2. Perfekcyjny kłamca

146 8 5
                                    

Bessie

Pierwszy dzień ostatniej klasy liceum zaczynałam ze stresem ale i w wyjątkowo dobrym humorze. Makijaż, składający się z pomalowanych rzęs, kresek, brwi i błyszczyku, wyszedł perfekcyjnie, kreski udało mi się zrobić za pierwszy razem, a brwi współpracowały. Nawet matce, która od samego rana krytykowała wszystko co robię, nie udało się zepsuć mi samopoczucia. Jeszcze nie wiedziała, że kopnęłam w dupę jej ulubieńca. Być może moje nastawienie to zasługa przypadku, a być może dobrego snu i czarnych tęczówek.

Tym razem nie zwyzywałam i nie otrąbiłam chama, który wymusił mi pierszeństwo, a pod szkołą z łatwością znalazłam miejsce parkingowe dla mojej Mazdy. Miałam jeszcze trochę czasu do pierwszej lekcji i nic nie wskazywało na to, że w ciągu następnych piętnastu minut mój humor zostanie zmieniony o sto osiemdziesiąt stopni.

Weszłam do budynku bez chęci obrzucenia każdego oceniającym wzrokiem. Czułam, że to będzie dobry dzień. Szkolna wrzawa wypełniała korytarz, a wśród ludzi w dali dostrzegłam swoją przyjaciółkę. Już chciałam ruszyć w jej kierunku, ale moją uwagę przyciągnęła wysoka, umięśniona postać z czarnymi, krótkimi włosami.

Omal nie zachłysnęłam się powietrzem kiedy chłopak odwrócił głowę, a ja ujrzałam jego profil.

Casimir.

Casimir Jones.

Jak to możliwe? Przeciez miał dziewiętnaście, prawie dwadzieścia lat. Nie mógł wciąż chodzić do szkoły, więc dlaczego na jego plecach wisiał plecak? Skąd chłopacy stojący wokół znali go i wglądało na to, że dobrze się dogadywali, na co wskazywały ich szerokie, głupawe uśmiechy.

Chciałam poznać odpowiedzi na te wszystkie pytania, dlatego wciąż skołowana podeszłam w jego stronę.

- Casimir? - zapytałam, choć byłam pewna, że to właśnie on. Dosłownie na ułamek sekundy jego oczy rozszerzyły się na mój widok, jednak szybko założył maskę obojętności. Już teraz wydawał się dziwny.

- Znamy się? - zapytał beznamiętnie.

Co? Nie pamiętał mnie? Przecież tak dobrze nam się rozmawiało.

- Masz problemy z pamięcią, Cas? Spędziliśmy razem całą noc. - przypomniałam z niepewnym uśmiechem, czując jak jego koledzy przyglądają mi się szyderczo. Czułam się strasznie nieswojo, ale starałam się to ukryć.

- Wyrwałeś taką dupę, jeszcze zanim do nas dołączyłeś? - wyśmiał jeden. Zignorowałam jego brak elokwencji i kultury, jedynie wciskając paznokcie w dłonie.

- Nie chodzi o spanie ze so.. - chciałam wyjaśnić. Nie spuszczałam wzroku z Casimira, tak jak on ze mnie. Jednak tym razem czarne tęczówki nie błyszczały, tak jak wczorajszej nocy, a były puste. Jego postawa wskazywała na kompletnie niezainteresowanie mną, a wyglądał jakbym go bawiła, ale ja wiedziałam, że to jedynie pozory, bo wczoraj poznałam go od zupełnie innej strony i nie mogłam rozgryźć w co teraz gra. Jednak cokolwiek to było, nie podobało mi się.

- Nie mam pojęcia kim jesteś, ale jeśli władowałaś mi się do łóżka, to wybacz, ale nic pamiętam. Dużo wypiłem. - nonszalancko wzruszył ramionami, a ja zabijałam go wzrokiem.

Pierdolony kłamca! Dlaczego udawał, że mnie nie zna, a mało tego zrobił ze mnie swoją dziwkę na jedną noc, skoro jedyne do czego między nami doszło to krótki pocałunek! Krew dosłownie wrzała w moich żyłach. Potrzebowałam wyładować emocje, dlatego po raz drugi już, zostawiłam na jego policzku czerwony ślad mojej dłoni, dodatkowo pchnęłam go w tors. Wszyscy na nas patrzyli, a nawet kątem oka widziałam jak nagrywali sensację. Znów byłam w centrum uwagi.

Lost souls | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz