Bessie
- Mieliśmy porozmawiać z moją mamą.
- O Boże..! Całkiem zapomniałam przez tego frajera z zajęć. – sapnęłam gorączkowo, rozszerzając powieki. Kompletnie wypadło mi to z głowy!
- Jeśli nie chcesz.. – nie pozwoliłam aby dokończył.
- Nie, nie.. znaczy tak! Chcę, jasne, że chcę. Daj mi pięć minut, tylko się umyję. – poprosiłam, czując, że zaczynam się stresować. Cas uśmiechnął się pod nosem na moją chaotyczną reakcję, ale zignorowałam to, sięgając po żel do ciała. Chłopak wyszedł chwilę później, a ja podczas swojej najszybciej kąpieli w życiu próbowałam przygotować się do rozmowy. Chuj pomogło, a serce napieprzało mi w piersi, jakbym przebiegła maraton i tym razem to nie Jones był tego przyczyną.
Coś dziwnego kotłowało mi się w żołądku, kiedy wychodziłam z wanny. Nawet trzęsły mi się ręce. Chciałam zrobić na jego mamie jak najlepsze wrażenie. Sama nie wiem, dlaczego tak mi zależało, aby dobrze wypaść. Przecież to jednorazowa rozmowa, nie będziemy się umawiać na co czwartkowe herbatki, ani nie zostaniemy przyjaciółkami. A jednak, wciąż myślałam o tym jak się przywitać, jak odnosić się do kobiety, była w szpitalu, więc może zapytać o zdrowie? Nie, Cas może pomyśleć, że naruszam jego prywatność, ale tak by wypadało.. cholera! Po co ja się zgodziłam?! Nie wiedziałam też ile mogę mówić i co pani Jones o mnie wie. Chryste, dlaczego Casimir nie mógł mnie jakoś przygotować?!
Wyszłam z zaparowanej łazienki z ręcznikiem na mokrych włosach, zawiązując w talii pasek szlafroka. Chciałam uciec albo powiedzieć, że nie jestem gotowa, cokolwiek, ale słysząc cichy śmiech czarnookiego i ciepły głos kobiety w telefonie jakoś nie potrafiłam sama się nie uśmiechnąć. Szczególnie, kiedy Cas spojrzał na mnie.. tak inaczej i z uśmiechem, który topił moje serce.
Musiał widzieć moje zdenerwowanie, ale był rasowym chujem, dlatego patrząc prosto w moje oczy, powiedział:
- Mamo, Bessie przyszła. – kręciłam głową, niemo dając mu znak aby jednak tego nie mówił, jednak zapomniałam, że Jones lubił się nade mną pastwić.
- Och, cześć, kochanie. – przemówiła wesoło, a ja zbliżyłam się do łóżka, na którym umiejscowił się brunet.
- Dzień dobry.. znaczy dobry wieczór! – przywitałam się tak piskliwym głosem, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Dobrze Cię znowu usłyszeć, córeczko. – rozczuliła się, a ja na ostatnie słowo rozchyliłam usta, bo powiedziała to tak przyjemnie i naturalnie, że zaniemówiłam. Uniosłam wzrok na Casa, jednak on tylko przewrócił oczami.
- Panią również. – odparłam niepewnie.
- Jaką Panią, mów mi po imieniu. Wystarczy Gianna. – poprawiła mnie.
- Dobrze, proszę Pa.. Gianno. – widziałam jak klatka piersiowa czarnowłosego drży od śmiechu, który starał się stłumić. Musiałam się powstrzymać aby nie powiedzieć przy jego mamie czegoś nieodpowiedniego w jego kierunku, bo aż sam się prosił. Kobieta zachichotała, ale nie tak irytująco. Miała bardzo przyjemny i kobiecy śmiech.
- Cas, dużo mi o Tobie mówił. – rzuciła, na co ponownie spojrzałam na chłopaka, jednak on odwrócił wzrok.
- Naprawdę? – zdziwiłam się.
No to po mnie, pomyślałam.
- Tak, nawet nie wiesz ile czasu go o to męczyłam. – narzekała. – Ciężko cokolwiek z niego wyciągnąć, ale udało mi się o co nieco wypytać.
- Oo.. i wciąż chcę Pani ze mną rozmawiać? – niedowierzałam.
- Gianno, skarbie. – upomniała mnie. – Jasne, że tak, bardzo Cię polubiłam, więc dlaczego miałabym nie chcieć? – nie rozumiała.
CZYTASZ
Lost souls | ZAKOŃCZONE
RomanceBessie nigdy nie chciała aby ktoś sterował jej życiem. Chciała bym królową własnego losu. Nie bała się wyrażać własnego zdania, nawet kiedy wypadało się zamknąć i nie raz poniosła tego konsekwencję. Kochała swoje własne towarzystwo, była otoczona lu...