3. Bycie ludzkim

114 7 6
                                    

Casimir

Kurwa.

Ja, pierdole, no! To nie tak miało wyglądać.

Bessie nie miała zjawić się w tej szkole. Mieliśmy się już nigdy więcej nie spotkać. Wyglądała tak pieprzenie idealnie. Miała jednorazową nocą, która pozostanie w mojej pamięci jedynie dobrym wspomnieniem. Pierwszy raz nie chciałem kobiecego ciała, choć wyglądała idealnie, chciałem jej wnętrza, umysłu, duszy. Ale ta myśl odeszła w zapomnienie, kiedy tylko stanęła przede mną na szkolnym korytarzu.

Jak mogłem nie połączyć faktów, że skoro Miller łaził do tej buddy, to jego laska tak samo? Przecież to było oczywiste, wiedziałem, że będę chodził do tej samej budy co on. Ale ona..

Jej cięty język, wrodzona siła, wydobywająca się z jej wnętrza, bojowość, piękno i to, że mnie pocałowała. Kurwa, byłem w pieprzonym niebie. Albo nie, to piekło. Bo była cholerną diablicą. Nie wiem co się ze mną działo, z reguły kobiety nie miały dla mnie znaczenia, były tylko na chwilę. Tylko raz pozwoliłem sobie na głębszą relację z kobietą i chujowo na tym wyszedłem. Jedyna kobieta, którą kochałem to moja mama, bo to ona całowała mnie do snu jako dziecko i powtarzała, że jestem jej małym cudem, bo szansa na zajście w ciąże były praktycznie zerowe.

A jednak Bessie mnie zaintrygowała.

Chciałem ją poznać, wysłuchać, coś niewytłumaczalnego przyciągało do niej mój wzrok. Ciekawiło mnie co ma do powiedzenia, błyszczała wśród tłumu, wydawała się taka wolna i beztroska kiedy tańczyła. Miała niebiański śmiech. Chęć zdobycia ciała dziewczyny przestała istnieć. Jeszcze zanim doszło do incydentu z jej ówczesnym chłopakiem, obserwowałem ją od początku imprezy i na tym powinienem zakończyć, ale cholera, nie mogłem oderwać od niej oczu. Przypadek sprawił, że się tam w ogóle pojawiłem. Nie planowałem poznania jej, a tym bardziej spędzenia z nią całej nocy.

Jeśli to prawda, że oczy są odzwierciedleniem duszy, to jej dusza musi być piękna. W świetle wydawały się tak anielsko błękitne, zaś w nocy ich kolor przypominał głęboki granat. Kurwa, miałem wrażenie, że potrafi nimi hipnotyzować, czarować. Dlatego nazwałem ją wiedźmą, a to przezwisko niezwykle do niej pasowało.

Niesamowicie mnie bawiła, kiedy tak się stawiała, myśląc, że ma ze mną jakiekolwiek szanse. Była taka bezradna, a tak się rzucała. To również mnie w niej zaintrygowało, przez co nie mogłem pozwolić aby uciekła mi tak szybko. Chciałem z nią rozmawiać, patrzeć na nią, po prostu być blisko.

Po raz pierwszy nie zależało mi tylko na przeleceniu mi jakiejś dziewczyny. Chciałem słuchać tego co mówi, jej głosu. Nikt nie znał prawdziwego mnie, prócz mojej mamy, ale z  jakiegoś powodu chciałem aby poznała mnie takiego jakim jestem i dobrze mnie wspominała. Bo, do cholery jasnej, mieliśmy się już nigdy nie spotkać, nie zobaczyć, nie rozmawiać. Tej jednej nocy postanowiłem otworzyć się nieco bardziej, nie mówiłem o wszystkim, ale pokazałem się z tej dobrej strony, z której nie pokazywałem się nikomu, wydała mi się warta tego. Po jednym spotkaniu mogę bez cienia zawahania stwierdzić, że jest niezwykle wartościową osobą, dlatego chciałem się odwdzięczyć tym samym.

I wszystko szlag trafił, a ja znów musiałem stać się tym bezczelnym gnojkiem bez uczuć i szacunku, a tego przecież nienawidziła. Dosłownie czułem się jakbym miał omamy, widząc ją przed sobą. Cudem udało mi się zamaskować zaskoczenie. Musiała mnie znienawidzić, bo nie było innej opcji. Sam siebie nienawidziłem, ale wyłączenie uczuć pomagało.

Miałem ochotę wyjebać Asherowi za to, jak ją nazwał, ale zmusiłem się do zaciśnięta szczęki i pozostania cicho. Nienawidziłem jej za to, że podeszła do mnie, a przez to musiałem pokazać się z tej złej strony, którą widział każdy i uważał za moją prawdziwą twarz. A to była tylko maska. Ale ona nie mogła o tym wiedzieć.

Lost souls | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz