Bessie
Nienawidziłam okłamywać taty, ale wiedziałam, że lepiej dla wszystkich będzie Rogger i Casimir nigdy więcej się nie spotkają, a mój ojciec zapomni o brunecie. Szczególnie po tym, w jakich okolicznościach go poznał i jaki obraz chłopaka wytworzył się w głowie mężczyzny.
Czy faktycznie Cas nie miał dla mnie znaczenia? Był nikim? Po tym jak - przynajmniej ja tak czułam - zbliżyliśmy się do siebie, dość dogłębnie nawet, przez ostatnie dni? W prawdzie to dzięki niemu ten wyjazd nie okazał się tak gówniany jak myślałam. Właściwie to zatoczyliśmy koło. Kiedy przybyliśmy do Nowego Jorku byliśmy skłóceni i w identycznym stanie wracamy do domów. Musiałam przyznać, że każda kolejna nasza kłótnia bolała mnie coraz bardziej, więc może dlatego tak naprawdę wcale nie cieszyłam się z powrotu do domu. Im bliżej się poznawaliśmy, tym mocniejsze były nasze sprzeczki, bo wiedzieliśmy o sobie więcej i w złości oboje wykorzystywaliśmy to przeciwko sobie. Mimo że uważał mnie za rozwydrzoną gówniarę, która miała wszystko, a nawet więcej i za którą każdy problem rozwiązywali rodzice, wciąż chciałam go chronić. Nie zasługiwał na krzywdę jaka go spotkała, bo zwyczajnie spotkał złych ludzi i znalazł się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie. Miałam do niego żal o to, co o powiedział, bo wbrew moim słowom i własnej woli, akurat jego zdanie wzięłam miało dla mnie większe znaczenie niż powinno. Naprawdę mnie za taką miał?
- Jesteś jakaś cicha. Chodzi o tego chłopaka? - zagaił Rogger.
- Nie, to przez lot. Jestem tylko zmęczona. - wymyśliłam na szybko. Czułam się fatalnie, bo przecież Casimir nie był mi obojętny, nie był nikim. W końcu oboje ustaliliśmy na czym stoi nasza relacja, a ja zachowałam się jakby tej rozmowy w ogóle nie było. Nie mógł usłyszeć moich słów, bo stał za daleko, ale wewnętrzny głosik w głowie zapętlał je dla mnie, od kiedy wypłynęły z moich ust. Chciałam wytłumaczyć, że tamten chłopak z pewnością nie jest mi obojętny, ale wiedziałam też, że z perspektywy ojca wyglądało to nieco inaczej. Zresztą, od zawsze miał wrogie nastawienie do chłopców wokół mnie, to się nie zmieniło, ale teraz czułam się jakbym zdradziła Jonesa. To potworne uczucie. Oboje mieliśmy podobne charaktery, a jednocześnie tak równe, dlatego nie hamowaliśmy się w słowach i czynach, choć czarnooki udowodnił mi już i wciąż to robił, że nie zrobiłby mi krzywdy. Coś zmieniło się w nim od naszej ostatniej awantury i po tym jak wrócił pijany do hotelowego pokoju.
- Opowiesz mi jak było? Co robiliście? - zachęcał mnie do rozmowy. - Zamówiłem twoje ulubione jedzenie, możemy zjeść razem, jeśli chcesz.
- A ona jest? - zapytałam sucho, nawiązując do swojej matki.
- O co się pokłóciłyście? - zerknął na mnie przelotnie.
O nikogo, tato.
- Nie ważne, nie pamiętam już. - wzruszyłam ramionami, bo nie miałam siły, ani ochoty o tym mówić.
- Nie ma jej, wróci późno. - odpowiedział w końcu. - Powiedziała Ci coś nie miłego?
- Ona zawsze jest nie miła, delikatnie mówiąc. - prychnęłam, ale nie chciałam o niej rozmawiać. - Co zamówiłeś?
- Pizzę. - odparł, naprawdę dumny z siebie. - Próbowałem zrobić sam, ale źle się to skończyło. - zaśmiałam się cicho, na co i on uniósł kąciki ust.
- Zrobimy sobie maraton Szybkich i wściekłych? - zapytałam z nadzieją, bo to była nasza tradycja do pizzy.
- Czekałem aż zapytasz, gnomie. - poczochrał mi na oślep włosy. Ciekawe czy Cas lubi tą serię?

CZYTASZ
Lost souls | ZAKOŃCZONE
RomanceBessie nigdy nie chciała aby ktoś sterował jej życiem. Chciała bym królową własnego losu. Nie bała się wyrażać własnego zdania, nawet kiedy wypadało się zamknąć i nie raz poniosła tego konsekwencję. Kochała swoje własne towarzystwo, była otoczona lu...