Rozdział 3

1.9K 129 6
                                    

Ava

Kiedy Josh znika w pomieszczeniu, razem z Christianem wychodzimy na zewnątrz. Pogoda jest dzisiaj wyjątkowo słoneczna, ale na szczęście temperatury już spadają. Nie lubię gorąca, dlatego lato jest dla mnie bardzo męczące. Zdecydowanie wolę jesień lub wiosnę.

- Tam jest jakaś kawiarnia - wskazuje na lokal po drugiej stronie ulicy - Może wejdziemy i czegoś się napijemy?

- Możemy - odpowiadam, bo dobrze wiem, co próbuje zrobić.

Przy ladzie zamawiamy po kawie i kawałku ciasta. Upieram się, żeby usiąść obok okna, aby mieć dobry widok na komisariat, gdyby chłopaki z niego wyszli. Po chwili kelnerka przynosi nasze zamówienie, a ja zamiast skupić się na pysznie wyglądającym kawałku sernika, cały czas spoglądam na budynek.

- Avo - zwraca się do mnie mężczyzna - Wszystko w porządku?

- Tak, tylko... Staram się być silna dla Theo, ale mam wrażenie, że nie dam rady. Wczoraj straciliśmy mamę, a dzisiaj, kiedy zobaczyłam tatę skutego w kajdanki i prowadzonego przez tych policjantów... - kręcę głową - Nie wiem... Mam wrażenie, że nie poradzę sobie z tym wszystkim. Nie mam pojęcia co będzie dalej...Nie jestem chyba wystarczająco silna, aby przez to przejść... - mężczyzna kładzie swoją dłoń na mojej i spogląda mi w oczy.

- Nie jesteś w tym sama. Pamiętaj o tym. Masz nas. Wszyscy jesteśmy twoją rodziną. Nie zostawimy ciebie i Theo samych.

- Dziękuję - mówię, a do moich oczu napływają łzy.

- Nie chcę, żebyś źle odebrała to co teraz powiem - mrużę oczy - Ale jeśli będziesz potrzebowała też pomocy finansowej, po prostu powiedz dobra? - uśmiecham się na jego zakłopotanie.

- Dziękuję za propozycję, ale myślę, że to nie będzie potrzebne. Mam zaoszczędzone pieniądze, a i tak nie płacę wam za to, że mieszkam w domu Em, i z tego powodu mam już wystarczające wyrzuty sumienia.

- Już o tym rozmawialiśmy. Nie chcemy od ciebie pieniędzy. Poza tym wyświadczasz nam przysługę, bo zajmujesz się tym domem, a tak to stałby pusty i tylko zbierał kurz.

- No wiem, ale i tak mi głupio.

- W ogóle to ostatnio zastanawialiśmy się z Aniołkiem, czy nie zaproponować Chloe, żeby się do ciebie wprowadziła. Co myślisz?

- Tak, to dobry pomysł tylko, że nie wiem kiedy tam w ogóle wrócę. No wiesz, teraz mam pod opieką brata, a on ma tu szkołę. Jeszcze sprawa mojego taty, no i trzeba będzie zorganizować pogrzeb - na tą myśl z nerwów ściska mi się żołądek - Myślę, że przez najbliższy czas będę zmuszona zostać w Manchesterze. Ale ja tak naprawdę mogę pracować tutaj - zauważam - I tak większość spraw przed sesją załatwiamy online, a na zdjęcia po prostu przyjadę do Londynu - mężczyzna przytakuje.

- W sumie mogłabyś się też ogłosić tutaj i zyskać nowych klientów.

- Tak... Masz rację - uśmiecham się na ten pomysł.

- Widzisz, w końcu jakiś pozytyw. Jeśli będziesz potrzebowała pomocy z przewiezieniem tu trochę rzeczy, wiesz z kim się kontaktować - mruga do mnie.

- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję. Cieszę się, że moja przyjaciółka na ciebie trafiła.

- Ja również się cieszę - puszy się jak paw, na co oboje wybuchamy śmiechem. Nie ukrywam dobrze jest się troszkę wyluzować i uśmiechnąć, chociaż sytuacja nie daje do tego możliwości. Najchętniej zamknęłabym się w pokoju i z niego nie wychodziła, ale wiem, że to w niczym nie pomoże. Życie toczy się dalej, a ja będę żyła i cieszyła się wszystkimi wspomnieniami, które mam z moją mamą.

Związek z przeznaczenia | Dary losu #2 | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz