Rozdział 8

1.7K 114 3
                                    

Ava

Stoję pod czarnym parasolem przed grobem, w którym przed chwilą została złożona trumna z moją mamą. Po moich policzkach płyną słone łzy. Gdyby nie one, nigdy nie pomyślałabym, że płaczę. Nie wydaję z siebie żadnego dźwięku. One po prostu spływają. Nie mam nad nimi żadnej kontroli. W środku czuję się pusta jak nigdy dotąd. Mój nastrój zgrał się dzisiaj idealnie z pogodą. Od samego rana niebo przykrywają ciężkie deszczowe chmury, a co jakiś czas przychodzi ulewny deszcz i moczy żałobników.

Kiedy we wtorek oficjalnie dostaliśmy zielone światło na zorganizowanie pogrzebu, udało nam się załatwić termin na piątek. Zależało mi, aby młodsza siostra mojej mamy Ann, wraz z rodziną zdążyła przylecieć na uroczystość. Ciocia mieszka w Szwajcarii. Pracuje w tamtejszej prywatnej szkole i uczy angielskiego. Dlatego potrzebowała kilku dni na zorganizowanie wszystkiego. Wyjechała tam zaraz po studiach i wzięła ślub ze swoim kolegą z pracy Noahem. Mają trójkę dzieci: Liama, Matteo i Nicole. Niestety widujemy się z kuzynostwem bardzo rzadko, bo przyjeżdżają do nas tylko dwa razy w roku. Na jedne święta i w wakacje. Nadchodzące Boże Narodzenie mieli spędzić z nami, ale w obecnej sytuacji wątpię, że będzie to możliwe.

Tata został oskarżony o morderstwo i grozi mu dożywocie. Zebrane do tej pory dowody działają na jego niekorzyść. W poniedziałek ma odbyć się pierwsza rozprawa przed Sądem Magistrackim, następnie sprawa zostanie skierowana do Sądu Koronnego, który wyda ostateczny wyrok. Aiden próbował załatwić dla niego zwolnienie, żeby mógł wziąć udział w pogrzebie, ale nic nie udało mu się wskórać. Tata musi zostać w areszcie do poniedziałkowej rozprawy, na której zostanie podjęta decyzja, czy będzie on uwolniony, czy zatrzymany do czasu następnej.

Lodowaty jesienny wiatr podwiewa poły mojego czarnego płaszcza i sprawia, że po moim ciele przechodzi zimny dreszcz. Theo czując to, ściska mocniej moją dłoń, za którą trzyma mnie od początku pogrzebu. Nie ukrywam, że dodaje mi to sił na przeżycie dzisiejszego dnia. Wszyscy pogrążeni są w zadumie. Uroczystość skończyła się już kilka minut temu i część żałobników zaczęła opuszczać cmentarz. Nagle czuję dotyk czyiś dłoni na ramionach.

- Kochanie - odwracam się i napotykam pełne smutku zatroskane spojrzenie cioci Ann - Chodź tu - mówi i rozkłada ramiona. Bez wahania zatapiam się w nich. Od zawsze ciocia i mama były do siebie bardzo podobne, dlatego tak cudownie czuję się mogąc poczuć na sobie namiastkę mojej mamy i przytulić osobę, która jest jej częścią - Jeszcze raz moje najszczersze kondolencje słoneczko - szepcze mi do ucha, delikatnie głaskając po plecach. Moje oczy ponownie zachodzą łzami.

- Dla nas wszystkich ciociu, dla nas wszystkich - odpowiadam jej.

- Widzimy się za chwilę - mówi, puszczając mnie i zamyka w ramionach Theo, który również przywiera do niej jak do deski ratunkowej.

Do mnie podchodzi natomiast wujek Noah i po kolei wszyscy kuzyni. Następnie moi znajomi ze szkoły, Mony i koleżanki z pracy mamy. Zjawiło się nawet kilka pacjentek, którym asystowała przy porodzie. Moja mama była położną i pracowała na porodówce w szpitalu. Bardzo dużo kobiet ją chwaliło i prosiło, aby to ona odbierała ich poród. Nie ukrywam, że ja też marzyłam o tym, że ona będzie przy mnie i odbierze, kiedyś mój poród. Niestety los chciał inaczej.

Na końcu podchodzą do mnie Chloe i Emi. Posyłają mi krzepiące uśmiechy i zamykają w uścisku. Zatapiam się w ich ramionach i cicho łkam. Nie wiem, co bym bez nich zrobiła. Przez ostatnie dni były moją podporą i chroniły mnie przed kolejnym załamaniem. Sprawy związane z organizacją pogrzebu, były dla mnie bardzo przytłaczające. Sprawiały, że rozstanie z mamą zbliżało się nieuchronnie. To one pomogły mi trzymać się na nogach i nie zostawiały samej. Kiedy dziewczyny podchodzą do Theo, do mnie zbliża się Christian. On także bardzo mi pomógł. W szczególności, kiedy nie wiedziałam jak mam wesprzeć mojego brata, kiedy zobaczył ciało mamy. Choć usunięto wszystkie ślady krwi, a ona wyglądała jakby spała, on nie wytrzymał tego widoku. Ostrzegałam go zanim udaliśmy się do kostnicy pożegnać z mamą i mówiłam, że lepiej będzie jeśli tam nie wejdzie. On jednak się uparł, co nie skończyło się dobrze. Gdyby nie Christian nie wiem jak miałabym z nim rozmawiać. Mężczyzna również zamyka mnie w uścisku.

Związek z przeznaczenia | Dary losu #2 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz