W domu panował chaos. Lucy i Justin biegali z jednego pomieszczenia do drugiego, dokuczając sobie nawzajem. Mike zamknął się w gabinecie i telefonicznie dopinał sprawy związane z koncertem, który jakiś czas temu odwołał z mojego powodu. Ja czułam się już bardzo dobrze, wyniki krwi były książkowe.
Postanowiłam okiełznać niesforne łobuzy. Zaprosiłam dzieci do kuchni, założyłam im fartuchy i czapki kucharza. Wyciągnęliśmy wszystkie produkty potrzebne nam do przygotowania ciasta na kruche ciasteczka. Maluchy bardzo chętnie brały udział w ugniataniu i wałkowaniu. Dzięki wspólnej pracy udało mi się ich pogodzić. Mieliśmy świetną zabawę. Obsypywaliśmy się mąką, którą w różnej postaci mieliśmy na twarzach i we włosach. Tańczyliśmy i śpiewaliśmy tak głośno, że wywabiło to zaciekawionego Mike'a z gabinetu. Podążał za śladami mąki rozsypanej po korytarzach parteru. Była to sprawka Justina, który za wszelką cenę usiłował złapać mnie i zrewanżować się obsypując białym pyłem. Kiedy wszedł do kuchni złapał się za głowę na widok zdewastowanego pomieszczenia. Nie zauważyliśmy jego obecności do chwili, gdy przypadkiem machnęłam pudełkiem z mąką, a jego zawartość pofrunęła wprost na niego. Znieruchomieliśmy widząc, do czego doprowadziły nasze wygłupy, ale po chwili śmialiśmy się pokładając na podłodze. Mike miał tak zdziwioną minę, że innej reakcji z naszej strony nie mogło być. Podeszłam do niego i delikatnie obsypywałam pyłek z jego twarzy.- Widzę, że się świetnie bawicie. Zastanawiam się tylko, dlaczego nikt nie zaprosił mnie do współpracy. - Rzucił się w stronę dzieci, zaczął je łaskotać i ganiać wokół stołu.
Pomógł nam w dekorowaniu ciasteczek i porządkowaniu bałaganu, który ciężko było ogarnąć. Spakowaliśmy kosz piknikowy i zapuściliśmy się w głąb posiadłości. Znaleźliśmy idealne miejsce na rozłożenie koca. Wokół było mnóstwo wolnej przestrzeni, co sprzyjało zabawie. Graliśmy w piłkę, w berka, ciuciu-babkę. Lubiłam spędzać z nimi czas. Czułam się wtedy częścią rodziny. Siedziałyśmy z Lucy na trawie i plotłyśmy wianki z kwiatów, które bujnie rosły na polanie. Zrobiłyśmy ich tyle, że nawet naszym chłopakom przypadło w udziale noszenie kilku z nich. Wyglądali komicznie, ale nie bronili się, kiedy stroiłyśmy ich w nie.
Po południu Mike zabrał mnie do studia nagrań, gdzie montował z Jeffem swój nowy singiel. Chciał pokazać mi, jak to wygląda od podszewki. Byłam zachwycona. Jeff siedział przy konsoli i operował przy masie guziczków i suwaków. Nie miałam pojęcia, co on robi, ale efekty były nieziemskie.
- A teraz niespodzianka! - powiedział Mike, wychodząc z wygłuszonego studia. - Jeff puść podkład, który wczoraj zmontowaliśmy.
Usłyszałam nową, ulepszoną wersję mojej piosenki. Tej, którą napisałam, kiedy poznałam Mike'a. Brzmiała tak samo, ale dołożone zostało brzmienie pianina, w tle słychać było skrzypce, a w refrenie zaplanowali chór, z którym współpracowali. Słuchałam podkładu jak zaczarowana. Nie mogłam uwierzyć, że to ta sama piosenka. Mike kazał mi wejść do studia, wręczył gitarę, która nadal była instrumentem wiodącym i zaśpiewać. Nie chciałam, wstydziłam się. Zgodziłam się dopiero, kiedy zgodził się zaśpiewać ze mną w duecie. Spędziliśmy tam kilka godzin, wielokrotnie powtarzając poszczególne partie utworu. Jednak końcowe efekty przeszły wszelkie wyobrażenia. Była to ciężka praca, ale warta poświęcenia, zwłaszcza, gdy na koniec, słuchając montażu, było się z siebie dumnym.
- Jeszcze trzeba ją obrobić, ale w tej chwili brzmi naprawdę świetnie - oznajmił Jeff po wysłuchaniu całości. - Masz dziewczyno talent i potrafisz śpiewać.
- A nie mówiłem? Nie chciałaś mnie słuchać, a teraz masz okazję przekonać się na własne uszy. Jeff również ma nosa do muzyki i jeśli się zainteresował tobą, to znaczy, że warto pomyśleć o nagraniu płyty.
- Chłopaki wy chyba poszaleliście albo zmęczenie daje się wam we znaki, bo pleciecie bzdury. Fakt, super to wyszło, ale głównie dzięki waszym przeróbkom. Dla mnie była to dobra zabawa i tyle.
Patrzyli na siebie i obaj kręcili głowami z niedowierzaniem, że rezygnuję z marzeń.
- Zuza, popełniasz duży błąd, odrzucając taką możliwość. Zastanów się jeszcze nad tym. Mike miał rację, że możesz osiągnąć sukces - kontynuował Jeff.
- Dobra chłopaki, dość tych bzdur. A żeby więcej głupawych pomysłów nie przychodziło wam do głowy, proponuję zbierać się do domu.
Wstałam i ponaglająco machałam ręką, aby zbierali się do wyjścia. W domu Mike próbował jeszcze rozmawiać o nagraniu, ale ucięłam temat i poprosiłam by do niego nie wracał. Przyznam szczerze, że będąc w studiu przez moment pomyślałam, że to się może udać. Jednak szybko odegnałam tę myśl od siebie. Gdzieś tam, w głębi serca chciałam, aby ktoś docenił moją pracę, ale nigdy nie zdobyłam się na odwagę, by wyjąć zeszyt z szuflady. Nie byłam osobą, która przebojem idzie przez życie. Zazwyczaj starałam się unikać bycia na świeczniku, jak na ironię teraz się na nim znalazłam. Mieszkam z Mikiem Dawsonem i jestem pod ciągłą obserwacją mediów. Nawet na uczelni jestem rozpoznawana, jako dziewczyna Dawsona. Widzę ukradkowe spojrzenia, wytykanie palcami i ciche szepty " To ona". Paparazzi też śledzi każdy mój ruch, bywa, że udaje się, któremuś wkraść na zajęcia, by móc zrobić mi zdjęcie. Osoby, które dotąd nie wiedziały o moim istnieniu nagle zapragnęły zostać moimi przyjaciółmi. Zbywałam ich miłym uśmiechem i szłam dalej. Nie potrzeba mi fałszywych ludzi, którzy widzą w tej znajomości swój interes.
Ostatnio dużo czasu spędzałam z Mikiem na próbach przed koncertem. Siedziałam wygodnie na materacach pod sceną, na której wraz z zespołem i tancerzami ćwiczyli każdą piosenkę i choreografię. Byli niesamowici, nie mogłam oderwać wzroku od ich precyzyjnych ruchów. Mike nie był aroganckim, zadufanym w sobie i swoim talencie snobem. Wręcz przeciwnie, gdy pojawiał się jakiś problem z wokalem, muzyką czy choreografią, stawał i udzielał wskazówek, jak powinno według niego to brzmieć, czy wyglądać. Nie denerwował się, starał się patrzeć przez różowe okulary. Imponował mi i całemu zespołowi swoim opanowaniem i spokojem. Każdy wiedział, co ma robić i nie bał się poprosić go o pomoc. Rozmawiałam z dziewczyną z chórków i gdy opowiedziała o swojej współpracy z kilkoma znanymi wokalistami, to włosy jeżyły mi się na głowie. Nie sądziłam, że ludzie mogą być aż tak podli.
Na ostatniej próbie Mike rozdał nuty muzykom i kazał im zagrać moją piosenkę. Mnie zaś zaprosił na scenę i wręczył mikrofon. Broniłam się, ale dopingowana przez ekipę poddałam się, odgrażając, że policzę się z nim w domu bez świadków. Wziął drugi mikrofon i dał znak do zagrania pierwszych dźwięków. Udało mi się zaśpiewać czysto i równo. Nasze głosy współgrały ze sobą tak, jakbyśmy śpiewali razem od lat. Jednak piorunujące wrażenie zrobił na mnie moment, kiedy w refrenie dołączył do nas chór. To było niesamowite przeżycie stać na scenie obok ukochanego i wykonywać wraz z nim własny utwór. Wtedy jeszcze nie wyczuwałam w tym żadnego podstępu, ale wkrótce miałam się przekonać, że ta próba miała ukryte dno.
![](https://img.wattpad.com/cover/353924694-288-k687783.jpg)
CZYTASZ
DZIEWCZYNA ZNIKĄD
RomanceZuza, to dziewczyna skrzywdzona przez los. Wychowanka domu dziecka, która trafia do wielkiego świata za oceanem. Czy uda się jej spełnić marzenia o lepszym życiu? Jakie trudności przyjdzie jej pokonać na swojej drodze do szczęścia? Odpowiedzi na te...