40. Ostatni dzień mojego życia

62 4 16
                                    

Bessie

Przyglądałam się sobie w lustrze, wpatrując się w czarną, minimalistyczną sukienkę, którą kazała założyć mi Sara. Budziła we mnie odrazę, ale to nie mi miała się podobać, a kontrahentowi, którą wciąż okazał się chętny na spotkanie ze mną, a ja musiałam być uległa. Matka wmawiała mi, że wystarczy, abym ładnie się uśmiechała. Wiedziałam, że to byłoby za proste, ale liczyłam na swoją umiejętność uwodzenia i na naiwność mężczyzny.

Okazało się, że to ja byłam tą naiwną.

Zgodził się na podarowanie mi wyznaczonej przeze mnie sumy, jeśli tylko zjem z nim kolację. Samo to, że wybrał dla mnie ubranie i całą resztę, składającą się na mój wygląd były podejrzane, ale miałam określony cel. Za wszelką cenę musiałam uratować życie Gianny, a przy tym Casa, dlatego postanowiłam się poświęcić.

To tylko kolacja, prawda? Przecież to nic takiego. Umiałam kłamać, a mężczyźni byli łatwi w obsłudze. Wystarczyło, abym była miła i słodka. Umiałam to. Nienawidziłam tego.

Czułam się naga w tej pieprzonej sukience. To w ogóle produkował takie rzeczy?! W dodatku chciało mi się płakać, bo musiałam okłamać Casa, aby nie nabrał podejrzeń. On musiał zająć się mamą, a ja nim. Przez to Sara irytowała się jeszcze bardziej, bo psułam jej pracę. Ona była szczęśliwa, a ja z każdą sekundą coraz bardziej nienawidziłam siebie. Przynajmniej kobieta była ze mnie dumna. Na te krótką chwilę była moją mamą.

Zaciskałam zęby, kiedy wypominała mi moją wagę i figurę. Znosiłam jej przytyki co do mojego wyglądu, a każdy jej rozkaz musiałam wykonywać bez zająknięcia. Nienaturalnie prostowałam plecy i wymuszałam uśmiech uroczej dziewczynki z dobrego domu, z każdą chwilą tracąc samą siebie. Przez cały dzień, aż do wieczora, nie miałam w ustach nic poza paroma małymi łykami wody, aby nie było widać tego, że też mam żołądek i potrzebuję jedzenia. Sukienka opinała mnie tak bardzo, a cała ta maskarada stresowała na tyle, że nawet nie byłam głodna. Kabaretki drażniły moją skórę, a niewygodne szpilki uwierały w stopy.

Jedyne co udało mi się wynegocjować to pojechanie do restauracji własnym samochodem. Była godzinę drogi od Monroe, dlatego chciałam jak najbardziej zminimalizować czas, który miałam spędzić z tym mężczyzną. Darzyłam go nienawiścią, jeszcze zanim go poznałam, a puste bogactwo jakim się otaczał i skryte demony, w jego oczach, które chował za byciem szarmanckim tylko pogłębiły te uczucie. Miał fałszywy uśmiech i biło od niego zło w czystej postaci, a jednak trwałam w tym. Chciałam pozwolić mu na siebie popatrzeć, zapłacić za jedzenie, może deser, wziąć pieniądze i nawiać przez okno w łazience lub jakimś tylnym wyjściem.

Byłam taka głupia.

Siedziałam w samochodzie przez dziesięć minut, zwyczajnie tęskniąc za moim brunetem, nim zdecydowałam się wyjść i oddać swój los w ręce innego człowieka. Mężczyzna już na mnie czekał w środku lokalu połączonego z hotelem. Przedstawił się jako Gary Lambert. Był wysoki, jednak niższy od Casimira, był też sporo starszy ode mnie, podejrzewałam, że jest po pięćdziesiątce, bo brodę i włosy przyprószyła już siwizna. Widać było, że ma sporo siły, choć nie miał ciała greckiego Boga. Miał cięte, podstępne spojrzenie, jednak na pierwszy rzut oka wydawał się w porządku. Ale pozory często myliły. Ucałował mnie w dłoń, jak gdyby był dżentelmenem, a ja zabrałam ją szybko, gdy tylko szorstkimi dłońmi zaczął badać moją skórę. Podczas gdy jego bawiło moje zdystansowanie, ja obmyślałam plan jak uciec. Lustrował moje ciało, jakbym siedziała przed nim naga i to ja była jego daniem głównym.

Coś dziwnego wisiało w powietrzu. Czułam zapach nadchodzącej katastrofy, dlatego starałam się działać ostrożnie i przemyślanie, by przypodobać się mężczyźnie, a jednocześnie być gotową do ewakuacji. Nie czułam się bezpiecznie, właściwie to zostałam z tego bezpieczeństwa obdarta, bo moja bezpieczna przystań była daleko stąd. Jedyne na czym potrafiłam się skupić to Casimir, którego nie mogłam w tej chwili prawdziwie wspierać. Liczyłam, że mi wybaczy, kiedy uda mi się zdobyć te cholerne dwa miliony, jednak podświadomie wiedziałam, co nadchodzi.

Lost souls | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz