Casimir
Nie planowałem zostawić tej wiedźmy w lesie, ale poniosły mnie emocje. Chryste jak ona potrafi irytować człowieka nawet samym oddychaniem. A prócz oddychania wyglądała pieprzenie doskonale, czym wkurwiała mnie jeszcze bardziej. Gdyby nasza relacja wyglądało nieco inaczej, padłbym przed nią na kolana.
Jednak musiałem przyznać jedno. Była pierwszą osobą, która wzbudzała we mnie tak duże emocje, nawet jeśli głównie działała mi na nerwy. Miała w sobie to coś, przez co nie wybaczyłbym sobie do końca życia, gdybym nie pojechał po nią do tej knajpy.
Nie sądziłem, że zastanę ją na w drodze do domu, a tym bardziej, że odwali jakąś szopkę. Nie doceniłem jej umiejętności. Nie wiem co takiego zrobiła, że tamten smarkacz tak się wściekł, ale czułem coś na kształt dumy. Byłem raczej pewien, że wpadnę, udam, że przypadkiem tam trafiłem, powkurzam Bessie, aby odechciało jej się takich idiotycznych schadzek, a ona wróci do swojego domu. Sam fakt, że była na randce z.. z kimkolwiek, kurwa, doprowadzał mnie do szału.
Nie musiałem, ale jakaś dobra cząstka mnie nakazała mi jej pomóc. Co ja pieprze, musiałem ją stamtąd zabrać, bo mnie chuj jasny strzelał. Tych dwóch idiotów nawet nie kryło się ze swoim planem, więc bardzo dobrze wiedziałem co zamierzają. Ale czego mogłem spodziewać się po tej nieusłuchanej gówniarze, wiadome było, że zrobi jak zechce, tym bardziej, że powiedziałem, aby tam nie szła.
Dopadły mnie jakieś wyrzuty sumienia, co było dziwne, bo zazwyczaj ich nie miałem, ale przy niej tak się właśnie działo. Poczułem się odpowiedzialny za bezpieczne odstawienie jej do domu, bo akurat tu miała trochę racji. Może gdybym od razu powiedział, co planuje tych dwóch imbecyli, to wyglądałoby inaczej.
I ten zawód w jej oczach. Nie podobał mi się. Nie chciałem aby tak na mnie patrzyła.
Po dosłownie pięciu minutach zawróciłem. Chciałem ją tylko trochę nastraszyć, miała się bać i to tyle, przecież nie zostawiłbym jej w środku lasu na pastwę losu tak na poważnie. Jednak kiedy wróciłem do miejsca, w którym ją zostawiłem, jej już nie było. Nie było jej też wzdłuż drogi parędziesiąt metrów dalej.
I w tym momencie zacząłem się niepokoić.
Jeśli była mądra, a była i to cholernie, powinna zwyzywać mnie od najgorszych, tupnąć nóżką i podążyć zboczem drogi w kierunku, w którym jechaliśmy.
A jej nie było.
I to kurewsko mnie przeraziło, bo dotarło do mnie jak idiotyczną rzecz zrobiłem. Zostawiłem dziewczynę ubraną w piękną sukienkę samą, w środku lasu, w nocy, w miejscu gdzie zasięg nie istniał, a co gorsza mógł tędy jechać podpity Kane i ją zobaczyć.
Kurwa, co ja zrobiłem.
Gwałtownie zatrzymałem się na poboczu, w miejscu, w którym parę minut wcześniej wysadziłem Martinez. Pozostawiłem auto na chodzie, aby reflektory świeciły i wysiadłem z pojazdu.
Musiała wejść w głąb, ale po jaką cholerę się tam pchała?! Włączyłem dodatkowo latarkę w telefonie, który faktycznie wskazywał brak zasięgu. W duchu modliłem się do wszystkiego czego się dało, aby nie odeszła daleko i aby żadna dzika wiewiórka jej nie dorwała.
Ja pierdole, jeśli zginie to oskarżą mnie o morderstwo.
- Bessie! - krzyknąłem. Ostatni raz tak martwiłem się o mamę, kiedy zasłabła. - Bessie, nie rób sobie żartów.
CZYTASZ
Lost souls | ZAKOŃCZONE
RomanceBessie nigdy nie chciała aby ktoś sterował jej życiem. Chciała bym królową własnego losu. Nie bała się wyrażać własnego zdania, nawet kiedy wypadało się zamknąć i nie raz poniosła tego konsekwencję. Kochała swoje własne towarzystwo, była otoczona lu...