Rozdział 22

1.5K 107 2
                                    

Josh

Wracam właśnie ze stacji kolejowej, na którą odwiozłem Chloe. Kobieta była tak podekscytowana zbliżającym się zleceniem, że prawie zapomniała wziąć walizki z bagażnika. Kiedy rano wymykałem się z sypialni Wiewióreczka jeszcze smacznie spała. W momencie, w którym ruszam z parkingu po pożegnaniu z Chloe, rozdawania się moja komórka, a na ekranie widnieje imię Avy.

- Dzień dobry kochanie jak...

- Josh! Musisz jechać do sklepu po kilka produktów, których brakuje w domu! - przerywa mi spanikowana wyrzucając z siebie słowa jak z karabinu maszynowego.

- Spokojnie Avo. Oddychaj.

- Jak mogę być spokojna!? Josh, dzisiaj mam poznać twojego przyjaciela! Nie dość, że jest twoim przyjacielem, to jeszcze bardzo pomógł Em. Więc jeśli chcesz mnie w swoim życiu logiczne jest, że musimy się z nim jakoś dogadać!

- Kochanie - zaczynam powoli próbując opanować śmiech - To słodkie, że tak zależy ci na wywarciu dobrego wrażenia na Vinie, ale on już i tak cię lubi.

- Skąd wiesz? Poza tym Em twierdzi, że jest tak bardzo opanowany, że w ogóle ciężko jest pojąć czy kogoś tylko akceptuje, czy rzeczywiście go polubił, a ja nie chcę, żeby mnie tylko akceptował.

- Jestem pewien, że polubi cię bardzo, ale powiedz mi teraz proszę, po co mam jechać do sklepu i co to ma z nim wspólnego?

- Christian powiedział, że Vincent lubi skrzydełka w sosie curry, dlatego postanowiłam, że je przygotuję, ale nie mamy w domu potrzebnych składników!

- W takim razie wyślij mi listę zakupów, a ja skoczę do sklepu i wszystko kupię żebyś mogła na spokojnie przygotować obiad i mu zaimponować - mówię z uśmiechem na ustach, za który na pewno dostałbym po uszach od Avy. Jak to dobrze, że rozmawiamy przez telefon i tego nie widzi.

- Dziękuję! Jesteś najlepszy!

Po chwili od zakończenia połączenia dostaję listę, która gdyby była w wersji papierowej, jestem pewien, że zajęłaby dwie kartki A4. Parkuję na parkingu przed marketem i przeglądam czego potrzebuje moja ukochana.

- Kilogram cytryn? Na jaką cholerę potrzebne jej tyle cytryn? - dziwię się.

Posłusznie udaję się do budynku i kupuję wszystko, co zażyczyła sobie rudowłosa. Nie ważne, że połowa tych produktów jest zawyżona i w takich ilościach, że starczyłoby dla całej armii. Nie chcę podpaść Avie, kiedy jest taka zestresowana. Ostatni raz widziałem ją tak zdenerwowaną przed jakimś egzaminem. Kiedy stwierdziłem, że nie ma co się przejmować i stresować, bo zda go z zamkniętymi oczami, zrobiła mi taki wykład i awanturę o wspierającej postawie, którą powinienem wobec niej okazywać, że pożałowałem, że w ogóle się odezwałem. Dlatego kupuję wszystko i obładowany siatkami udaję się do samochodu. Wysyłam szybką wiadomość do Christiana z prośbą, żeby przyszedł i pomógł mi zabrać zakupy do domu i ruszam w drogę.

- Okradłeś sklep, czy rozdawali to wszystko za darmo, że tyle tego nabrałeś? - pyta Christian otwierając bagażnik.

- Nic z tych rzeczy. To wszystko to według Avy najpotrzebniejsze - podkreślam - produkty do przygotowania obiadu na poznanie Vina.

- Mnie to wygląda jak zakupy dla wojska, ale cóż ja tam wiem - śmieję się z jego miny.

- Dobra. Bierzmy to wszystko do środka, bo coś czuję, że za chwilę dostanie mi się, że długo mnie nie było.

- Bardzo możliwe. Ava od samego rana lata zła po całym domu. Dostał mi się opieprz, bo za głośno przełknąłem łyk kawy przy śniadaniu.

- Serio?

Związek z przeznaczenia | Dary losu #2 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz