Rozdział 19

881 138 24
                                    

Ana

Byłam pijana. Zdecydowanie, niezaprzeczalnie pijana. Napisałam rodzicom, że będę później, ale nie że wrócę wstawiona. Pozostało mieć jedynie nadzieję że będą spali, i nie zdążą się zorientować, a jutro rano wstanę rześka i pogodna jak skowronek, więc na bank się nie domyślą…

Weszłam do domu rozglądając się po ciemnym, pustym wnętrzu. Uff, czysto, co za ulga. Już się bałam że zastanę tatę (niby oglądającego telewizję, a tak naprawdę czekającego z przygotowanym kazaniem), albo mamę patrzącą na mnie z wyrzutem. Zdjęłam buty na obcasie i weszłam do kuchni wzdychając głęboko. Bolała mnie głowa, miałam czkawkę i musiałam napić się wody. Opróżniłam dwie szklanki, po czym usiadłam na blacie, próbując zebrać siły w drodze do swojego pokoju.

Cała podskoczyłam gdy usłyszałam kroki. Pierwsza myśl - cholera na pewno ojciec tylko czekał aby uśpić moją czujność i zjawić się w najmniej oczekiwanym momencie… Podniosłam wzrok na wysokiego mężczyznę stojącego w drzwiach od kuchni i zamarłam.

Hunter.

Jego jasne włosy kręciły się lekko, dokładnie tak jak zapamiętałam, a szare oczy utkwione były we mnie. Był półnagi, wysoki, wciąż bardzo szczupły i na swój sposób delikatny mimo tych wszystkich mocno zarysowanych mięśni odznaczających się na jego smukłym ciele. Hunter nigdy nie był potężnym mężczyzną, miał w sobie coś subtelnego co zawsze tak strasznie mi się w nim  podobało. Jego lewe ramię, to na którym miał blizny pokryte było kolorowymi tatuażami, a twarz nie była już tylko twarzą ślicznego chłopca ale też przystojnego mężczyzny. Ostra szczęka, pełne usta, niemal niewidoczny cień zarostu.

- Ana – powiedział z uśmiechem rozciągającym jego niemożliwe przystojną twarz.

Przełknęłam ślinę starając się uspokoić swoje walące serce. Wolałam spotkać ojca i matkę w jednym niż jego. Zamrugałam zeskakując  z blatu, starając się na niego nie patrzeć.

- Pszczółko, popatrz na mnie – podszedł blisko. Tak blisko, że poczułam jego zapach, cudowny i jedyny w swoim rodzaju. Hunter pachniał jak dom. Jak wszystko co  dla mnie drogie. Jak cały mój świat. Boże, ależ ja go kochałam…

Pokręciłam głową, czując jak do oczu napływają mi głupie łzy. Byłam pijana i nie chciałam mówić o tym co mnie bolało w takim stanie.

- Kochanie, nie płacz… Spójrz na mnie – poczułam jego duże, szorstkie dłonie na swojej twarzy i niemal bezwiednie spojrzałam mu w oczy.  Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku i poczułam jak ściera ją palcami. – Tęskniłem… - dodał.

Tęsknił? Dobre sobie…

- Gdybyś tęsknił, to nie zniknąłbyś  z mojego życia – powiedziałam surowym tonem.

- Pszczółko, nie zniknąłem. Wyjechałem, owszem, ale tak się dzieje kiedy ktoś dorasta, wchodzi w dorosłość i zaczyna żyć własnym życiem.

- Więc wolałeś żyć własnym życiem beze mnie, tak? – spytałam z wyrzutem.

- Nie, ale Ana… Oboje od zawsze byliśmy na zupełnie innych etapach naszego życia. Kiedy się urodziłaś ja byłem już nastolatkiem. Kiedy teraz ty dopiero powoli wchodzisz w dorosłość, ja jestem już niemal trzydziestoletnim facetem, który studia, młodość i szaleństwa ma już za sobą i chce się ustatkować blisko rodziny. To wszystko co ja już przeżyłem, jest dopiero przed tobą. Niebawem będziesz wyjeżdżała na studia i ja to rozumiem…

Ustatkować blisko rodziny?!

- Więc masz nadzieję, że wyjadę za chwilę na studia i znowu nie będziemy się widywać, tak? – spiorunowałam go wzorkiem.

- Nie, Ana. Ja po prostu rozumiem, że jesteś teraz na etapie życia w którym ja byłem kilkanaście lat temu. Rozumiem, że będzie ciągnęło cię do świata, że pewnie wyjedziesz, że być może nie będziesz miała dla mnie czasu, bo twoją głowę będzie zaprzątało mnóstwo spraw, i to jest w porządku. Mam nadzieję, że kiedy to się stanie zrozumiesz moje postępowanie i fakt, że byłem daleko, aby spełniać swoje marzenia i się rozwijać, i właśnie dlatego nasz kontakt był tak mocno ograniczony…

- Nie jestem tobą, Hunter – przerwałam mu, patrząc na niego z wyzwaniem – Nie jestem tobą i nie mierz mnie swoją miarą. Dla mnie od zawsze ty byłeś całym światem, spełnieniem marzeń. A nawet gdybym wyjechała, stawałabym na głowie, aby cię widywać. Nie olałabym naszej więzi z dnia na dzień, bo „dorosłam”. Jeśli się kogoś kocha, ale tak naprawdę kocha, to robi się wszystko, aby być blisko tej osoby. I ja bym to dla nas zrobiła. Bo nie jestem tobą – dźgnęłam palcem jego klatkę piersiową, a ona zamrugał. Zobaczyłam w jego oczach ból i poczułam satysfakcję.

- Piłaś – odchrząknął i zamrugał robiąc poważną minę zawiedzionego rodzica. Dupek.

- Nie traktuj mnie protekcjonalnie. Nie jesteś moim ojcem, aby wygłaszać mi kazania. W tym momencie już nie wiem kim dla mnie jesteś, więc daj mi spokój – odparłam, chociaż w głębi duszy marzyłam o tym aby po prostu go przytulić. Aby iść z nim do jego pokoju, położyć się na jego klatce piersiowej, wdychać znajomy zapach jego delikatnych perfum i słuchać bicia jego serca, oraz kojącego dźwięku głosu. Chciałam,  aby opowiadał mi ze szczegółami o swoim życiu w Londynie, o studiach, zespole i wszystkich tych szaleństwach o których wspomniał.

Jak często o mnie myślał, jak bardzo tęsknił, czym się zajmował, czy był w związku, czy teraz kogoś ma? Chciałam dowiedzieć się wszystkiego, ale moja zraniona duma i złamane serce nie godziło się na to, aby pozwolić sobie na tę słabość, dlatego zamiast to zrobić, ominęłam go podążając do swojego pokoju.

- Przepraszam – powiedział z mocą a ja zatrzymałam się w pół kroku i odwróciłam, aby spojrzeć w jego szare oczy – Przepraszam, że wyjechałem, przepraszam, że nie było mnie kiedy mnie potrzebowałaś. Wiem że powinienem być… Wybrałem inne życie, z dala od domu, z dala od rodziny, od was… Z perspektywy czasu nie potrafię ci powiedzieć czy żałuję, bo byłem tam szczęśliwy, ale… Z pewnością żałuję, że nie było mnie przy tobie. Że tak wiele straciliśmy, że ominęło mnie tak dużo wspólnych chwil. Nie traćmy ich więcej, Ana… Proszę wybacz mi, bo cholera naprawdę tęskniłem. I chcę to zmienić, chcę być częścią twojego życia, chcę cię wspierać, chcę to naprawić. Pozwolisz mi?  - spytał, a jego szeroka klatka piersiowa unosiła się i opadała w rytmie ciężkich oddechów, jakby to wyznanie i ta rozmowa naprawdę wiele go kosztowała.

Zamrugałam przeganiając łzy wzruszenia. Właśnie tego po nim oczekiwałam. Oczekiwałam takiego wyznania. Chciałam usłyszeć że tęsknił, że chce naprawić naszą relację, że mu zależy. Westchnęłam głęboko podchodząc do niego szybkim krokiem. Wtuliłam się w jego pierś, zawinęłam ramiona wokół jego szczupłej talii, poczułam jak mnie obejmuje, jak wzdycha z ulgą, jak jego ciepło rozprzestrzenia się po moim ciele.

- Nie rób tak więcej – powiedziałam brzmiąc zupełnie jak dziecko, ale w tym momencie chciałam tylko to usłyszeć, chciałam wręcz wymusić na nim deklarację, że już nie wyjedzie. Że znowu mnie nie zostawi. Wiedziałam że to egoistyczne, ale kochałam go, a moje życie bez niego było puste i pozbawione barw.

- Od dzisiaj zaczniemy od nowa. I nigdzie się nie wybieram. Obiecuję.

Kolejne słowa które chciałam usłyszeć zabrzmiały w moich uszach sprawiając, że odzyskałam najlepszego przyjaciela. Odzyskałam moje wszystko. Uśmiechnęłam się szeroko, ponieważ uświadomiłam sobie, iż tak naprawdę już nic nie stoi mi na przeszkodzie abym zrobiła to, czego tak bardzo chciałam. Złapałam go więc za rękę ciągnąc do swojego pokoju, by zacząć nadrabiać nasz stracony czas.

- A teraz… – wyszeptałam, aby nikogo nie obudzić, po czym usłyszałam jego cichy, niski śmiech – … Opowiesz mi wszystko…

AshesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz