Początki ciąży były dla mnie straszne. Źle znosiłam jej objawy. Rano i wieczorem dokuczały mi mdłości, a zawroty głowy, które towarzyszyły mi prawie cały czas, stawały się do zniesienia. Z tego powodu odwołaliśmy mój ostatni koncert. Sponsorzy byli niezadowoleni, ale zrozumieli nasze pobudki. Natomiast nie zgodzili się na odwołanie lub przesunięcie koncertów Mike'a, które musiały się odbyć. Byłaby to zbyt ogromna strata finansowa, a i nadszarpnęłoby to poważnie nasz prywatny budżet, gdyby trzeba było zapłacić karę za niewywiązanie się z umowy. Byłam w piątym miesiącu ciąży, brzuszek rósł, dolegliwości prawie ustały, czasami tylko zakręciło mi się w głowie. Mike wyjechał na kilka tygodni.
Strasznie mi go brakowało, zwłaszcza teraz, kiedy potrzebowałam jego bliskości. Codziennie prowadziliśmy wideo-rozmowy, ale to było za mało, bo nie mogłam go przytulić, poczuć jego zapachu, silnych ramion, w których wszystko wydawało się proste. Nie pozwalał mi na to, abym do niego przyjechała, by spędzić trochę czasu razem. Bał się o moje bezpieczeństwo, zwłaszcza teraz, kiedy pod sercem nosiłam nasze dziecko. Było mi jeszcze gorzej z myślą, że za trzy tygodnie będą jego trzydzieste piąte urodziny, a zamiast rodziny, będzie miał stadion pełen fanów. Akurat w tym dniu grał ostatni koncert. Wpadłam wtedy na pomysł, że zrobię jemu niespodziankę. Wiedziałam, że będzie zły, ale zaryzykowałam i rozpoczęłam przygotowania, w które wtajemniczyłam Jess, której pomocy potrzebowałam. Zadzwoniłam do naszego menagera, do kierownika ekipy pracującej razem z Mikiem i jeszcze w kilka miejsc. Byłam podekscytowana i nie mogłam się doczekać tego dnia. Z całą pewnością takiego prezentu jeszcze nikt nigdy nie dostał.
Rano, w dniu koncertu zadzwoniłam do Mike'a i powiedziałam, że przez cały dzień nie będę osiągalna, bo jadę na okresowe badania do szpitala i zadzwonię do niego zaraz po koncercie. Już kilka dni wcześniej podczas rozmów parę razy napomknęłam o tych badaniach, więc niczego się nie domyślał i był spokojny. Zapakowałam siebie i dzieci do samolotu i pięć godzin później znaleźliśmy się w hotelu, w którym się zatrzymał. Jego już tam nie było. Pojechał na stadion, by dopiąć wszystko na ostatni guzik i wiedziałam, że już nie wróci. Wystroiłam maluchy, sama założyłam długą, białą suknię, która od biustu luźno spływała w dół, eksponując mój okrągły brzuszek. Po dotarciu na stadion przy pomocy sześciu ludzi z ochrony, ukryłam się z dziećmi w garderobie, gdzie w trakcie występów Mike nigdy nie zaglądał.
Wyczekałam momentu, kiedy była przerwa między piosenkami, a on w tym czasie rozmawiał z publicznością. W pewnej chwili zgasły wszystkie światła na scenie, pogrążając ją w ciemnościach. Stał na środku zdezorientowany, myśląc, że nastąpiła awaria prądu. W tej chwili jeden z reflektorów rozbłysnął dokładnie nad nim, co jeszcze bardziej go zbiło z tropu. Drugi snop światła padł na przeciwległy koniec sceny, gdzie z za kulis wprost na jej środek wszedł dwudziestoosobowy chór, który zatrudniłam na ten wieczór. Na telebimie zawieszonym za jego plecami pojawiły się obrazy, które sprawiły, że serce zaczęło mu mocniej bić. Był to film zmontowany ze zdjęć i kadrów, z naszego prywatnego archiwum, przedstawiający naszą szczęśliwą i uśmiechniętą rodzinę. Tłum oszalał, piszczał, krzyczał i bił brawo. Mike nadal stał nieruchomo, rozglądając się wokół i pytając, co się dzieje. Wtedy przygaszono światła, wprowadzając tajemniczą atmosferę i orkiestra wygrała pierwsze dźwięki piosenki „You raise me up”, którą zaczęłam śpiewać stojąc za kurtyną. Trzymając Justina i Lucy za ręce, powoli wkroczyłam na scenę z piosenką na ustach, otoczona delikatnym światłem. Widownia wrzała z emocji. Mike'a wryło w podłogę, nie spodziewał się takiego finału tego zamieszania. Łzy napłynęły jemu do oczu, mocno przytulił dzieci i je wycałował, też bardzo za nimi tęsknił. Patrzył na mnie z taką czułością i miłością, że momentami słowa więzły mi w gardle. Jednak największy przełom nastąpił, kiedy po krótkiej ciszy do refrenu włączył się chór i wystrzelono fajerwerki, dając nieziemski efekt, który odebrał na chwilę oddech zebranym, w tym Mike'owi.
„Podnosisz mnie, bym mogła chodzić po górach. Podnosisz mnie, bym mogła kroczyć po wzburzonych falach. Jestem silna, kiedy jestem w twych ramionach. Podnosisz mnie bardziej, niż mogę być…”.
Płakał, przytulając mocno do siebie dzieci i mnie, kiedy zabrzmiała ostatnia nuta.
- Kocham cię najbardziej na świecie. – Wyszlochał mi do ucha, po czym czule pocałował.
To nie był jednak koniec niespodzianek. Znów zgasły światła, a na scenę wniesiono wielki tort urodzinowy, na którym paliło się trzydzieści pięć świeczek, a zespół zagrał „sto lat”. Fani kupując bilety na ten koncert nie byli świadomi, że będą świadkami takiego urodzinowego show. Mike nie posiadał się z radości, że zorganizowałam to wszystko tylko dla niego. Był oszołomiony, zakłopotany, szczęśliwy, buzowały w nim wszystkie możliwe uczucia. Kiedy trochę doszedł do siebie przedstawił Justina i Lucy fanom, dla których był to pierwszy w życiu kontakt ze sceną i taką publicznością, co powodowało u nich strach i dezorientację. Kurczowo trzymali się rąk taty, który ani na chwilę ich nie puszczał. Potem wskazał na mój duży brzuch i powiedział, że w nim znajduje się nasze trzecie dziecko, które niebawem przyjdzie na świat. Zabrzmiały gromkie brawa i okrzyki radości.
Zeszliśmy ze sceny, a Mike dokończył koncert. Pożegnał fanów i wbiegł za kulisy, gdzie porwał mnie na ręce i wirował, krzycząc jak bardzo mnie kocha. Byłam z siebie dumna, że wpadłam na pomysł z niespodzianką. Bałam się, że będzie się gniewał, ale zostałam mile zaskoczona jego reakcją.
- Puść mnie wariacie! – Wołałam, kiedy tak wirował ze mną na rękach.
- Czyż nie mam najwspanialszej żony na świecie?! – Odwrócił się z pytaniem do osób z ekipy.
Rozległy się głośne brawa i życzenia urodzinowe dla niego. Justin i Lucy stali obok z Jess, obserwując te wydarzenia ze strachem, a jednocześnie byli podekscytowani nowymi doświadczeniami, które stały się ich udziałem. Wróciliśmy do hotelu w wyśmienitych nastrojach. Stęsknione dzieci obsiadły tatę, nie dając jemu chwili wytchnienia. Żartowali, wygłupiali się i śmiali. Stałyśmy z Jessicą oparte o komodę i patrzyłyśmy na ich wariacje. Całą zabawę przerwała im ciotka, która zabrała je do łóżek, zostawiając nas samych. Mrugnęłam do niej porozumiewawczo dziękując. Usiadłam obok męża na kanapie, a on położył głowę na moim brzuchu i nucił spokojnym głosem jakąś melodię.
- Co to było? Czy to…? – Zerwał się zaskoczony.
- Tak. Nasze maleństwo właśnie się przebudziło i rozpoczyna swój conocny rytuał.
Mike dotąd nie miał okazji poczuć, jak dziecko kopie, bo nie było go, od kiedy poczułam pierwsze ruchy.
- To niesamowite! Już zapomniałem jak to jest. Ostatni raz takie doświadczenie przeżyłem, kiedy Lucy była w brzuchu.– Przyłożył dłonie do miejsca, w którym dostrzegł nierówności. – Jejku, jak mocno kopie. Pewnie bardzo ci dokucza, co?
- Nawet nie tak bardzo, no chyba, że zacznie wojować w nocy albo wciskać pod żebra, ale ogólnie jest znośnie. Przynajmniej na razie.
- Maluszku kochany. – Odezwał się cicho do poruszającego się brzucha. – Nie dokuczaj za mocno mamie, bo jeszcze dwa miesiące musi wytrzymać te twoje tańce, a jak się urodzisz i podrośniesz, to razem potańczymy.
Odsunął się ode mnie, wsparł głowę na dłoni, którą położył na oparciu kanapy i przyglądał mi się.
- Co tak na mnie patrzysz? Wiem gruba już jestem i brzydka, ale zaraz po porodzie zabiorę się za gubienie kilogramów.
- Co ty wygadujesz?! Jaka gruba? Jaka brzydka? Chodź. – Postawił mnie przed lustrem i kazał w nie spojrzeć? – I co widzisz?
- Mój wielki brzuch i cycki jak balony.
- A wiesz, co ja widzę? Najpiękniejszą i najwspanialszą kobietę na świecie. Dla mnie nie ma znaczenia czy jesteś szczupła, czy przy kości. Dla mnie miarą piękna nie jest wygląd zewnętrzny, ale to, co masz w środku. A masz piękną duszę i ogromne serce. I do tego jesteś śliczna, a te balony są bardzo sexi. - Uśmiechnął się i czule pocałował. – Kocham cię.
Wtuliłam się w jego ramiona, w których czułam się nie tylko piękna, ale jak bogini. Zawsze potrafił sprawić, że człowiekowi robiło się lżej na duszy. Jego słowa były podbudowujące i przede wszystkim szczere.

CZYTASZ
DZIEWCZYNA ZNIKĄD
RomantizmZuza, to dziewczyna skrzywdzona przez los. Wychowanka domu dziecka, która trafia do wielkiego świata za oceanem. Czy uda się jej spełnić marzenia o lepszym życiu? Jakie trudności przyjdzie jej pokonać na swojej drodze do szczęścia? Odpowiedzi na te...