Bessie
Przełknęłam ślinę słysząc jego oschły ton głosu. Był tak lodowaty, że momentalnie zrobiło mi się zimno.
- Och, kochanie, jesteś już! - zawołała Gianna zupełnie nie przejmując się postawą syna.
Odłożyłam z drżących dłoni tubkę z czarnym lukrem do dekoracji i wypuściłam z płuc nierówny oddech, nim na niego spojrzałam. Jego ciało było w zupełności spięte, a ciemne tęczówki płonęły gniewem. Mówiłam, że mnie zabiję.
- Daj mi.. - chciałam wyjaśnić, wytłumaczyć, że wcale nie chciałam tu przychodzić, że wiem, iż nie powinnam się tu znajdywać, no cokolwiek, ale dał mi nawet dojść do słowa!
- Wyjdź. - posłał mi tak martwe spojrzenie, że miałam ochotę się popłakać.
- Casimir! - oburzyła się szatynka. Nie powinnam była się zgadzać na jej pomysł. Przecież wiedziałam, że tak to się skończy, ale... ja chciałam tylko pomóc.
- Mamo, proszę, nie wtrącaj się. - kiedy mówił do kobiety, jego ton był spokojniejszy, jakby starał się nad sobą panować.
- Och, dajże dziewczynie spokój, ja ją.. - zaczęła, kiedy ja i Jones mierzyliśmy się wzrokiem. W jego oczach nie widziałam już iskierek ani błyszczących gwiazd, a ogromne i ciemne chmury burzone, które były istnym zniszczeniem.
- Nie, w porządku, Pani Jones, pora na mnie. - przerwałam jej z nikłym uśmiechem. Jones mógł się na mnie wściekać jeśli wolał to, niż wysłuchanie mnie, proszę bardzo, nie zamierzałam się przed nim płaszczyć, bo nic nie zrobiłam. Nie byłam pierwszą lepszą ofermą, którą zgromi wzrokiem, a ta ucieknie z podkulonym ogonem. Skoro tak to miało wyglądać, to moje uczucia do niego nie miały znaczenie, bo nie pozwolę by mnie poniżał i obrażał, kiedy nic nie zawiniłam.
Zgarnęłam kluczyki do samochodu z blatu, czując, że robi mi się gorąco z emocji. W głowie odliczałam do chwili, kiedy zacznie drzeć na mnie mordę. Zakochałam się w pierdolonym chuju, cudownie, moje serce jak zawsze jest niezawodne!
Zdążyłam postawić dosłownie dwa kroki, zanim zostałam siłą odwrócona w stronę chłopaka. Jego oczy zionęły ogniem i to wcale nie takim, który widziałam, kiedy mieliśmy intymne chwile. Ja nie pozostałam mu dłużna.
- Którego słowa z „nie wpierdalaj się" nie zrozumiałaś?! - warknął wściekle, choć starał się nie krzyczeć.
- Zrozumiałam wszystko dokładnie i wiem, że nie powinnam.. - próbowałam pozostać spokojna, choć nawet normalne oddychanie mi nie wychodziło.
- Nie powinnaś, a dalej to robisz! - uniósł głos, wchodząc mi w słowo.
- Ale nie wydzieraj się na mnie, tak?! - również użyłam więcej decybeli i wyrwałam ramię z jego uścisku. - Nie zrobiłam tego dla zabawy, cholerny idioto!
- Masz czelność mnie obrażać, po tym jak jasno dałem Ci do zrozumienia, że Cię tu nie chcę, a ty przychodzisz sobie do mojego domu, kiedy mnie nie ma? - parsknął suchym śmiechem, który z rozbawieniem nie miał nic wspólnego. A jego wwiercający się we mnie z mordem wzrok wcale nie ułatwiał sytuacji. - Czego tu węszyłaś?!
- Niczego, kurwa, nie węszyłam. - wycedziłam, oddychając ciężko. Typ tak bardzo podnosił mi ciśnienie, że zaczynałam się dusić! - Spotkałam ją w sklepie i... - musiałam odetchnąć z tych nerwów. - chciała zrobić Ci... bo masz... - przyłożyłam dłoń do klatki piersiowej, aby jakoś się uspokoić.
- Bessie?
- Pysk, nie prze...rywaj mi - burknęłam, gotowa kontynuować swój wywód.
- Co Ci się dzieję? Jesteś cała czerwona. - zmarszczył brwi, kiedy ja dyszałam jakbym przebiegła maraton.
CZYTASZ
Lost souls | ZAKOŃCZONE
RomanceBessie nigdy nie chciała aby ktoś sterował jej życiem. Chciała bym królową własnego losu. Nie bała się wyrażać własnego zdania, nawet kiedy wypadało się zamknąć i nie raz poniosła tego konsekwencję. Kochała swoje własne towarzystwo, była otoczona lu...