Rozdział 1

2.2K 122 2
                                    

Ava

Siedzę na kanapie w salonie moich rodziców i wpatruje się w ścianę. Pomieszczenie wypełniają promienie wschodzącego słońca. Do mojego prawego boku przytula się Theo, a naprzeciwko w fotelu siedzi zmartwiona Chloe. Em, Christian i Josh zniknęli w kuchni, kiedy tylko wróciliśmy do domu.

Ciągle wracam myślami do tego co wydarzyło się przez ostatnie kilka godzin. Telefon od spanikowanego Theo, podróż do Manchesteru, wizyta na posterunku policji, identyfikacja zwłok, przyjazd do domu i zakaz wchodzenia na drugie piętro, gdzie znajduje się sypialnia moich rodziców, ponieważ tam technicy zbierają dowody. Wszystko to pamiętam jak przez mgłę.

Jestem wypruta z emocji i zmęczona. Czuję się jakbym była w jakimś transie. Nie mam siły nawet płakać. Moja mama nie żyje, a ukochany tata został zatrzymany. Nadal nie wiem dokładnie, co się stało i dlaczego mój ojciec aktualnie przebywa w areszcie. Policjant, który zajmował się nami na posterunku, nie chciał nam nic powiedzieć, poza tym, że zostanie oskarżony o morderstwo. Że niby mój tata miał zabić mamę? Ten zakochany w niej od dziecka mężczyzna? Ten, który wielbił ziemię po, której chodziła i był w stanie zrobić dla niej dosłownie wszystko? Nawet polecieć z nią na paralotni, choć panicznie bał się wysokości i zemdlał w trakcie lotu. Albo, kiedy w środku nocy chciała zjeść lody morelowe, więc objechał wszystkie sklepy w mieście, póki ich nie znalazł. Nigdy nie uwierzę, że on to zrobił. Mam wrażenie, że to po prostu zły sen, z którego się obudzę i wszystko będzie tak jak dawniej. Nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że to wszystko jest rzeczywistością.

- Avo - moje rozmyślania przerywa cichy głos Emi - Chodźcie powinniście coś zjeść. Przygotowaliśmy śniadanie - spoglądam na przyjaciółkę i potakuję.

- Theo - dotykam delikatnie chłopaka, żeby się obudził - Kochanie, chodź pójdziemy coś zjeść.

Mój brat odrywa się ode mnie, przeciąga i spogląda na mnie zaspanym spojrzeniem, w którym dostrzegam taki sam ból, jaki odczuwam ja. To on widział jak zabierali do radiowozu skutego w kajdanki tatę. To on zobaczył nogi leżącej w ogrodzie mamy i to on zadzwonił do mnie z informacją o jej śmierci. Był tak roztrzęsiony, że na początku nie zrozumiałam, o co mu chodzi. Posyłam mu pokrzepiający uśmiech.

- Jak się czujesz? - pyta zmartwiony.

- Bywało lepiej - mówię, próbując opanować łzy napływające mi do oczu. A myślałam, że już żadnej dzisiaj nie uronię... - A ty? - w odpowiedzi tylko wzrusza ramionami - Wszystko się ułoży zobaczysz - nie wiem kogo próbuję przekonać tymi słowami, jego, czy siebie.

- Chodźmy, bo za chwilę Emi wróci tutaj z chochlą i nas zbije po głowach za to, że tak zwlekamy, a jedzenie stygnie - odzywa się po chwili Chloe, na co oboje z Theo posyłamy jej słabe uśmiechy.

Udajemy się posłusznie do jadalni, gdzie nasz duży stół cały wypełniony jest jedzeniem. Natychmiast wracają do mnie wspomnienia, kiedy to moja mama zapełniała go swoimi potrawami, a ja, Theo i tata organizowaliśmy konkurs, kto zdoła zjeść najwięcej. Przy mojej ostatniej wizycie dwa tygodnie temu w końcu wygrałam ja. Na to wspomnienie ponownie do moich oczy napływają łzy, ale tym razem nie jestem w stanie ich powstrzymać. Dociera do mnie, że już nigdy nie usiądziemy tutaj w czwórkę, już nigdy nie zjem potraw mamy, już się do niej nie przytulę, nie poczuję jej zapachu. Już nie będzie się na mnie denerwować, że źle pokroiłam warzywa na sałatkę, czy źle ustawiłam zastawę. Już więcej się jej nie wyżalę, ani nie będę mogła zapytać o radę, bo jej już z nami nie ma. Straciłam ją bezpowrotnie, a dodatkowo straciłam także ojca, który powinien być tutaj teraz z nami, a nie siedzieć w areszcie za coś czego nie zrobił. Powinien przeżywać z nami żałobę, tulić nas do swojego boki i zapewniać, że wszystko będzie dobrze.

Związek z przeznaczenia | Dary losu #2 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz