16. Ulubienica diabła

127 6 5
                                    

Casimir

Czekałem od ponad dwóch godzin aż Bessie w końcu zrobi te wszystkie babskie rzeczy, które kobiety robiły, żeby zwalić facetów z nóg. Zupełnie bez sensu, bo mi wystarczyło trochę alkoholu, żeby paść przed nią na kolana. Lata praktyki nauczyły mnie jak pić, żeby nie mieć kaca, dlatego dobrze się trzymałem. Po przebudzenie miałem ochotę skoczyć z dachu, ale później doszedłem do wniosku, że dzięki procentom we krwi udało mi się nieco zbliżyć do dziewczyny. Za ból jaki jej sprawiłem, marzyłem o tym aby odebrać sobie życie, ale myśl o mamie mnie od tego odciągała, dlatego wciąż żyłem z wyrzutami sumienia i świadomością, że jestem bezwartościowym skurwysynem. Złość zupełnie przyćmiła mi umysł, ale nie było żadnego wytłumaczenia dla mojego zachowania. Sprawiłem jej ból, ale to strach w jej oczach był dla mnie największą karą. Widok łez w jej oczach prześladował mnie właściwie cały czas, odkąd go zobaczyłem. Wcześniej lubiłem się nią bawić, manipulować, jednak nigdy nie miałem w zamiarze jej skrzywdzić, ani pokazać, że powinna się mnie bać. Poczułem, że muszę jej wyjaśnić to, czego się dowiedziała. Teraz byłem pewien, że Miller chciał tylko namieszać i zemścić się zarówno na mnie jak i na dziewczynie. Jebany gnój chciał ją wykorzystać dla własnych korzyści, a ja obiecałem sobie, że do tego nie dopuszczę. Już raz obiłem mu mordę, ale był zakutym łbem i nie zrozumiał przekazu, więc musiałem wystosować inne środki.

Bessie na te trzy godziny, które były dla niej jak pięć minut, praktycznie zamieszkała w łazience. Tylko raz z niej wyszła, a ja musiałem zacisnąć zęby, o mało ich nie krusząc i odwrócić wzrok, kiedy zobaczyłem ją w samym szlafroku. W czasie kiedy się szykowała zdążyłem przejrzeć całego facebook'a i obejrzeć mecz footbol'u w telewizji i odpowiednio ubrać, a ona wciąż nie wychodziła. Postawiłem na czarny ubiór, w którym wyglądałem jak prawdziwy władca ciemności i skórzaną kurtkę.

Myślałem, że niedługo zapuszczę korzenie, dlatego w końcu wszedłem do łazienki, aby pogonić tą wiedźmę. Zmieniłem plany, kiedy zobaczyłem jak wygląda. A wyglądała.. Mój Boże, wyglądała tak pieprzenie idealnie, że ugięły się pode mną kolana. Krew gotowała mi się w żyłach na myśl, że dzisiejszej nocy wszyscy będą mogli oglądać jej zniewalające piękno. Była połączeniem anioła i diabła, a wciąż sama Afrodyta nie była godna stania obok niej. Zupełnie zapomniałem jak się mówi, kiedy spojrzała na mnie tymi błękitnymi jak samo niebo oczami.

- Co? – rzuciła. Siedziała na blacie, twarzą do lustra i malowała rzęsy.

- Ładnie wyglądasz. – otrząsnąłem się. Miała na sobie krótką, kurewsko krótką i błyszcząca spódniczkę, która opinała jej biodra i krągły tyłek oraz białą bluzkę z krótkim rękawem, która odkrywała jej brzuch, a włosy pozostawiła rozpuszczone. Wyglądały na naturalne, choć ich czerń była tak głęboka, że można było pomyśleć, że są farbowane.

- Wiem. Ale mów dalej. – ponagliła mnie. Jej ego chyba nawet przewyższało moje.

- Zazwyczaj na komplementy odpowiada się „dziękuję". – oparłem się ramieniem o próg drzwi.

- Ale ty stwierdzasz fakty, a nie mówisz komplementy. – uniosła brwi. Kompletnie nie znała słowa skromność.

- Jesteś już gotowa? Możemy iść? – pokręciłem z niedowierzaniem głową na jej słowa.

- A wyglądam jakbym była gotowa? – sarknęła.

- Dla mnie byłaś gotowa już w szlafroku, wystarczyło go ściągnąć. – uśmiechnąłem się bezczelnie.

- Po moim trupie. – zaznaczyła, zamykając to coś do brwi. Znaczy rzęs. Myliłem te pojęcia. – Ale skończyłam. – dodała, schodząc z blatu. Jej szczupłe nogi i seksowny tyłek, na którym brakowało tylko moich rąk, przyciągnęły moją uwagę na nieco zbyt długo.

Lost souls | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz