na niego dłuższą chwilę, postanowiłam sama podejść i poprosić o zamówienie, bo on na to nie wpadł.- Dzień dobry. Czy mogę przyjąć od pana zamówienie? - Zagadnęłam nieznajomego, który ani drgnął. Jakby nie słyszał mojego pytania. Jakby nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności. Ponowiłam pytanie lekko trącając go w ramię.
- Słucham panią, w czym mogę pomóc? - Odezwał się zbity z tropu. Chyba wybiłam go z transu i z powrotem ściągnęłam na ziemię, bo w ogóle mnie nie słyszał.
Uśmiechnęłam się ciepło, bo miał taką zatroskaną minę jakby rzeczywiście chciał mi w czymś pomóc.
- Przepraszam, że panu przeszkodziłam. Chyba ściągnęłam tu pana z dalekiej podróży.
- Tak, chyba tak. - Spuścił wzrok jakby czuł się zażenowany tym, że ktoś go przyłapał na gorącym uczynku.
- Może napije się pan kawy?
- Chętnie, poproszę z mlekiem i jedną kostką cukru.
Uśmiechnęłam się lekko i pobiegłam po dzbanek z kawą. W tym facecie było coś, co mnie bardzo urzekło. Może to nostalgiczne spojrzenie, błądzące gdzieś daleko. Myśli kłębiące się w głowie by być gdzieś daleko stąd, byle nie tu. Sprawiał wrażenie bardzo sympatycznego i kulturalnego człowieka, może zagubionego, ale uczciwego.
Postawiłam przed gościem filiżankę z kawą i wróciłam za bar, by móc z bezpiecznej odległości podziwiać nowoprzybyłego.
Miał on może trzydzieści, trzydzieści pięć lat. Wysoki, dobrze zbudowany. Nie, typowy mięśniak, pakerek, ale mężczyzna, który dbał o swój wygląd. Lekko falujące, czarne włosy związane były w kucyk, który opadał na kark. Zdążyłam dostrzec duże, brązowe oczy, tak ciemne, ze aż prawie czarne. Ciemna karnacja, mały nos, wydatne, duże usta.... Rozmarzyłam się. Wyobraziłam sobie, że on podchodzi do mnie i delikatnie całuje, ach...
- Przepraszam, halo, halo - usłyszałam nagle jakby z daleka, a potem coraz bliżej. Gdy zaskoczyłam, co się dzieje było już za późno. Przede mną stał ów przystojniak i coś do mnie mówił, a ja idiotka patrzyłam na jego usta i wyobrażałam sobie jak mnie całują. Spąsowiałam i zawstydzona odpowiedziałam tylko jeszcze bardziej idiotycznym uśmiechem.

CZYTASZ
DZIEWCZYNA ZNIKĄD
RomanceZuza, to dziewczyna skrzywdzona przez los. Wychowanka domu dziecka, która trafia do wielkiego świata za oceanem. Czy uda się jej spełnić marzenia o lepszym życiu? Jakie trudności przyjdzie jej pokonać na swojej drodze do szczęścia? Odpowiedzi na te...