Rozdział 17

1.7K 104 0
                                    

Josh

W piątek tuż przed przyjazdem Christiana i Emily odwiedza nas Charlotte. Tak jak się umawialiśmy przywozi ze sobą białe bierki szachowe. Okazało się, że nie ma na nich nic podejrzanego, a kobieta miała rację. Cóż poradzę, że moje przeczucie już teraz nie mówi, a krzyczy na alarm, że te bierki to dobry trop. Czyżby pierwszy raz w życiu miało nie sprawdzić się to co czuję? Postanawiam przy najbliższej okazji porozmawiać z Vincentem i poprosić go o pomoc. Może on wykombinuje, o co w tym wszystkim chodzi.

- Chcielibyśmy wam coś powiedzieć - zaczyna Emily, kiedy jemy wspólnie późny piątkowy obiad. Po ich powrocie, kiedy oznajmiliśmy im, że jesteśmy razem, oni stwierdzili tylko, że nareszcie i, że bardzo się cieszą. Nikt nie był szczególnie tym zdziwiony.

- Jesteś w ciąży? - pytają w tym samym czasie Ava i Chloe. Spoglądają na siebie i wybuchają śmiechem.

- Nie - odpowiada Em wycierając z twarzy łzy śmiechu, którym wybuchła po zobaczeniu ich min.

- Eeee to do dupy. Już się ucieszyłam, że będę ciocią - narzeka Chloe.

- Ale nasza nowina jest równie ekscytująca - zaczyna z uśmiechem satysfakcji Christian, aż ja staję się ciekawy. o co chodzi.

- No mówicie - pośpiesza ich Ava.

- W Boże Narodzenie odbędzie się nasz ślub! - krzyczy Em.

Przy stole na chwilę zapada cisza. Następnie dziewczyny jakby się odcięły zaczynają piszczeć, wstają i podbiegają do panny młodej. Podchodzę do przyjaciela i zamykam go w uścisku.

- Gratulacje stary.

- Dzięki.

- Nasze kolejne wspólne doświadczenie co?

- Tak. Teraz twoja kolej - mówiąc to pokazuje wzrokiem na Avę.

- Wierz mi, to nie będzie takie proste, jakby się wydawało.

- Dlaczego?

- Już jej proponowałem małżeństwo, ale ona powiedziała, że dopiero co do siebie wróciliśmy i powinniśmy trochę poczekać.

- Musisz być dla niej wyrozumiały. Już raz spieprzyłeś wasz związek koncertowo i straciłeś jej zaufanie.

- Wiem, nie przypominaj mi. Jak pomyślę ile czasu straciliśmy... - kręcę głową.

- Ale z powrotem się odnaleźliście.

- Wiesz czasem myślę, że te dziewczyny są dla nas jakimś darem od losu - mówię patrząc na Avę, która pogrążona jest z pozostałymi w emocjonującej rozmowie, zapewne na temat nadchodzącego wesela.

- Tak, też tak uważam.

Naszą rozmowę przerywa Theo, który wyszedł jakieś dziesięć minut temu, bo zadzwonił jego telefon. Chłopak jest blady i ma szeroko otwarte oczy.

- Młody? - podchodzę do niego łapiąc za ramię zmuszam, żeby na mnie spojrzał - Co jest?

- Theo? - pyta zmartwiona Ava.

- Wygrałem...

- Co?

- Wygrałem konkurs malarski! - nagle jego twarz nabiera kolorów, a usta wykrzywiają się w szerokim uśmiechu - Wygrałeeeeem!

- Naprawdę!? - krzyczy Ava - To wspaniale! - łapie chłopaka w ramiona.

- Gratulacje Diabełku - mówię zamykając go w mocnym uścisku.

- Dzięki.

- Dobra, skoro już wszyscy dzielą się dobrymi informacjami to mamy jeszcze jedną - zaczyna Christian.

Związek z przeznaczenia | Dary losu #2 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz