Rozdział 34

1.4K 91 6
                                    

Josh

Wczorajsze spotkanie z Barrettem dało mi dużo do myślenia. Jego insynuacje poddały nowy trop, bo gdyby to on zabił ciocię, nie pieprzyłby mi o jakiś drugich szansach, skoro nigdy wcześniej się nie znaliśmy. Pokazuje to jednak, że on doskonale wie, kto dokonał morderstwa i nie wyjawił tego policji na przesłuchaniu.

Jedziemy właśnie do Manchesteru. Postanowiliśmy wyjechać wcześniej, żeby ominąć największe korki w Londynie. Theo i Ava śpią na tylnym siedzeniu, a ja w ciszy pędzę drogą szybkiego ruchu. Kiedy wczoraj rozmawiałem z Vincentem mówił, że nadal nie udało mu się dotrzeć do tej osoby, dlatego postanowił przedłużyć wizytę o kilka dni. Cały czas mam jednak nadzieję, że uda mu się czegoś dowiedzieć i w końcu ruszymy z tą sprawą do przodu.

Kiedy podjeżdżamy pod market, Theo budzi Avę, która przespała całą drogę i udajemy się zrobić zakupy na najbliższe dni. Jutro jest sylwester, dlatego sklep tonie w tłumie ludzi robiących zakupy na imprezy. My nie planujemy niczego szalonego. Będziemy tylko ja, Ava, Chloe, która ma przyjechać jutro popołudniu, Theo i Sophie. Zamierzamy trochę potańczyć, a potem tradycyjnie zrobić maraton filmowy.

- Myślisz, że tyle chrupek wystarczy? - pyta Ava wrzucając dziesiątą paczkę chrupek paprykowych.

- Kochanie wiesz, że nas będzie tylko piątka prawda?

- Wiem, ale ja je uwielbiam, dlatego biorę na zapas - posyła mi niewinny uśmiech i rusza dalej alejką - Wiecie może gdzie mogą być suszone śliwki?

- Suszone śliwki? - dziwi się Theo - Przecież ty nie lubisz suszonych owoców.

- Nieprawda! Po prostu nie kupuję ich za często, ale lubię.

Kręcę głową i prowadzę kobietę do odpowiedniego działu. Kiedy w końcu kończymy zakupy i wracamy do domu, wszyscy zgodnie padamy na sofę w salonie.

- Ale się zmęczyłam.

- Ty? Przecież przespałaś całą drogę - zauważa Theo.

- No i co z tego? Ja jestem jak kot. Mogę spać cały dzień, a i tak będę zmęczona.

- Jesteście świadomi, że w kuchni czekają na nas zakupy do rozpakowania? - zauważam, na co oboje zgodnie jęczą.

- Dlaczego?! - krzyczy Ava i unosi dłonie w górę - Dlaczego?!

- Dlatego, że musimy coś jeść. Chodźcie ogarniemy to szybko, a potem odpoczniemy.

Po pół godzinie wszyscy w trójkę z powrotem zasiadamy na kanapie popijając gorącą czekoladę. Dzisiejszy dzień ogłaszamy dniem leniwym i postanawiamy w ogóle nie ruszać się sofy. Przeglądam social media, a na telewizorze leci jakiś program rozrywkowy, który rodzeństwo uwielbia oglądać. Na zewnątrz sypie śnieg, a w kominku pali się ogień. Czy istnieje lepsza aura do relaksu?

Nagle na moim telefonie pojawia się imię Vincenta. Przechodzę szybko do kuchni, żeby nie przeszkadzać Avie i Theo, i pełen nadziei odbieram.

- Siema, co tam?

- Hej. Udało się.

- Serio?

- Tak. Wczoraj w końcu udało mi się z nim skontaktować, a dzisiaj z nim rozmawiałem.

- No i?

- Ten mężczyzna opowiedział mi wszystko. Nie wiedziałem, że w zwykłej grze ukrytych jest tyle symbolicznych znaczeń, ale nie będę cię, teraz zanudzał niepotrzebnymi informacjami.

- Dobry pomysł. Powiedz mi tylko to co dotyczy naszej sprawy - wtrącam.

- Po pierwsze goniec. Pełni rolę posłańca i nosiciela...

Związek z przeznaczenia | Dary losu #2 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz